Wyrok Sądu Najwyższego, wbrew opinii niektórych komentatorów, nie musi mieć aż tak daleko idących skutków dla spółek.
Istnienie dobrego obyczaju, z którego miałoby wynikać prawo akcjonariuszy do wypłaty dywidendy, jeżeli spółka osiągnęła zysk i jej sytuacja na to pozwala, nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać na podstawie niedawnego orzeczenia Sądu Najwyższego. Wyrok zapadł bowiem na tle specyficznego stanu faktycznego, a niektóre punkty uzasadnienia należy uznać za kontrowersyjne.
Sąd w wyroku z 27 marca 2013 r. (sygn. akt I CSK 407/12), stanął na stanowisku, że do dobrych obyczajów w spółkach należy przeznaczenie części zysku na wypłatę dywidendy, o ile pozwala na to sytuacja spółki. Obowiązek w takich przypadkach został wywiedziony przez Sąd Najwyższy także z zasady (obyczaju) lojalności między spółką a akcjonariuszami.
Powód zaskarżył na podstawie art. 422 par. 1 kodeksu spółek handlowych uchwałę walnego zgromadzenia PZU SA, która pomimo osiągnięcia przez spółkę rekordowego zysku za 2006 r. w wysokości ponad 3 mld zł nie przeznaczyła żadnej jego części na wypłatę dywidendy. Niemal całość zysku przekazano na kapitał zapasowy. Spółka uzasadniała takie posunięcie potrzebami inwestycyjnymi i koniecznością przeprowadzenia postępowań naprawczych w spółkach zależnych. W tle tej decyzji stał jednak spór między największymi akcjonariuszami, tj. Skarbem Państwa i Eureko.
Sądy niższych instancji uchyliły uchwałę jako sprzeczną z dobrymi obyczajami i mającą na celu pokrzywdzenie mniejszościowych akcjonariuszy. Skarga kasacyjna PZU została oddalona przez Sąd Najwyższy.
Część komentatorów odebrała ten wyrok jako przesądzający o konieczności wypłaty dywidendy. Nietypowość stanu faktycznego powinna jednak rzutować na ostrożność w przyjmowaniu stanowiska składu orzekającego. Wynika to z tego, że zysk spółki za sporny rok był w tej sprawie ponadprzeciętnie wysoki. Z kolei wysokość potrzeb, którymi spółka tłumaczyła zatrzymanie całości zysku, nie uzasadniały w sposób oczywisty takiego posunięcia.
Dotychczas sądy, zgodnie zresztą z dominującym stanowiskiem literatury (np. S. Sołtysiński, „Kodeks spółek handlowych. Komentarz”, 2008, art. 437), słusznie akceptowały znaczny stopień dyskrecjonalnej władzy większości akcjonariuszy i ingerowały jedynie w przypadkach wieloletniego, nieuzasadnionego interesem spółki zatrzymywania w niej zysku i jednocześnie transferowania korzyści finansowych do akcjonariuszy większościowych. Podkreślano przy tym, że ocena tego, czy uchwała miała na celu pokrzywdzenie akcjonariusza lub godziła w dobre obyczaje, musi być osadzona w realiach faktycznych danej sprawy. Długofalowe interesy spółki mogą bowiem uzasadniać przeznaczenie całości zysku na fundusze celowe (tak SN w wyroku z 16 kwietnia 2004 r., syg. akt I CK 537/03).
Drugi obyczaj, na który powołał się Sąd Najwyższy w sprawie PZU, to zasada lojalności między spółką a jej akcjonariuszami. Zarząd PZU w uchwale o polityce dywidendowej z 2004 r. zapowiedział rekomendowanie walnemu przeznaczania 25–50 proc. zysku na dywidendę, jeżeli sytuacja spółki będzie na to pozwalać. Sąd stwierdził, że lojalność na linii spółka – akcjonariusz wymaga zachowania przewidywalności działań organów spółki. W wielu spółkach nie występuje uchwała o polityce dywidendowej, co również wpływa na specyficzność sprawy PZU. Ponadto nie należy przypisywać takiej uchwale zarządu zbyt dużego znaczenia, tak aby nie podważyć jednej z fundamentalnych zasad rządzących spółkami kapitałowymi, mianowicie suwerenności woli zgromadzenia.
Biorąc pod uwagę wskazane powyżej okoliczności, nie jest przesądzone, czy w podobnych przypadkach sądy bezkrytycznie przejmą rozumowanie Sądu Najwyższego wyrażone w sprawie PZU. Uzasadnione wydaje się zachowanie przez sądy daleko idącej powściągliwości w zakresie ingerencji w uchwały akcjonariuszy o przeznaczeniu zysku.

Marcin Rodek, prawnik w kancelarii PragmatIQ z Poznania