W brytyjskim parlamencie są 3 tysiące lobbystów, w Waszyngtonie – 12 tysięcy, a w Brukseli – 15 tysięcy. W polskim Sejmie jest ich dziś zaledwie dwudziestu, tych oficjalnych. Prawdziwy lobbing nie odbywa się jednak na korytarzach sejmowych, tylko m.in. w pracach podkomisji, gdzie ci zarejestrowani wstępu nie mają, za to licznie przychodzą tam lobbować różnej maści eksperci.
Spotkać zarejestrowanego lobbystę z charakterystyczną czerwoną plakietką na sejmowych korytarzach to wydarzenie. Z analizy przygotowanej przez kancelarię Sejmu wynika, że przez cały 2012 r. do posłów starało się dotrzeć zaledwie 52 lobbystów reprezentujących 30 zarejestrowanych podmiotów.
Przez cały ubiegły rok lobbyści uczestniczyli tylko w 39 posiedzeniach komisji sejmowych, z czego najczęściej, bo 24 razy, komisji zdrowia. I – co ważne – na obrady komisji wybrało się ledwie 9 osób, które zarejestrowały się w Sejmie jako lobbyści. Głos podczas obrad tych komisji zabrały tylko 3 z nich. Najwięcej lobbingowych działań dotyczyło ochrony środowiska, ochrony zdrowia i prawa farmaceutycznego.
– Ale to rzeczywiście są działania sporadyczne, co nie znaczy oczywiście, że posłowie nie są poddawani lobbingowi, bo oczywiście są. Podobnie zresztą jak inni politycy czy urzędnicy. Tyle że gros tych działań dzieje się poza Sejmem – mówi posłanka PO Julia Pitera.
Najnowszy raport GRECO – antykorupcyjnej agendy Rady Europy (Grupy Państw ds. Walki z Korupcją ) – wystawił Polsce dosyć krytyczną ocenę. Zwrócono uwagę, że lobbing w naszym kraju to przede wszystkim sfera kontaktów nieformalnych i brakuje nam jasnych reguł komunikowania się posłów i senatorów z lobbystami.
Niezarejestrowani lobbyści pojawiają się często w parlamencie jako eksperci lub przedstawiciele różnych organizacji czy instytucji. Jeszcze gorzej jest w ministerstwach, gdzie prawie w ogóle nie ma opisanych standardów relacji urzędnik – lobbysta.

Lobbing w Polsce to głównie sfera kontaktów nieformalnych

– W Sejmie to obecność dziennikarzy na korytarzach w znaczniej części odgrywa rolę kontrolera zachowań posłów. Jednak korytarze ministerstw są już zamknięte przed taką publicznością, a to przecież w resortach powstaje główny zrąb prawa.
Sejm zazwyczaj wprowadza tylko drobne poprawki – mówi Pitera. Przytakuje jej Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. – Oficjalny lobbing to zaledwie drobna część podejmowanych działań. Równolegle wciąż funkcjonuje załatwiactwo, o wiele trudniejsze do skontrolowania.
Dotyczy tworzenia bardzo często skomplikowanych technicznie ustaw, gdzie zderzają się czasem mocno sprzeczne interesy wielu grup – co nie znaczy, że samo wsłuchiwanie się w te interesy jest czymś nagannym. Wręcz przeciwnie, bo przecież prawo jest tworzone dla ludzi. Chodzi jednak o zachowanie przejrzystości przy tworzeniu tego prawa – mówi Kopińska i podkreśla, że obecna ustawa o lobbingu tego nie gwarantuje.
– Lepszym rozwiązaniem byłoby rozszerzenie rejestru zarówno oficjalnych, jak i nieoficjalnych lobbystów, tak by także organizacje branżowe czy stowarzyszenia pozarządowe pojawiające się przy procesie legislacyjnym były zobowiązane jasno zadeklarować, jaki konkretnie mają interes – dodaje Kopińska.
Rzeczywiście, choć w pracach w komisjach sejmowych, a także przy konsultacjach społecznych pojawiają się opinie setek różnych podmiotów, to w rejestrze prowadzonym przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji wpisanych jest łącznie tylko 275 osób, firm czy stowarzyszeń działających jako lobbyści.
Oficjalnie zarejestrowani w Sejmie lobbyści też nie są zadowoleni z tego, jakie mają uprawnienia. Jeden z nich złożył już blisko rok temu do marszałka Sejmu wniosek z postulatem podjęcia inicjatywy uchwałodawczej zmiany ustawy, tak by mieli oni prawo uczestniczyć także w pracach podkomisji sejmowych zajmujących się konkretnymi zmianami prawnymi.
– To jest wniosek uprawniony, bo w podkomisjach toczą się główne prace. Bez możliwości udziału w nich praca lobbysty w Sejmie jest fikcyjna – mówi Pitera.