Wielka Brytania jako pierwszy kraj w Europie złamała monopol prawniczych kancelarii na doradztwo. Prawo Tesco ma przynieść drastyczną obniżkę cen za usługi.
Do kiosku po gazetę, na zakupy do supermarketu, potem kino, a w międzyczasie wizyta w tzw. ABS po poradę prawną – i wszystko w jednym centrum handlowym. Utopia? Bynajmniej.
W Anglii i Walii już działa tzw. Tesco law, prawo Tesco, na mocy którego firmy prawnicze mogą ubiegać się o licencje na świadczenie prostych porad prawnych po z góry ustalonych cenach poza kancelariami. Choćby w centrach handlowych.
ABS znaczy tyle, co alternatywna struktura biznesowa. Jego istotą jest zezwolenie kancelariom prawnym na pozyskiwanie kapitału na takich samych zasadach, jak robią to inne spółki, na dodatek ich właściciele oraz menedżerowie nie muszą mieć wykształcenia prawniczego.
Co więcej, Tesco law daje możliwość zakładania przedstawicielstw w dowolnym punkcie. – Utrzymanie kancelarii staje się coraz droższe. Do niedawna wystarczały nam biurka i komputery, a dzisiaj klienci chcieliby np. przez internet sprawdzać, na jakim etapie znajdują się ich zlecenia – mówi nam Andrzej Michałowski z kancelarii Michałowski Stefański.
Czy podobne zmiany czekają także polskie kancelarie? – Umożliwienie pozyskiwania środków z zewnątrz w dłuższej perspektywie jest nieuniknione. Brytyjczycy dobrze rozpoznają to, co się dzieje na świecie i są świadomi, że muszą nadążać za zmianami, a nie zamykać się w twierdzy – dodaje.

Trzęsienie ziemi

Zmiany były dyskutowane przez lata; pierwsze projekty przepisów przedstawił poprzedni, laburzystowski rząd, a w życie wprowadzili je już rządzący torysi.
Dyskusja zaczęła się dekadę temu, gdy władze w Londynie poleciły byłemu wiceszefowi Banku Anglii sir Davidowi Clementiemu, osobie bez wykształcenia prawniczego, przygotowanie raportu na temat postulowanych i oczekiwanych zmian w systemie porad prawnych. Pożądanych z punktu widzenia klientów, a niekoniecznie prawników; większość członków komisji stanowili wszak specjaliści z innych dziedzin.
To właśnie w raporcie Clementiego, opublikowanym w lipcu 2003 r., pojawiła się propozycja ABS. Wprowadzenie zmian zajęło lata, ale obecnie tak liberalnego rynku usług prawnych nie ma żaden inny kraj na świecie. Chociaż są ludzie, którzy krytykują władze za zbytni protekcjonizm, skarżąc się, że od momentu złożenia wniosku do uzyskania licencji od Urzędu Regulacji Usług Doradców Prawnych (SRA) może upłynąć nawet kilka lat.
Coś w tym jest: bariera wejścia jest faktem, skoro do rejestru SRA wpisano dotychczas 31 firm, tymczasem tylko przez dwa pierwsze miesiące do urzędu wpłynęło 96 wniosków w tej sprawie. Są wśród nich relatywnie niewielkie przedsiębiorstwa, ale są też duże kancelarie.
Jak wynika z danych dziennika „Financial Times”, jedna trzecia ze stu największych kancelarii planuje przynajmniej pozyskanie dodatkowych środków na rynku. Jedna z nich już teraz rozmawia na ten temat z Lloyds Banking Group, czołową instytucją bankową w Zjednoczonym Królestwie.
Podpisanie umowy dałoby szansę na otwarcie oddziałów porad prawnych (bądź prawno-finansowych, bo ustawa pozwala na łączenie działalności) w tysiącu placówek bankowych należących do grupy. Celem rządu nie są jednak reformy dla samych reform. Londyn ma nadzieję, że tak daleko idąca deregulacja znacząco obniży ceny usług prawniczych. I pewnie się nie przeliczy.
– ABS wprowadzą więcej rywalizacji na rynku, proponując konkurencyjne ceny, wyższy standard usług i większy wybór dla klientów.
Brytyjscy prawnicy są najlepsi na świecie, a umożliwienie im szukania zewnętrznego finansowania da im kolejne możliwości do rozwoju – mówił wprowadzający ustawę parlamentarny podsekretarz stanu ds. usług prawniczych i pomocy prawnej (potocznie zwany ministrem sprawiedliwości) Jonathan Djanogly. – Ustawa to trzęsienie ziemi w naszej branży – dodał w rozmowie z „FT” sir Nigel Knowles z DLA Piper, jednej z największych firm prawniczych na świecie.



