Kary pieniężne, które sądy mogą od roku nakładać na rodziców nierespektujących zasad komunikowania się drugiego rodzica z dzieckiem, są mało skuteczne. Prawnicy apelują więc o szybką nowelę przepisów.
Wykonywanie władzy rodzicielskiej / DGP
50 złotych – taką karę zdaniem jednego z polskich sądów powinien ponieść rodzic, który utrudnia kontakt z dzieckiem drugiemu rodzicielowi. Prawnicy alarmują więc: sumy pieniężne zasądzane przez sądy są rażąco niskie, a postępowania o ukaranie ciągną się w nieskończoność. W efekcie wyroki ustalające zasady kontaktowania się rodzica z dzieckiem nadal nie są respektowane.

Nowela miała pomóc...

13 sierpnia 2011 r. weszła w życie nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego (Dz.U. z 2011 r. nr 144, poz. 854), która wprowadziła do polskiego porządku prawnego nowy instrument mający zdyscyplinować byłych partnerów bezpodstawnie utrudniających kontakty z dzieckiem ustalone np. w wyroku rozwodowym.
– Obecne uregulowanie przewiduje, że na rodzica sąd może nałożyć oznaczoną kwotę pieniężną za każde naruszenie obowiązku. Pieniądze te orzekane są na rzecz drugiego z rodziców. Zanim jednak sąd ustanowi taką karę, najpierw zagraża jej nałożeniem – tłumaczy prawnik Marcin Zaborek, autor bloga kontaktyzdzieckiem.pl, do niedawna zawodowy kurator rodzinny.
Przepis ten zastąpił poprzednie trudne do wyegzekwowania unormowanie, które za utrudnianie kontaktów z dzieckiem przewidywało karę grzywny (do 1 tys. złotych płatną na rzecz Skarbu Państwa) z możliwością zamiany na areszt tymczasowy. Jak się jednak okazuje, nowe regulacje niewiele tutaj zmieniły.
– Sprawy o kontakty i ich realizację są jednak nadal jednymi z najtrudniejszych. Rodzice grają w nich swoimi emocjami, a dzieci są elementem przetargowym – zauważa sędzia Beata Zientek, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych.

...a niczego nie zmieniła

Zdaniem prawników, choć idea zawarta w nowych przepisach jest słuszna, w praktyce występują bardzo duże problemy z wdrożeniem jej w życie.
– Aby złożyć wniosek do sądu o ukaranie, należy nie tylko uprawdopodobnić, że do kontaktów nie doszło, ale także mieć na to niezbite dowody, najlepiej w postaci interwencji policji. Ta jednak coraz częściej wobec rodziców, którzy proszą o pomoc, kieruje wnioski do sądu o ukaranie za bezpodstawne wezwanie – zauważa adwokat Marcin Muśnicki, ekspert prawa rodzinnego.
I dodaje, że należy pamiętać, że policja ma obowiązek sporządzić z takiego wezwania notatkę i w razie prośby sądu ją wydać.
– W przeciwnym razie rodzic, któremu utrudniane są kontakty, zostałby pozbawiony ochrony prawnej – argumentuje mecenas Muśnicki.



