Sposobów na wyłudzenie pieniędzy jest wiele. I choć ten na króla z Czarnego Lądu (oszustwo nigeryjskie) wydaje się przereklamowany, pojawiają się nowe, bardziej wysublimowane rodzaje e-mailowych przestępstw skierowane do... prawników
Śledztwa i dochodzenia w sprawie oszustw / DGP
Jak podaje Komenda Główna Policji, oszustwo nigeryjskie lub nigeryjski szwindel (nazywany też szwindlem afrykańskim, nigerian scam bądź 419 scam – od numeru artykułu w kodeksie karnym dotyczącego tego przestępstwa) to proceder przestępczy – oszustwo, najczęściej zapoczątkowane kontaktem poprzez pocztę elektroniczną.Polega na wciągnięciu – dawniej przypadkowej, obecnie coraz częściej typowanej – ofiary w grę psychologiczną mającą na celu wyłudzenie pieniędzy.
Jej fabuła oparta jest na fikcyjnym transferze bajońskiej sumy pieniędzy z innego kraju. Zaczęło się od państw afrykańskich, ale dziś coraz częściej w grę wchodzi też np. Wielka Brytania czy Hiszpania.
Na gruncie prawa polskiego przestępstwo to zostało spenalizowane w art. 286 par. 1 kodeksu karnego jako oszustwo.

Ciężko znaleźć winnego

Zgodnie z tym przepisem kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. I choć sankcje są wysokie, wykrywalność sprawców tego typu przestępstw jest znikoma.
– Sprawcy działają obecnie także z terytorium Stanów Zjednoczonych, krajów karaibskich, Hiszpanii, Holandii, ale nadal większość prób wyłudzeń pochodzi z krajów Afryki: Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali, Republiki Południowej Afryki. W przypadku tych państw praktycznie nie istnieją instrumenty pomocy prawnej w postępowaniu karnym i pomocy policyjnej.
Wbrew obiegowym opiniom tzw. III filar Unii Europejskiej, czyli współpraca sądowa i policyjna, działa bardzo sprawnie, nawet w drobnych sprawach. Jednak w przypadku szwindli nigeryjskich praktyka jest taka, że potrzebne do podjęcia środki byłyby nieproporcjonalne do skali przestępstwa – wyjaśnia Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Podkreśla, że w praktyce sprawcy korzystają z publicznych adresów e-mail, np. Google mail, a wiadomości do potencjalnych ofiar wysyłają z kafejek internetowych gdzieś Afryce.
– Sytuacja ta pozwala na dużą swobodę działań przestępczych, do tego stopnia, że oszuści dokonujący tego typu czynów niejednokrotnie nawet nie używają narzędzi do ukrywania swojego prawdziwego adresu IP – przyznaje nadkomisarz Piotr Bieniak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Dodaje jednak, że taki stan rzeczy ma również plusy, gdyż umożliwia łatwe zidentyfikowanie adresu IP otrzymywanej korespondencji.
– Można to sprawdzić np. w serwisach umożliwiających ustalenie miejsca, skąd trafił do nas taki e-mail, poprzez serwery Who Is Database. W większości przypadków efektem takiego działania jest informacja, że sprawdzany adres IP należy do puli administrowanej z Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej czy innego afrykańskiego państwa – podpowiada Bieniak.
Eksperci wskazują, że niska wykrywalność spowodowana jest postawą pokrzywdzonych.
– Choć w wiktymologii najczęściej opisuje się to zjawisko w przypadku ofiar zgwałcenia, to także w przypadku ofiar nigerian scam wstyd jest ważnym czynnikiem, przez który ofiary po prostu nie zgłaszają popełnienia przestępstwa. Pamiętajmy, że większość oszustw nigeryjskich popełniana jest w dosyć prymitywny sposób, a w przypadku ofiary muszą być spełnione łącznie dwa warunki, do których rzadko kto chciałby się przyznać: chciwość i naiwność – podkreśla mecenas Krüger.



Przechytrzyć prawnika

Ale okazuje się, że oszuści zaczęli już nawet profilować swoją działalność. Jak wskazuje mec. Krüger, pojawiły się osobne rodzaje nigerian scam skierowane do prawników. Nabierają na udział w odzyskaniu rzekomej wierzytelności w kraju „ich jurysdykcji”.
– Sprawcy nie wskazują, że chodzi o odzyskanie wierzytelności od dłużnika np. z Polski, ale wskazują ogólnie „your jurisdiction”. To pierwszy sygnał, przy którym powinna się zapalić czerwona lampka – ostrzega mecenas Krüger.
– Sama windykacja międzynarodowa, oparta na licznych konwencjach międzynarodowych i umowach bilateralnych, jest do przeprowadzenia zawsze w sposób oficjalny i legalny, niezależnie od krajów, które w procedurze mają wziąć udział – przypomina mec. Jacek Świeca, partner zarządzający w Kancelarii Prawnej Świeca i Wspólnicy, ekspert Business Centre Club.
Niemniej niemal każdy z prawników nieraz dostał „intratną” propozycję.
– Kiedyś otrzymywałem rocznie 2–3 ogólne propozycje przechowania w depozycie fortuny spadkobierców nigeryjskich królów pisane udawanym słabym polskim. Od dwóch lat otrzymuję precyzyjne oferty współpracy skierowane do prawnika, najczęściej bez jakichkolwiek nigeryjskich konotacji.
Zleceniodawca, najczęściej z krajów Zatoki Perskiej, pisze dobrym angielskim, a warunkiem współpracy jest moje nieznaczne zaangażowanie finansowe do czasu, aż uzyskamy kontrolę nad bajońskimi sumami. I historie są nawet wiarygodne – potwierdza Andrzej Michałowski, adwokat z kancelarii Michałowski Stefański.
I podkreśla, że gdyby takie e-maile nie odnosiły skutków, zapewne nikt by ich nie wysyłał.
– A że nikt się specjalnie nie chwali nigeryjskimi klientami, to nic dziwnego. Trochę jednak głupio dać się tak podejść – dodaje.