Proste jak kupno fasoli

W uzasadnieniu ustawy napisano, że w perspektywie kilku lat pozyskanie prostej porady prawnej czy zawarcie standardowej umowy, np. o kupnie nieruchomości, powinno być tak łatwe, jak kupno puszki fasoli.
Nie tylko dlatego nowe przepisy, które weszły w życie niemal rok temu (ale pierwsze licencje zostały wydane dopiero z końcem marca), zostały potocznie nazwane imieniem popularnej sieci supermarketów.
Tesco w ramach poszerzania działalności ma bowiem – jak twierdzi część mediów – plany zainwestowania w małe firmy prawnicze i zorganizowania punktów konsultacji prawnych na terenie posiadanych sklepów wielkopowierzchniowych.
Tesco od lat poszerza swoją ofertę. W ostatniej dekadzie firma rozpoczęła ekspansję poza rynek sprzedaży detalicznej. We współpracy z Royal Bank of Scotland powstał Tesco Bank, w całości przejęty przez Tesco w 2008 r. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy pod marką Tesco powstały m.in. salony piękności, sklepy z oponami, internetowe centra handlu złotem, a nawet studio filmowe, którego produkcje mają być rozpowszechniane wyłącznie za pośrednictwem sieci.
Teraz można będzie liczyć też na sieć punktów porad prawnych pod marką Tesco.
– Trudno sprzeciwiać się naturalnemu rozwojowi cywilizacji. Skoro ludzie przenoszą aktywność do centrów handlowych, dlaczego nie miałyby się tam pojawiać także oferty prawników. Nie ma w tym nic złego – mówi Michałowski. – Z drugiej jednak strony klientowi powinno się zapewnić poufność, komfort rozmowy o ważnych, często intymnych sprawach.
Nie wyobrażam sobie, by były to otwarte punkty przy stoliku w ciągu komunikacyjnym w galerii handlowej. Są granice, których przekroczyć nie wolno – dodaje.
Kluczowym inwestorem będą jednak najpewniej banki. Niektóre, z wymienionym Lloydsem na czele, już teraz planują agresywną ekspansję w branży.
Eksperci przewidują prawdziwą rewolucję. Ostrożne szacunki mówią, że w ciągu najbliższych pięciu lat może upaść nawet 1/4 kancelarii prawnych.
Zapowiada się poważna walka. Wartość rynku doradztwa prawnego jest oceniana na 23 mld funtów rocznie (118 mld zł). Już teraz w brytyjskiej telewizji pojawiły się pierwsze reklamy firm oferujących usługi prawnicze.
Najpewniejszym skutkiem reform jest obniżenie cen. Eksperci podkreślają, że na drogie doradztwo w renomowanych kancelariach popyt i tak zawsze będzie – dużym firmom oraz najbogatszym obywatelom zależy przede wszystkim na jakości usług. Jednak mniejsze kancelarie mają się czego obawiać, o ile same nie zdecydują się na wyjście do ludzi.
Pomieszczenie przy Tesco, tuż obok salonu telefonii komórkowej, kosztuje znacznie mniej niż luksusowe wnętrza na reprezentacyjnej ulicy londyńskiego City.
Wszystko to nie oznacza, że w ABS będzie można rozwiązać każdy problem prawny. W przypadku bardziej skomplikowanych przypadków będzie to po prostu niemożliwe. Klientom trzeba bowiem zapewnić pełną gwarancję zachowania tajemnicy zawodowej, ochrony danych osobowych i pewien zasób intymności, potrzebny w trudnych sytuacjach życiowych.
W grę wchodzą raczej najprostsze usługi – porady w sprawach spadkowych, usługi notarialne, standardowe umowy dotyczące sprzedaży nieruchomości czy założenia firmy. Dlatego też prawnicy pracujący dla ABS nie będą pobierali opłat w zależności od czasu spędzonego z klientem. Cennik będzie sztywny.
Niektóre firmy planują też wprowadzenie abonamentów. I tak np. LawVest w ramach marki Riverview oferuje pełną obsługę prawną dla firm zatrudniających do pięciu pracowników w cenie 2400 funtów (12,3 tys. zł) rocznie.
Za ewentualną reprezentację klientów na sali sądowej w przypadku pozwu trzeba będzie płacić ekstra. LawVest nie ujawnia swoich właścicieli, ale „FT” ustalił, że co najmniej 12 proc. udziałów należy do DLA Piper, trzeciej największej firmy prawniczej na świecie pod względem przychodów, które w ubiegłym roku sięgnęły 2 mld dol.



