Zamiast analizować, czy Amber Gold prowadzi działalność bankową bez zezwolenia, należało od razu badać wątek oszustwa - powiedział w piątek PAP Robert Nogacki z Kancelarii Prawnej Skarbiec R. Nogacki Sp. K. Sygnałem do tego były wcześniejsze afery z Finroyal i WGI.

Zdaniem Nogackiego już na etapie powstania firm typu Amber Gold i Finroyal istniało wystarczająco dużo przesłanek, aby przypuszczać, że firmy te oszukują klientów i wątek ten należało zbadać w pierwszej kolejności.

"Tymczasem skupiono się na analizie, czy firmy te prowadzą działalność bankową bez zezwolenia" - powiedział PAP radca prawny. "Była to w istocie rzeczy akademicka dyskusja, którą można toczyć równie długo, jak dyskusję na temat tego, co było przed Wielkim Wybuchem albo co się dzieje ze światłem, które pada do czarnej dziury" - dodał.

W jego przekonaniu organy ścigania nie podjęły od razu wątku oszustwa, ponieważ weryfikacja tego wymagałaby pracy analitycznej polegającej na śledzeniu przepływów finansowych tych firm i rekonstrukcji ich modelu finansowego.

"Dopiero na tej podstawie można było postawić zarzut oszustwa, wskazując, że firmy te nigdy nie zarządzały swoimi aktywami w sposób umożliwiający osiągnięcie "gwarantowanych" stóp zwrotu, nigdy nie były w stanie tego robić i spłacały poprzednich klientów z wpłat następnych, przeznaczając różnicę na prywatne wydatki organizatorów procederu" - powiedział Nogacki.

Tymczasem - jego zdaniem - organy ścigania powinny były w pierwszej kolejności zweryfikować, czy i ile złota kupowało Amber Gold. Tak jak powinny były sprawdzić, czy Finroyal opłacił kapitał zakładowy w kwocie 88 mln funtów, na który stale się powoływał. "Badanie zagadnienia, czy firmy te prowadzą działalność bankową bez zezwolenia było niewątpliwie wybraniem prostszego kierunku śledztwa, ponieważ nie trzeba było dokonywać rekonstrukcji całości finansów Amber Gold i Finroyal" - powiedział prawnik.

W rozmowie z PAP Nogacki zwrócił też uwagę na trwające już sześć lat śledztwo dotyczące upadłości domu maklerskiego WGI S.A. "Jak się okazuje, w licencjonowanym domu maklerskim, w którym toczyła się permanentna kontrola KNF, zabrakło kilkuset milionów złotych i przez sześć lat nie udało się sformułować aktu oskarżenia" - powiedział. Przypomniał, że pieniędzy inwestorów nie odzyskano również w sprawach spółek Interbrok czy Netforex.

Według Nogackiego przedłużające się śledztwa są zachętą do tworzenia kolejnych przedsięwzięć o podobnym charakterze. "Wiele wskazuje na to, że we wszystkich tych sprawach sprawcy korzystali ze wspólnego know-how i częściowo znali się wzajemnie, być może pracując pod wspólnym kierownictwem" - powiedział radca prawny. "Składane obecnie zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa są spóźnione o kilkadziesiąt miesięcy i traktuję je wyłącznie w kategoriach działań marketingowych" - dodał.

Zdaniem Nogackiego podstawowym problemem w Polsce nie jest brak kompetencji nadzoru finansowego i służb specjalnych, ale ich nadmiar. "Oczywiście z punktu widzenia tych osób najlepszą linią obrony jest zrzucenie odpowiedzialności na "procedury", czyli na wszystkich i nikogo zarazem, a jeszcze lepiej - połączyć to z wnioskowaniem o przyznanie dodatkowych kompetencji dla administracji i służb specjalnych" - powiedział.

Jego zdaniem dodatkowe kompetencje niewiele pomogą, jeśli nie będzie dyscyplinarnej odpowiedzialności konkretnych osób, które zawiniły. "W mojej ocenie sprawy Amber Gold i WGI wcale nie wskazują na to, że należy przyznać administracji państwowej większe kompetencje, ale że powinniśmy stawiać znacznie wyżej poprzeczkę konkretnym ludziom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo ekonomiczne państwa i za nadzór nad rynkiem finansowym, których już teraz wyposażono w ogromne kompetencje" - powiedział Nogacki.