Strażnicy leśni, straże rybacka i łowiecka, straż parku, inspektorzy transportu drogowego i Straż Ochrony Kolei mają otrzymać prawo używania paralizatorów o natężeniu powyżej 10 mA. Resort spraw wewnętrznych twierdzi, że rozszerzenia katalogu środków przymusu domagały się same służby. Jednak część formacji domagała się prawa używania paralizatorów tylko wobec zwierząt, a nie wobec ludzi. W przyjętych przez rząd założeniach do nowej ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej zabrakło takiego podziału.
– Lasy Państwowe wnioskowały o możliwość używania paralizatorów przez Służbę Leśną, jednakże tylko w stosunku do zwierząt agresywnych. Strażnicy podczas czynności służbowych są często narażeni na ich ataki – wskazuje Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
Strażnicy leśni chcą tych urządzeń, bo nie mają prawa stosować wobec zwierząt pocisków usypiających. Także przedstawiciele straży łowieckiej zabiegali o prawo używania paralizatorów jedynie wobec zwierząt.
– Wnosiliśmy o to, aby paralizator mógł nam służyć jako ochrona przed atakami np. agresywnych psów – potwierdza Stefan Wojciechowski, komendant wojewódzki Państwowej Straży Łowieckiej w Poznaniu.
Co innego straż rybacka.
– Zależało nam na uzyskaniu prawa do używania paralizatorów wobec kłusowników – przyznaje Wiesław Niemyski, komendant wojewódzki Państwowej Staży Rybackiej z Olsztyna.
– W ustawie powinny się znaleźć ścisłe zasady używania tych urządzeń – dodaje.

Prawa ludzi

– Wymaganie ustawowej podstawy użycia środków przymusu bezpośredniego, w tym paralizatorów, wynikające z art. 31 ust. 3 i 41 konstytucji odnosi się wyłącznie do zasad ograniczania praw i wolności obywatelskich – wskazuje też Mirosław Wróblewski, radca prawny, członek zarządu Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej.
Tłumaczy, że skoro ustawą wprowadza się takie ograniczenia, to jest oczywiste, że mają być one stosowane względem ludzi.
– Inaczej doszlibyśmy do paradoksalnych wniosków. Jeśli jednak ustawodawca uważa, że trzeba uregulować użycie takich urządzeń względem zwierząt, tym większej troski o szczegółowość i proporcjonalność rozwiązań prawnych należałoby wymagać przy ich zastosowaniu względem obywateli – dodaje.

Bez LRAD-ów

Wszystko wskazuje na to, że służby nie otrzymają natomiast prawa używania LRAD-ów (Long Range Acoustic Device), kontrowersyjnych urządzeń do ogłuszania wybranych osób w tłumie. W przyjętych przez rząd założeniach nie ma ich w katalogu środków przymusu bezpośredniego. Jest tylko mowa o środkach pirotechnicznych o właściwościach ogłuszających lub olśniewających.
– Nie sądzę, aby LRAD-y można było tak zakwalifikować – wskazuje Barbara Grabowska, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Pierwotna wersja założeń przewidywała m.in. środki o właściwościach obezwładniających, łzawiących, ogłuszających. To mogłoby umożliwić stosowanie LRAD–ów, co krytykowały Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Amnesty International Polska.
Policja już jednak kupiła sześć takich urządzeń. Ujawniony wczoraj raport NIK potwierdza, że doszło do nieprawidłowości: przed ich zakupem nie zbadano zapotrzebowania, a w przetargu naruszono zasady prawa zamówień publicznych (parametry spełniało tylko jedno urządzenie).
NIK wytyka policji także, że przepisy nie pozwalają jej na używanie LRAD-ów. Z tego powodu w kupionych LRAD-ach na polecenie Komendy Głównej Policji zdezaktywowano przyciski uruchamiające precyzyjne ogłuszanie. Policja wykorzystuje więc drogi sprzęt do... przekazywania komunikatów.
– Zapoznamy się z dokumentem NIK i poddamy go wnikliwiej analizie. Dopiero wtedy będą wyciągane wnioski na temat zakupu LRAD-ów – deklaruje Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSW.