Kolejne bankructwa przedsiębiorstw i nierealne ceny w zamówieniach publicznych powodują wysyp propozycji pilnych zmian przepisów.
Rząd pracuje nad kolejnymi założeniami / Dziennik Gazeta Prawna
Posłowie rozpoczęli pracę nad czterema projektami nowelizacji przepisów o zamówieniach. Najobszerniejszy jest rządowy projekt, który ma uregulować kompleksowo zasady podwykonawstwa. To odpowiedź na coraz częstsze sytuacje, gdy generalny wykonawca nie płaci podwykonawcom. Teraz ma się to zmienić, gdyż w razie kłopotów zamawiający sam będzie płacić tym ostatnim, potrącając to z wynagrodzenia generalnych wykonawców. Dostanie też do ręki instrumenty dyscyplinujące. Jednym z nich będzie konieczność przedkładania mu umów z podwykonawcami.
– Problem w tym, że instrument ten będzie nieskuteczny. Projekt definiuje umowy o podwykonawstwo jako umowy pisemne. Tyle że zgodnie z art. 73 ust. 1 kodeksu cywilnego, bezwzględna nieważność czynności ze względu na niezachowanie formy pisemnej powstaje tylko wówczas, gdy jest ona zastrzeżona w ustawie. A w przypadku definiowanej umowy o podwykonawstwo zastrzeżenia takiego brak. Oznacza to, że zostało ono dokonane bez rygoru nieważności, czyli dla celów dowodowych, a umowy niepisemne (ustne) o podwykonawstwo wciąż pozostaną dopuszczalne – zwraca uwagę Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.

Ograniczona swoboda

Środowiska skupiające przedsiębiorców niepokoi ogólny kierunek zmian. Zgodnie z nimi zamawiający będą mogli już podczas przetargu żądać wskazania podwykonawców i stawiać wymagania dotyczące zawieranych z nimi przez generalnego wykonawcę umów.
„To daleko idąca ingerencja przepisów w relacje: wykonawca – podwykonawca, jak również jednostronne ukierunkowanie proponowanych zmian na ochronę interesów podwykonawców, z pominięciem ich konsekwencji dla tegoż procesu” – napisał w stanowisku Pracodawców RP Andrzej Malinowski, prezydent tej organizacji.
Co ciekawe, krytyczne głosy można usłyszeć także ze strony zamawiających.
„Proponowana nowelizacja istotnie wnika w relacje między zamawiającym a wykonawcą. Doprowadzi to do kazuistycznego potraktowania podwykonawstwa” – napisano w opinii Narodowego Banku Polskiego. „Instytucje zamawiające będą obciążone ryzykiem, w tym także finansowym, i poniosą skutki nienależytego wykonania podwykonawstwa, na które nie mają de facto żadnego wpływu” – zaznaczono.
Ekspertów martwi też, że to, co dotychczas mieściło się w granicach swobody zawierania umów, będzie narzucane przez przepisy. – Nadawanie ustawie p.z.p. roli regulującej rynek poprzez szczegółowe unormowania dotyczące elementów umowy, zasad płatności, czyli swoisty system kontroli umów zawieranych przez wykonawców, budzi uzasadnione wątpliwości jako zbyt daleko idąca ingerencja w swobodę działalności gospodarczej – ocenia Robert Zugaj, adwokat w kancelarii JZP Kancelaria Adwokacka.

