Uchwały zobowiązujące kierowców w strefie płatnego parkowania do podawania numeru rejestracyjnego auta podjęli radni m.in. z Warszawy, Łodzi czy Wrocławia. Brak tego numeru na bilecie parkingowym skutkuje nałożeniem kary administracyjnej w postaci opłaty dodatkowej tak, jakby kierowca nie zapłacił za parkowanie wcale.
Po naszej publikacji wojewoda mazowiecki ponownie przeanalizował uchwałę stołecznych radnych i stwierdził, że nie ma podstaw do zaskarżenia jej do sądu. Zdaniem prawników wojewody radni mają prawo nie tylko do pobierania opłat, ale i do określenia sposobu, w jaki mają być wnoszone.
A skoro radni stwierdzili, że poprzez wniesienie opłaty rozumie się nie tylko sam fakt zapłacenia za parkowanie, lecz również podanie numeru rejestracyjnego na bilecie parkingowym i wyłożenie go za szybę, to mają do tego pełne prawo.

Nie tylko legalność

– Rozumiem trochę wojewodę, który za jedyne kryterium nadzoru przyjął legalność uchwały, czyli jej zgodność z przepisami. Skoro ustawa (o drogach publicznych – red.) pozwala na pobieranie opłat i określenie sposobu ich pobierania, to teoretycznie jest wszystko w porządku. Ale moim zdaniem tego typu uchwały naruszają prawo – uważa dr Kazimierz Bandarzewski z katedry prawa samorządu terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przypomina, że choć art. 171 konstytucji mówi o tym, że działalność samorządu terytorialnego podlega nadzorowi z punktu widzenia legalności, to Polska podpisała również Europejską Kartę Samorządu Lokalnego.
– A z niej wynika, że kryterium nadzoru jest również proporcjonalność. Nakładanie obowiązków na mieszkańców musi mieć nie tylko wyraźną podstawę prawną, ale też muszą one być proporcjonalne do celów, jakie mają być osiągnięte. Skoro celem jest pobieranie opłaty za parkowanie, to czemu mają służyć dodatkowe elementy – pyta prawnik, którego nie przekonują argumenty radnych, że dzięki temu można wyeliminować przypadki odwoływania się od nałożonej kary na podstawie cudzego biletu parkingowego.
– Przecież w 99 proc. standardowa procedura, zgodnie z którą kierowca oprócz opłacenia postoju musi włożyć jeszcze bilet parkingowy za szybę, jest wystarczająca do stwierdzenia, czy ktoś wniósł opłatę, czy nie. Po pierwsze, radni nie powinni traktować wszystkich kierowców jako potencjalnych oszustów. Po drugie, to na kierowcę został przerzucony obowiązek dowiedzenia, że wniósł opłatę. A przecież to kontroler ma wykazać, że ktoś tej opłaty nie wniósł – akcentuje prawnik.
Zgadza się z nim dr Mariusz Bidziński z kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
– Rada danego samorządu może określać szczegóły uiszczenia opłaty poprzez określenie wysokości stawek. Karanie kogoś, kto zapłacił za parkowanie i nie napisał na bileciku numeru rejestracyjnego, jest działaniem wykraczającym poza pewne granice uprawnień i dobrego zwyczaju, jeśli możemy o takim mówić w prawie – przekonuje.

Nie wszystko wolno

Jak zauważają prawnicy definiowanie przez radnych tego, co należy rozumieć przez pojęcie „wniesienia opłaty”, nie jest wcale błahą sprawą. Można sobie wyobrazić, że za rok lub dwa wnosząc jakąś opłatę na rzecz gminy mieszkaniec będzie musiał tych informacji przekazywać więcej i będzie to się łączyło z kolejnymi obowiązkami.
– Na szczęście nie można nakładać na mieszkańców każdego obowiązku tylko dlatego, że są mieszkańcami. Wynika to właśnie z zasady proporcjonalności zobowiązującej uchwałodawców do posługiwania się do osiągnięcia zamierzonych celów w minimalnym zakresie środkami, które ingerują w prywatność lub nakładają obowiązki. Z samego faktu, że ustawodawca określił możliwość pobierania opłat, nie wynika, że radni mogą już tym zakresie wszystko– podkreśla dr Bandarzewski.