Rozumiem pana Gowina - tak prezes gdańskiego sądu okręgowego Ryszard Milewski skomentował słowa ministra sprawiedliwości, który opowiedział się za odwołaniem z funkcji oraz za postępowaniem dyscyplinarnym wobec Milewskiego.

Stanowisko Jarosława Gowina ma związek z rozmową telefoniczną, w trakcie której osoba podająca się za urzędnika kancelarii premiera miała ustalać z Milewskim szczegóły związane m.in. ze sprawami sądowymi szefa Amber Gold.

Sędzia się broni i rozumie ministra, ale nie ustąpi

Milewski rozmawiał z dziennikarzami w czwartek po spotkaniu z prezesem Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Na pytanie, czy złoży dymisję sam, odpowiedział: "nie wiem, zobaczę". "Jeśli jest oczekiwanie, to zobaczymy. Ja ministra informowałem o wszystkim, jaka jest sytuacja" - powiedział.

"Nie będę dziś tego komentował. Sprawa jest w prokuraturze i ABW. Złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wszystkie dokumenty z tym związane, które przyszły. To nie chodzi tylko o moją rozmowę" - powiedział dziennikarzom Milewski, zapytany, czy poda się do dymisji po ujawnieniu nagrania.

W rozmowie z TOK FM prezes sądu powiedział, że nie ma zamiaru ustępować ze stanowiska. "Do żadnej dymisji się nie podaję. Taśmy są zmanipulowane, bardzo dobrze byłoby, gdyby prokuratura to zbadała (...) Teraz czekam na decyzję prokuratury i ABW" - oświadczył.

Sędzia przyznaje, myślałem, że dzwonią z kancelarii premiera...

Na pytanie, dlaczego podczas rozmowy z osobą podającą się za pracownika kancelarii premiera konsultował terminy rozprawy, Milewski odparł, że nie może tego komentować. "Zostałem rzeczywiście zaskoczony, w pierwszej chwili myślałem, że to jest z kancelarii premiera" - zaznaczył.

Sędzia mówi, że były dwie rozmowy, a zrobiono nich jedną...

W rozmowie z RMF FM Milewski powiedział, że dwie rozmowy, jakie odbył, zostały połączone w nagraniu w jedną. "Pamiętam, że mówiłem jeszcze o tym składzie, że sędziowie są niezawiśli, to tego tam nie ma. Były też inne rzeczy. Zresztą to były dwie rozmowy, które zostały przedstawione jako jedna, to już jest manipulacja" - mówi Milewski, cytowany na stronie radia. Odniósł się do fragmentu nagrania, w którym zapytany, czy skład sędziowski jest zaufany, odpowiedział twierdząco. "Ja zrozumiałem to w tym sensie, że mieli to być sędziowie doświadczeni" - tłumaczył.

Po mailu sędzia zawiadomił Gowina. Ten podziękował

Ujawnił też, że po otrzymaniu maila, rzekomo od szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, powiadomił prokuraturę i ministra Gowina. "Pan minister bardzo podziękował mi za informację. Powiedział, że bardzo dobrze zrobiłem, że zawiadomiłem służby. Spytał, kiedy był pierwszy telefon. Podziękował" - powiedział Gowin RMF.

Gowin uruchomił procedurę odwoławczą sędziego

Na czwartkowej konferencji prasowej Gowin powiedział, że wystąpił do Krajowej Rady Sądownictwa o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, a jeśli treść nagrania się potwierdzi, to oczekuje podjęcia wobec sędziego postępowania dyscyplinarnego. Gowin podał, że wystąpił też do KRS o opinię w związku z zamiarem odwołania prezesa Milewskiego.

O sprawie poinformowała w czwartek "Gazeta Polska Codziennie". Jak podała, 6 września do prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku zadzwonił ktoś, kto przedstawił się jako urzędnik z kancelarii Donalda Tuska. W rozmowie tej szef sądu miał prosić o instrukcje, czy przyspieszać posiedzenie sądu ws. zażalenia na aresztowanie Marcina P., prezesa Amber Gold. Prezes sądu miał też umówić się na spotkanie z premierem: wstępnie wyznaczono datę 13 września.

Gdańska prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie po zawiadomieniu prezesa gdańskiego sądu.