Najniższa cena

W podkomisji jest już też projekt zgłoszony przez posłów Ruchu Palikota, który ma na celu ograniczyć wybieranie ofert w oparciu o wyłączne kryterium ceny.
– W Polsce 9 na 10 zamówień opiera się jedynie na zastosowaniu kryterium ceny. Odbiegamy od reszty Unii Europejskiej, gdzie pozostałe kryteria oceny ofert są znacznie popularniejsze. Zamawiający często boją się stosować inne kryteria i w konsekwencji otrzymują przedmiot zamówienia o niskiej jakości. Dlatego co do zasady propozycja zmiany powyższych uregulowań jest słuszna – przyznaje Robert Zugaj. – Diabeł tkwi jednak w szczegółach – zaznacza.
W projekcie proponuje się, by w przetargach cena mogła być jedynym kryterium tylko wtedy, gdy inne zostały określone w opisie przedmiotu zamówienia w sposób zapewniający, że wykonawcy będą wykonywać dostawy i usługi w „najwyższym możliwym standardzie”.
– Nie wiadomo, jak należy rozumieć „najwyższy możliwy standard”. Sformułowanie to mogłoby nastręczyć wielu problemów interpretacyjnych. Proponowaną nowelizację oceniam jako niskiej jakości pod względem legislacyjnym – zwraca uwagę Robert Zugaj.
Zgadza się z nim Witold Jarzyński, prawnik w kancelarii Magnusson i ekspert fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Projekt zakłada, że stosowanie ceny jako jedynego kryterium powiązane jest z kwestią wykorzystania innych kryteriów określonych w art. 91 ust. 2 p.z.p. w opisie przedmiotu zamówienia. Tyle że ten ostatni przepis poprzez użycie sformułowania „w szczególności” zawiera otwarty katalog kryteriów, a więc nie wiadomo, do jakich dokładnie kryteriów odnosić się ma nowa regulacja – zwraca uwagę.
Ten sam klub złożył też kolejny projekt, którego pierwsze czytanie odbyło się wczoraj w komisji gospodarki. Ma on zachęcić zamawiających do dzielenia zamówień na części. To zaś powinno poprawić sytuację małych i średnich przedsiębiorców, którzy nie są w stanie podźwignąć dużych zleceń, ale mogliby ubiegać się o mniejsze.

Ułatwienia dla więźniów

Najmniej kontrowersji wzbudza senacki projekt nowelizacji. Zgodnie z nim Ministerstwo Sprawiedliwości i podległe mu jednostki będą mogły zlecać zamówienia przywięziennym zakładom pracy z pominięciem przepisów ustawy, o ile ich wartość byłaby niższa od progów unijnych. W praktyce resort mógłby zlecić bez przetargu np. wyprodukowanie mebli, których wartość nie przekraczałaby ok. 522 tys. zł.
Początkowo Biuro Analiz Sejmowych uznało, że ta nowelizacja mogłaby być niezgodna z prawem unijnym. Co prawda, ze względu na wartość takie zamówienia nie podlegają dyrektywie 2004/18/WE (tzw. dyrektywa klasyczna), ale zastrzeżenia budziła ich zgodność z aktem nadrzędnym – Traktatem o funkcjonowaniu UE, który narzuca zasady równego traktowania i niedyskryminacji. Dr hab. Marek Szydło z Uniwersytetu Wrocławskiego, któremu BAS zleciło sporządzenie dodatkowej opinii, nie podziela jednak tych obaw. Jego zdaniem odstępstwo od zasad traktatowych jest uzasadnione ze względu na interes publiczny. „Należy uznać, że zadania realizowane przez przywięzienne zakłady pracy jak najbardziej realizują ważną misję służby publicznej. Misją tą jest należyte penitencjarne i resocjalizacyjne oddziaływanie na skazanych, tak aby przywrócić ich społeczeństwu i ukształtować w nich właściwe postawy, którym pozostaną wierni także po opuszczeniu zakładu karnego lub aresztu śledczego” – napisał ekspert.

Kolejne propozycje

Opisane projekty to prawdopodobnie nie koniec zmian. Propozycje kolejnych przedstawił niedawno na swoim blogu wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.
– Najbardziej trafnym pomysłem wydaje się wykreślnie art. 46 ust. 4a p.z.p., który pozwala zatrzymywać wadium wykonawcom, jeśli nie uzupełnią dokumentów. Praktyka pokazała, że wadium tracą zwykle wykonawcy, którzy nie są winni zmowie cenowej, a jedynie nie wykazali należytej uwagi w gromadzeniu niezbędnych dokumentów. Bywały nawet przypadki, że niektórzy zamawiający czynili sobie z tej instytucji źródło dodatkowych dochodów i utrata wadium była regułą, a nie wyjątkiem – komentuje Robert Zugaj.
Jednocześnie wicepremier proponuje, by wadium było oddawane dopiero po zawarciu umowy. Teraz zwraca się je już po wyborze oferty, co – po rezygnacji zwycięzcy – umożliwia kolejnym wykonawcom bezkarne uchylenie się od zawarcia kontraktu.
Propozycje odnoszą się też do wspomnianego już problemu nadużywania kryterium najniższej ceny. Zmierzają do tego, by zamiast o cenie przepisy mówiły o „ofertach najkorzystniejszych ekonomicznie”. „Polskie przepisy wskazują, iż cena brutto jest w każdym postępowaniu kryterium obowiązkowym. Dyrektywa 2004/18/WE wcale takiego wymogu nie zawiera. W szczególnych przypadkach zastosowanie kryterium ceny jest nieekonomiczne i wręcz nielogiczne” – można przeczytać na blogu wicepremiera.