Niestraszna kara

Prawnicy narzekają także na czas trwania postępowań o ukaranie.
– W tej kwestii niewiele się zmieniło. To, że stosuje się inne przepisy, absolutnie nie znaczy, że sprawy toczą się szybciej. Wnioski o ukaranie są rozpoznawane w zasadzie na równi z innymi sprawami, w każdym razie nie są priorytetowe. Nadal w wielu sądach można czekać kilka miesięcy na termin rozprawy – ocenia Marcin Zaborek.
I wskazuje, że nierzadko spotykane są sprawy, gdzie konieczne jest wyznaczenie kolejnego terminu z powodu np. niestawiennictwa osób wezwanych czy konieczności przeprowadzenia postępowania dowodowego. A to powoduje, że od momentu, kiedy doszło do utrudnienia kontaktu, upływają kolejne miesiące.
– Następnie zazwyczaj wnoszone jest zażalenie na wydane postanowienie, co powoduje, iż w zasadzie pierwsza sankcja za utrudnianie kontaktów może nastąpić po przeszło roku od pierwotnego naruszenia orzeczenia będącego przedmiotem postępowania – podkreśla mecenas Zaborek.
– Aspekt władzy rodzicielskiej, kontaktów czy ich nierespektowania, wydaje się być ustawowo niezwykle dobrze zabezpieczony. Jest to jednak zabezpieczenie tylko na papierze. Wydaje się, że tego typu sprawy powinny być rozpatrywane w postępowaniu przyspieszonym, gdzie obowiązywałby rygoryzm terminów – poddaje pomysł Marcin Muśnicki.
Jego zdaniem postępowania o ukaranie nie mogą trwać długo. Kiedy bowiem tak się dzieje, dochodzi do kolejnych nierespektowanych kontaktów oraz następuje zanik więzi między dzieckiem a rodzicem, którego kontakty są ograniczane.
Kolejny problem dotyczy wysokości zasądzanych kar.
– W zeszłym tygodniu złożyłem drugoetapowy wniosek o ukaranie w sprawie, gdzie do marca tego roku było niezrealizowanych 55 kontaktów, a mój klient nie widział swojej córki niemal rok. Choć wnioskowaliśmy o ukaranie w kwocie 2 tys. złotych, sąd zadecydował zasądzić 50 złotych za każdy niezrealizowany kontakt – przedstawia stan faktyczny jednej ze swoich spraw mecenas Muśnicki.
Według niego takie rozstrzygnięcia nie są rzadkością. Najwyższa kara, jaka została w jego sprawach zasądzona, wynosiła tysiąc złotych.
Pomimo iż prawnicy wskazują, że kwoty orzekanych kar są za niskie, w Ministerstwie Sprawiedliwości próżno szukać szczegółowych statystyk w tym zakresie.
– Wydział nie dysponuje danymi dotyczącymi liczby spraw o ukaranie rodzica za uniemożliwianie kontaktów z dzieckiem – przyznaje Joanna Dębek z biura prasowego w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Sędziowie zdają sobie sprawę z tego, że w odczuciu społecznym ferowane przez nich wyroki są za mało dotkliwe.
– Kary mogą wydawać się niskie, ale proszę pamiętać, że muszą być dostosowane do warunków finansowych rodzica. W przeciwnym razie kara może odbić się na dziecku – argumentuje sędzia Beata Zientek.
Podobnego zdania jest Marcin Musiński.
– Zasądzone pieniądze mogą być bowiem odebrane z alimentów. Wielu z moich mocodawców właśnie z tego powodu rezygnuje z egzekucji należności – wyjaśnia ekspert.
Tymczasem Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, członek Krajowej Rady Sądownictwa, uważa, że kary powinny zaczynać od 1,5 tys. zł, gdyż dopiero wówczas stanowiłyby realny bat dla krnąbrnych rodziców.
Ale problem zbyt niskich kar to nie wszystko. Trudności zachodzą również w zakresie ich egzekucji.
– Przy założeniu, że osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem jest osobą w miarę majętną i zasądzane będą wysokie kary za utrudnianie kontaktów, ta instytucja ma rację bytu. A to dlatego, że ograniczający odczuje sankcje na własnym majątku. W momencie gdy utrudniający kontakt nie dysponuje jednak majątkiem, egzekucja może okazać się nieskuteczna – twierdzi Marcin Muśnicki.

Korekta niezbędna

Prawnicy zauważają, że już niewielkie zmiany w przepisach mogłyby doprowadzić do zmiany sytuacji.
Zdaniem mecenasa Muśnickiego wystarczyłoby wprowadzić poprawki w art. 58 par. 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 788) i dopisać, aby w wyroku orzekającym rozwód sąd nie tylko rozstrzygał o władzy rodzicielskiej, alimentach, kontaktach rodziców z dzieckiem, ale i określał kwotowo sumę pieniężną dla każdego z rodziców za zawinione nieprzestrzeganie wyznaczonych kontaktów. To samo, jego zdaniem, sądy rodzinne powinny czynić w sprawach w postępowaniu nieprocesowym o ustalenie bądź zmianę kontaktów.
– W ten sposób i w jednym, i w drugim wypadku sądy mogłyby różnicować kwoty dla każdego z rodziców w oparciu o zbadanie ich możliwości zarobkowych, co i tak czynią w sprawach o rozwód i separację, a także w miarę często w sprawach o kontakty. Egzekucja sum pieniężnych powinna zaś opierać się na przepisach dotyczących alimentów – proponuje Muśnicki.
Jego zdaniem istnieje również możliwość (wzorem przestępstwa niealimentacji) dokonania penalizacji uporczywego utrudniania albo uniemożliwiania kontaktów przez okres co najmniej 3 miesięcy.
– Oczywiście obowiązywać wtedy powinna zasada winy umyślnej i ustawowe zagrożenie kary uzależnione od stopnia zawinienia – dodaje prawnik.
Kolejna propozycja dotyczy wprowadzenia do polskiego systemu prawnego tzw. opieki wspólnej, która stosowana jest m.in. w krajach skandynawskich oraz w Stanach Zjednoczonych. Zakłada ona naprzemienne zamieszkiwanie dziecka u obojga rodziców.
– Jestem zdecydowanym zwolennikiem tego rozwiązania. Taka forma sprawowania opieki zmusza do współpracy – zauważa sędzia Żurek.