Zasada, że asystent sędziego współpracuje najwyżej z dwoma sędziami, przeszła do lamusa. Zniosło ją obowiązujące od wczoraj rozporządzenie w sprawie czynności asystentów sędziów (Dz.U. z 2012 r. nr 1270). Zgodnie z nim asystent zostaje przypisany do konkretnego wydziału, gdzie na zlecenie sędziów i pod ich kierunkiem sporządzać będzie projekty zarządzeń, orzeczeń lub ich uzasadnień.
– Resort te zmiany motywował tym, że dotychczasowy przepis był iluzoryczny, bo asystenci i tak współpracowali z większą liczbą sędziów niż ta określona w przepisach. Nowym rozporządzeniem usankcjonowano więc praktykę naruszania przepisu uprzednio obowiązującego – wskazuje Piotr Kwaka, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów (OSAS).
Rozporządzenie już na etapie projektu zostało negatywnie zaopiniowane m.in. przez Krajową Radę Sądownictwa.Rada podkreślała, że stanowi ono odejście od dotychczasowego optymalnego modelu, jakim było powiązanie asystenta z osobą sędziego, co prowadziło do wzmocnienia współpracy między nimi.
Asystenci obawiają się też, że rozporządzenie stanie się pretekstem do przerzucania na nich czynności sekretarskich.
W jego par. 2 widnieje bowiem zapis, że w uzasadnionych wypadkach, jeżeli wymagać tego będą zasady sprawności, racjonalności lub ekonomicznego i szybkiego działania, sędzia będzie mógł zlecić asystentowi sędziego także wykonanie innych czynności niezbędnych do przygotowania spraw sądowych do rozpoznania.
– Resort zapowiada bowiem, że do 2015 r. zwiększeniu ma ulec liczba etatów asystenckich, a ma się to odbywać poprzez likwidację etatów urzędniczych. Wobec tego pewne jest, że część czynności sekretarskich spadnie na asystentów – podkreśla Kwaka.
Jedynym pozytywem – jak podkreśla rozmówca – jest odejście przez resort sprawiedliwości od pomysłu, zgodne z którym asystenci byliby zobowiązani do sporządzania wokand, w których mieli codziennie wyliczać, jakie czynności w danym dniu wykonali.