Dwie prokuratury apelacyjne odmówiły udostępnienia naukowcom informacji na temat obciążenia pracą śledczych. Chodzi o prokuratury we Wrocławiu i w Poznaniu. Nie chcą one ujawnić danych, o jakie poprosili naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ci odwołali się do prokuratora generalnego. Bezskutecznie.
Obciążenie pracą prokuratorów / Dziennik Gazeta Prawna
Utrzymane zostały decyzje odmowne. Dokonując takich rozstrzygnięć, kierowano się wyłącznie literą ustawy, a ich prawidłowość zapewne niebawem oceni sąd – przekonuje Ryszard Tłuczkiewicz, dyrektor Biura PG.
– Zadziwiające jest, że dwie jednostki, i to z poziomu apelacyjnego, odmówiły udzielenia informacji, podczas gdy 22 inne prokuratury nie miały z tym problemu – ocenia Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
– Niejednolita praktyka w tym zakresie świadczy o bałaganie, który istnieje w prokuraturze – dodaje Jacek Skała.
De facto jest to jednak spór na linii prokurator generalny – minister sprawiedliwości. Badania na temat faktycznego obciążenia pracą prokuratorów zlecił bowiem resort Jarosława Gowina, a Andrzej Seremet od początku domagał się ich wstrzymania. Podawał w wątpliwość sens analiz i zwracał uwagę na niepotrzebne koszty (ok. 40 tys. zł).
Ministerstwo przekonywało zaś, że potrzebuje danych do prac nad reformą procesu karnego i ustroju prokuratury, a nie ma pełnego zaufania do informacji z ul. Barskiej (tam mieści się PG). Wątpliwości dotyczą przede wszystkim wyliczenia średniego obciążenia śledczego sprawami. Jest podejrzenie, że prokuratorska centrala dokonuje obliczeń, uwzględniając prokuratorów funkcyjnych, na urlopach macierzyńskich lub wychowawczych.
Obciążenie pracą prokuratorów liniowych może być więc znacznie wyższe, niż podają statystyki. Znaki zapytania dotyczą też tego, że większość spraw jest zamykana tuż przed upływem okresu sprawozdawczego. Nie jest więc pewne, czy postępowania były kończone z powodów merytorycznych, czy dla celów statystyki.
Skomplikowana definicja
Obie prokuratury, odmawiając udzielenia informacji, uznały, że żądane dane to informacja publiczna przetworzona. W ich ocenie wnioskujący nie wykazali należycie szczególnego interesu publicznego, który uzasadniałby zebranie danych.
Jego definicja może być trudna do uchwycenia.
– Co to jest informacja przetworzona i co to jest szczególny interes publiczny, wiemy w zasadzie tylko z protokołów komisji sejmowej pracującej nad ustawą o dostępie do informacji publicznej oraz orzecznictwa – wskazuje Krzysztof Izdebski, ekspert od informacji publicznej ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
– W tym przypadku raczej nie ma wątpliwości, że żądane informacje stanowią informacje przetworzone. Nie mają ich zresztą sami pytający, gdyż tłumaczą we wniosku, na czym ma polegać szczególnie istotny interes publiczny w udostępnieniu tej informacji – dodaje Krzysztof Izdebski.
Szeregowi prokuratorzy są za
Dla szeregowych prokuratorów szczególny interes publiczny badań jest oczywisty. – Zmierzają do wykazania, jak fatalnie skonstruowana jest struktura organizacyjna prokuratury. Jak wielu prokuratorów zajmuje się wytwarzaniem zbędnej sprawozdawczości i zestawień. Jest to marnotrawienie sił i środków, które powinny być skierowane do walki z przestępczością – ocenia śledczy, który prosi nas o zachowanie anonimowości.
Liczy na to, że badania ukażą proporcje pomiędzy prokuratorami prowadzącymi śledztwa i występującymi w sądzie a tymi, którzy od lat nie pisali aktów oskarżenia ani nie widzieli sądowej sali.
– Prowadzone badania wykażą także i to, że prokuratura pracuje pod statystykę, pod numerek na okładce akt, zapominając, że za każdym numerkiem kryje się jakiś ludzki problem. Badania wykażą, że ogromna część spraw kończona jest w okresach statystycznych, tj. czerwcu i grudniu – dodaje.
Inne zdanie ma Prokuratura Generalna.
– Nie nazwałbym tych badań naukowymi. Sprowadzają się do zestawienia paru danych liczbowych dotyczących niektórych czynności. O wiele bardziej dogłębne analizy są przeprowadzane w samej Prokuraturze Generalnej, bez ponoszenia zbędnych wydatków ze środków publicznych – argumentuje prokurator Ryszard Tłuczkiewicz.