Żadne pieniądze nie mogą wynagrodzić cierpienia zwierząt - mówią obrońcy zwierząt i protestują przeciwko przepisom sankcjonującym w Polsce ubój rytualny. Minister rolnictwa chce ponownego dopuszczenia uboju w Polsce. Do części obowiązujących do niedawna przepisów poważne zastrzeżenia miał Trybunał Konstytucyjny. Rząd zajmuje się dziś projektem nowelizacji tych przepisów.

Katarzyna Topczewska z fundacji VIVA mówi, że nawet argumenty ekonomiczne nie mogą usprawiedliwiać męczenia zwierząt. Dodaje, że zaledwie 27 ubojni w Polsce prowadzi ubój rytualny, czyli mniej niż 3 procent wszystkich zakładów.

- Te ubojnie prowadzą także ubój metodą tradycyjną z ogłuszeniem. Więc to nieprawda, że będą musiały zwalniać pracowników. Mogą zająć się produkcją tradycyjną - mówi działaczka fundacji VIVA.

Zdaniem Katarzyny Topczewskiej przepisy Unii Europejskiej pozwalające na ubój rytualny zostały wprowadzone po to, by zaspokoić potrzeby lokalnych społeczności. Tymczasem w Polsce wykorzystuje się je do tworzenia rzeźnego przemysłu eksportowego.

Przekonuje, że w innych państwach Wspólnoty społeczności religijne otrzymują specjalne zezwolenia na ubój rytualny na własne potrzeby. W Polsce natomiast robi się z tego dochodowy przemysł. - U nas to była jakaś wolna amerykanka - mówi.

W listopadzie ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny uznał rozporządzenie ministra rolnictwa regulujące kwestię uboju rytualnego za niezgodne z konstytucją. Od 1 stycznia w Polsce nie ma przepisów, które dopuszczałyby ubój rytualny.

Minister rolnictwa chce to zmienić. Przygotowany przez resort rolnictwa dokument reguluje kwestie uboju rytualnego - uchyla jeden z artykułów ustawy, który mówi, że uboju zwierzęcia można dokonać tylko po uprzednim jego ogłoszeniu.

Zaczną wówczas obowiązywać przepisy unijnego rozporządzenia, które dopuszcza ubój bez ogłuszenia, zgodnie z wymaganiami religijnymi - pod warunkiem, że jest on dokonywany w rzeźni.