Na co możemy zostać oszukani

● Na wygraną na loterii
Potencjalna ofiara otrzymuje pocztą elektroniczną spreparowaną wiadomość o wygraniu dużej sumy pieniędzy w jednej z narodowych loterii któregoś europejskiego kraju (najczęstsze przypadki to podszywanie się pod loterie hiszpańskie). Do powyższej informacji załączone są certyfikaty uprawdopodobniające wygraną oraz istnienie samej loterii. Oszust twierdzi, że nagrodę można odebrać osobiście, podając dokładny adres i telefony kontaktowe, lub przelewem bankowym. Mało kto decyduje się na coś więcej niż wykonanie telefonu pod podany numer, by uwiarygodnić całą historię. Ofiara więc w większości przypadków decyduje się na przyjęcie wygranej międzynarodowym przelewem bankowym. Na tym etapie pojawiają się pierwsze opłaty, które ofiara zobowiązana jest uiścić, by móc odebrać nagrodę – opłata dla prawnika, opłata za wystawienie kilku dokumentów banku i certyfikatów, do opłacenia podatku od wzbogacenia włącznie. Żadna wygrana nie istnieje, a oszust podtrzymuje kontakt tak długo, jak długo ofiara deklaruje kolejne wpłaty.
● Na aukcję internetową
Ofiara jest wyszukiwana na portalu aukcyjnym, gdzie wystawia jakiś wartościowy sprzęt elektroniczny, np. laptopa lub aparat fotograficzny. Kontakt pocztą elektroniczną nawiązuje oszust sprawiający wrażenie bardzo zainteresowanego zakupem oferowanego przez ofiarę towaru, który najczęściej ma stanowić jakiś okazjonalny prezent dla bliskiej osoby przebywającej w innym kraju niż oszust, np. w Wielkiej Brytanii. Oszustowi bardzo zależy na terminie wysyłki, gdyż prezent musi dotrzeć w konkretnym terminie. Sprzedaż ma się więc odbyć poza aukcją, jeżeli aukcji nie można zakończyć z opcją „kup teraz”. Oszust takie niedogodności chce zrekompensować nawet dwukrotnie wyższą kwotą.
Oszuści bazują na prostej socjotechnice, licząc na chciwość potencjalnych ofiar. Wielu sprzedających zgadza się wysłać towar, oczywiście po otrzymaniu zapłaty. Ofiara otrzymuje spreparowany skan potwierdzenia dokonania wpłaty pieniędzy wraz z komentarzem, iż pieniądze z Afryki przelewane są kilka dni, a prezent musi dojść niezwłocznie.
● Na rekompensatę strat poniesionych w wyniku oszustwa nigeryjskiego
Przestępca, udając najczęściej pracownika administracji państwowej lub organów ścigania Nigerii, ewentualnie upoważnionego przez organy ścigania Nigerii pracownika banku, kontaktuje się z wytypowaną ofiarą. Informuje, że rząd Nigerii postanowił odzyskać dobre imię i przeznaczył ogromną kwotę pieniędzy na odszkodowania i zadośćuczynienia dla osób pokrzywdzonych w wyniku działalności „oszustów nigeryjskich”. Po wyrażeniu zainteresowania przez ofiarę oszust przysyła kolejną część (bardziej szczegółową) historii.
Pojawiają się dokumenty wytworzone w słabej jakości, przesyłane drogą elektroniczną, potwierdzające istnienie przedmiotowego programu rządowego, co ma uprawdopodobnić całą sytuację. Niewykluczony jest również kontakt telefoniczny.
Na tym etapie pojawiają się pierwsze informacje, że ofiara musi dokonać wpłaty, by ostatecznie móc przejąć znaczną rekompensatę. Pojawiają się np. opłaty za wystawienie certyfikatów przez bank lub inne urzędy, poświadczających, że pieniądze nie pochodzą z nielegalnego źródła, za usługi prawników oraz koszty operacyjne w banku. Oszust podtrzymuje korespondencję, prosząc o kolejne wpłaty tak długo, jak długo pozwala na to naiwność ofiary.

(oprac. na podstawie materiałów KGP)