Nie ma już możliwości, aby wniosek pana X złożony jednego dnia został załatwiony już nazajutrz, gdy obok czekają inne - twierdzi Robert Dziwiński, główny inspektor nadzoru budowlanego.
Z początkiem roku Główny Urząd Nadzoru Budowlanego wdrożył system, dzięki któremu może niemal od razu uzyskiwać informacje dotyczące sposobu załatwiania spraw związanych z wydawaniem m.in. pozwoleń na budowę. Po co?
Od pierwszego stycznia został wprowadzony obowiązek elektronicznej rejestracji wszystkich wniosków o pozwolenie na budowę wpływających do starostw. Każda sprawa w dniu wpływu musi zostać ujawniona w systemie, podobnie zresztą jak każda czynność, która jest w związku z nią dokonywana.
Dzięki temu mamy pełną transparentność postępowania – wpis jest bowiem od razu widoczny na serwerach w urzędzie wojewódzkim i w GUNB. Dzięki temu usprawniona została praca i doszło do zdyscyplinowania organów wydających pozwolenia na budowę, m.in. w kwestii terminowości załatwiania spraw.
A były powody, żeby je dyscyplinować?
Wpłynęło do nas sporo skarg na to, że starostwa załatwiają niektóre sprawy poza kolejnością, a od inwestorów żądają uzupełnienia akt o nieuzasadnione dokumenty. To powodowało, że część petentów czuła się zdana na łaskę urzędnika. Dziś nie ma już możliwości, aby jednego dnia otrzymać wniosek od pana X i następnego dnia go załatwić, podczas gdy obok czekają inne niezakończone postępowania, które wpłynęły do urzędu wcześniej.
Mamy nadzieję, że dzięki temu systemowi organy pierwszej instancji przestaną się zastanawiać nad własnymi procedurami w zakresie załatwiania spraw administracyjnych, a zaczną stosować te, które w Polsce obowiązują od lat.
Przykłady urzędniczej pomysłowości można pewnie mnożyć.
Zdarzały się sytuacje, gdy do wniosku o pozwolenie na budowę żądano dołączenia decyzji o budowie drogi, przy czym inwestorem drogowym nie był inwestor budynku. Warto przy tym podkreślić, że jeżeli organ żąda od obywatela czegokolwiek, jakiegokolwiek zachowania lub dokumentu, jego obowiązkiem jest wskazanie podstawy prawnej tego żądania. Jeśli tego nie zrobi, nie mamy obowiązku reagować na jego wezwanie.
Mimo to dla indywidualnego inwestora uzyskanie pozwolenia na budowę to droga przez mękę.
Faktycznie bywa, że osoby, które postanowią wybudować dom, są przerażone ilością „papierów”, jakie muszą zgromadzić. To nie jest jednak prawdą. Te papiery, a raczej uzgodnienia projektu budowlanego, np. ze strażą pożarną czy z zarządcą drogi, powinien zgromadzić projektant, który podpisując umowę o sporządzeniu projektu, przyjmuje na siebie te obowiązki. Z przykrością trzeba jednak stwierdzić, że część projektantów dość chętnie wykorzystuje nieświadomość inwestorów i przerzuca na nich swoje powinności.
W zeszłym roku GUNB przeprowadzał kontrole w powiatowych inspektoratach nadzoru budowlanego.Jakie są ich efekty?
Były to kontrole problemowe, podczas których sprawdzaliśmy konkretne zachowania inspektoratów. W ich efekcie zostało wydanych wiele ocen negatywnych. Wynikają one z dwóch powodów: po pierwsze z nie najlepszej obsady kadrowej, po drugie z problemu natury ustrojowej, który powoduje, że samodzielność powiatowych inspektorów nadzoru budowlanego jest bardzo niska.
Obserwujemy ich zbyt mocne uzależnienie od starostów – w szczególności co do kształtowania polityki działania urzędu. Inspektorzy nie tworzą własnych planów kontroli, czekając na to, co zasugeruje im starosta, który choć jest ich zwierzchnikiem służbowym, nie jest jednak ich zwierzchnikiem merytorycznym.
Nie może być zatem tak, że inspektor czeka na to, co każe bądź nie każe mu zrobić starosta, a nasze kontrole pokazują, że niestety tak właśnie się dzieje.
W tej chwili trwają prace Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego, której przedstawiliśmy ten problem, postulując zmiany w przepisach. Dzisiejsze usytuowanie inspekcji powoduje bowiem, że jest ona słaba i podatna na wszelkie naciski lokalne.