Naczelny Sąd Administracyjny oddalił we wtorek skargi czterech kandydatów na sędziego, których powołania na to stanowisko odmówił prezydent Lech Kaczyński. Sądy administracyjne nie mogą rozstrzygać, czy prezydent miał takie prawo - orzekł NSA.

W sumie skargi do Naczelnego Sądu Administracyjnego złożyło dziesięciu kandydatów, których prezydent Kaczyński nie powołał na sędziego w latach 2005-2008. We wtorek NSA orzekł w sprawie czterech z nich. Skargi sześciu pozostałych kandydatów będą rozpatrywane 16 i 17 października.

Każdy z kandydatów złożył do sądu po dwie skargi - jedną na odmowę powołania na stanowisko sędziego, mimo wniosku o to Krajowej Rady Sądownictwa, drugą - zarzucającą prezydentowi RP bezczynność w wydaniu postanowienia o powołaniu na urząd sędziego.

Ich skargi trafiły do NSA wskutek niekorzystnych dla nich rozstrzygnięć Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. WSA zgodził się z prezydentem RP, że decyzja o powołaniu lub odmowie powołania danej osoby na stanowisko sędziego nie podlega kontroli sądu administracyjnego. Wprawdzie konstytucja zalicza prezydenta do władzy wykonawczej, ale nie oznacza to, że prezydent należy do administracji publicznej - tłumaczył WSA.

"Mówienie, iż prezydent jest organem władzy administracyjnej jest niedopuszczalne"

Podobną argumentację przyjął we wtorek NSA. Sąd orzekł, że postanowienie prezydenta odmawiające powołania na stanowisko sędziego nie należy do spraw administracyjnych. Zdaniem NSA, sąd administracyjny, który kontroluje działalność administracji publicznej, nie może ingerować w tak doniosły akt, jakim jest powołanie sędziów. Ponadto - jak powiedziała sędzia przewodnicząca Barbara Adamiak - "procedura postępowania przed Krajową Radą Sądownictwa jest na tyle szczególna, że wyłącza sądownictwo administracyjne z trybu nominacji sędziów".

W krótkim uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Masternak-Kubiak stwierdziła, że "mówienie, iż prezydent jest organem władzy administracyjnej jest niedopuszczalne, ponieważ nie mógłby on wówczas decydować o składzie osobowym władzy sądowniczej".

Sędzia NSA przypomniała, że przy powoływaniu sędziów uczestniczą dwa organy: Krajowa Rada Sądownictwa i prezydent RP. To oznacza, że Krajowa Rada wnioskuje o powołanie danego sędziego, ale prezydent w żaden sposób nie jest zobowiązany do tego, aby powołać wszystkich kandydatów, których mu ona przedstawiła, może ich - jak dodała sędzia - w ogóle nie powoływać.

"Władza prezydenta, mimo że dyskrecjonalna, nie jest arbitralna"

Jednocześnie - jak podkreśliła sędzia Masternak-Kubiak - władza prezydenta, mimo że "dyskrecjonalna", nie jest "arbitralna". "Dowolność i arbitralność prezydenta miałaby miejsce wówczas, gdyby prezydent powoływał sędziów bez udziału Krajowej Rady Sądownictwa" - powiedziała sędzia. "Wtedy dopiero można by było mu zarzucić, że powołał kogoś w sposób arbitralny" - dodała. "Prezydent ma natomiast - po przedstawieniu kandydatów przez Krajową Radę Sądownictwa - prawo do własnej oceny i ukształtowania składu osobowego sędziów tak, by on w pełni realizował założenia demokratycznego państwa prawnego" - powiedziała sędzia Masternak-Kubiak.

Zaraz po ogłoszeniu wyroków wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar zapowiedział złożenie w tej sprawie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego.

Trybunał zajmował się już sprawą kandydatów na stanowisko sędziego 19 czerwca 2012 r. (SK 37/08). Wówczas jednak umorzył postępowanie, bo uznał, że nie została wyczerpana droga sądowo-administracyjna - skargi kandydatów nie zostały rozpatrzone przez Naczelny Sąd Administracyjny. Po wtorkowych wyrokach NSA ta formalna przeszkoda przestanie istnieć i - jak zapowiedział Bodnar - sprawa ponownie wróci do Trybunału.