Kontratak

Co oczywiste, nie wszyscy są zachwyceni nowym prawem. Uderzenie nieoczekiwanie przyszło ze strony Nowojorskiego Stanowego Stowarzyszenia Adwokatów (NYSBA), które zakazało tamtejszym prawnikom pracy w kancelariach, których właścicielami nie są wykształceni prawnicy.
NYSBA zrzesza 77 tys. adwokatów i jest największą branżową grupą interesów w Stanach Zjednoczonych. Także część kancelarii z Wysp Brytyjskich mocno sprzeciwiała się nowym przepisom, bojąc się o własną pozycję na rynku, a klientów strasząc obniżką jakości udzielanych porad.

Uzyskanie prostej porady prawnej czy zawarcie standardowej umowy, np. kupna mieszkania, ma być łatwe jak kupno puszki fasoli

Ponad 100 kancelarii zjednoczyło się w ramach koalicji QualitySolicitors. W ramach kontrofensywy wyprodukowano 90-sekundowy klip, który został puszczony m.in. w porze największej oglądalności – przed ogłoszeniem wyników show „Dancing on Ice”, czyli odpowiednika naszych „Gwiazd tańczących na lodzie”. Kampania kosztowała – według dziennika „The Guardian” – 15 mln funtów (77 mln zł).
QualitySolicitors argumentują, że zmiany zagrażają też niezależności prawników. – Rząd wydaje się nie przejmować, że wprowadzenie alternatywnych struktur biznesowych naraża na ryzyko niezależność doradztwa prawnego poprzez uzależnienie go od zysków właścicieli – mówił na antenie BBC przedstawiciel QualitySolicitors Clive Sutton.
– Takie ryzyko istnieje, dlatego niektóre państwa, jak np. Dania, zezwalając na funkcjonowanie spółek kapitałowych doradztwa prawnego, nakazały zarazem, by ich właścicielami byli wyłącznie prawnicy. Londyn się na to jednak nie zdecydował – mówi DGP Andrzej Michałowski.
Jego zdaniem Brytyjczycy wytyczyli kierunek, w którym w perspektywie kilku lat pójdą reformy także w Europie kontynentalnej, w tym w Polsce. – Różnica jest taka, że oni się do tego długo przygotowywali, a nas te zmiany zaskoczą. Z drugiej strony i w Polsce uczestniczyłem w dyskusjach, czy nie stworzyć np. prawobusów – autobusów, którymi prawnicy jeździliby po mniejszych miejscowościach i udzielali porad prawnych – zastanawia się nasz rozmówca.