Ustawa o kompensacie dla poszkodowanych w przestępstwach jest fatalna, jej stosowanie przez sędziów jeszcze gorsze, a wypłaty znikome.
Kompensata / DGP
Ustawa o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw (Dz.U. z 2005 r., nr 169, poz. 1415 ze zm.) obowiązuje już od siedmiu lat.
Pozwala ona ofiarom lub ich bliskim w określonych przypadkach ubiegać się o przyznanie odszkodowania pokrywającego koszty leczenia, rehabilitacji, pogrzebu czy utraconych zarobków.
Skarb Państwa wypłaca je w przypadkach, gdy organom ścigania nie udaje się znaleźć winnych lub gdy nawet przy zasądzonym obowiązku naprawienia szkody lub zadośćuczynienia za doznaną krzywdę nie ma możliwości ich wyegzekwowania.
Tymczasem od momentu wprowadzenia możliwości ubiegania się o kompensaty liczba składanych wniosków z roku na rok drastycznie spada.
W Ministerstwie Sprawiedliwości twierdzą, że w dużej mierze przyczyną tego stanu rzeczy jest mała świadomość ofiar.
Jednak według ekspertów to tylko część prawdy. Prokurator Lidia Mazowiecka z Prokuratury Generalnej przeprowadziła szczegółowe badania: przeanalizowała okres od 1 lipca 2005 do końca 2009 r. Wnioski są druzgocące. System nie działa dobrze właściwie na żadnym etapie.

Droga przez mękę

– Według ustawy organem informacyjnym jest prokurator okręgowy, który dla przeciętnego człowieka jest wręcz mityczną postacią, niemającą przecież do czynienia ze sprawami na tak podstawowym poziomie – mówi Lidia Mazowiecka.
– Tak naprawdę z ofiarami stykają się policjanci, a ci rzadko informują pokrzywdzonych o tej formie pomocy, a jeśli już, to nieprecyzyjnie – dodaje.
W rezultacie ofiara składa wniosek, który nie ma szans na akceptację (np. rozstrój zdrowia na skutek pobicia trwał krócej niż 7 dni).
Zdarza się, że ofiara dowiaduje się o tym dopiero z postanowienia końcowego, wieńczącego długie postępowanie cywilne, za które jeszcze musi zapłacić.
Już sam wzór wniosku jest źle skonstruowany i niezrozumiały: zresztą nie tylko dla ofiar, lecz także dla sędziów.
– Od wypełnienia wniosku zaczyna się droga przez mękę, jaką wymiar sprawiedliwości funduje ofierze. W 90 proc. przypadków wracają one do uzupełnienia, przy czym sędziowie proszą o uzupełnienie danych, które wcale nie są wymagane.
Przykłady na to, że sędziowie nie znają ustawy, można mnożyć: sąd oddalał np. wniosek o kompensatę złożony przez matkę ofiary małoletniej, uznając ją za osobę nieuprawnioną do złożenia wniosku – przytacza autorka badań.
Równie kuriozalna była odmowa zwolnienia z kosztów sądowych uzasadniona tym, że dochody wnioskodawcy w wysokości 300 zł pozwalają na... systematyczne oszczędzanie na opłaty sądowe.

Sąd uznał, że 300 zł dochodu wystarczy, by zaoszczędzić na poniesienie kosztów sądowych

Rozpatrując sprawę głuchoniemego, który w wyniku przestępstwa doznał złamania kości czaszki, twarzoczaszki oraz stracił ząb, sąd musiał powołać biegłego tłumacza języka migowego, po czym obciążył ofiarę za to kosztami.
Gdyby nie cofnął swojej decyzji, wysokość zasądzonej kompensaty po odliczeniu kosztów sądowych wyniosłaby 20 zł.
Ostatecznie poszkodowany dostał... 137,19 zł.
1,4 tys. zł kompensaty otrzymał człowiek, który w wyniku przestępstwa stracił kości czaszki i nie jest w stanie przeżyć bez leków, ale niedostatecznie udowodnił poniesione koszty.
– To ustawa dla bogatych. Jeśli kogoś stać na leczenie, to na podstawie przedstawionych rachunków może dostać zwrot.
Bez problemów sąd przyznał w ten sposób ponad 10 tys. zł za implant zębowy, ale kiedy matka innego zmaltretowanego dziecka ubiegała się o pieniądze na wstawienie zęba, zasądzono jej tylko 347 zł.
Nie pomogło oświadczenie lekarza, że będzie to kosztowało ok. 5 tys. zł. Sędziowie zdają się nie pamiętać w ogóle o istnieniu art. 322 kodeksu postępowania cywilnego, który pozwala zasądzić odpowiednią kwotę, kiedy ustalenie wysokości szkody jest niemożliwe lub utrudnione – ocenia Lidia Mazowiecka.
Maksymalna kwota kompensaty wynosi 12 tys. zł, roczny budżet na ten cel to 70 mln zł.
W badanym okresie (2005 – 2009) wykorzystano 0,2 proc. tej sumy. 1/3 zasądzonych kompensat nie przekracza 1 tys. zł.
Ale zdarza się i tak, że koszty postępowania są wyższe niż wysokość odszkodowania albo sąd zobowiązywał ofiarę do ustalenia danych personalnych, adresów czy stanu majątkowego sprawcy przestępstw.
– Ustawa o kompensacie z uwagi na znikomą ilość wniosków jest praktycznie martwa. Z uwagi na małą liczbę spraw nie doszły do nas dotąd sygnały o problemach w jej stosowaniu.
Są one niepokojące, gdyż zapewnienie skutecznego prawa do kompensaty ma na celu chociaż częściowe naprawienie szkód doznanych na skutek przestępstwa i jest bardzo ważne dla wizerunku wymiaru sprawiedliwości – przyznaje Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
– Problem jest nam znany, dlatego od 2011 roku prowadzimy szkolenia dla sędziów – zapewnia sędzia Adam Czerwiński z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.



Ustawa do kosza

– Ustawa nadaje się do wyrzucenia. Kompensata jest instytucją dla pokrzywdzonego, ma łagodzić pierwotne skutki przestępstwa w sytuacji, gdy ofiara nie może uzyskać pomocy z innego źródła. Tymczasem nasze prawo jest skonstruowane w ten sposób, że eliminuje dużą grupę ofiar, wprowadzając najrozmaitsze kryteria, niektóre sprzeczne z dyrektywą unijną odnoszącą się do kompensaty – wskazuje prof. Ewa Bieńkowska, karnistka specjalizująca się w wiktymologii.
Jej zdaniem zobowiązanie prokuratora okręgowego do informowania o kompensacie mija się z celem. Niewłaściwy jest też przyjęty przez ustawę tryb dochodzenia kompensaty w postępowaniu cywilnym.
– Tu zasadą jest, że ten, kto dochodzi jakiegoś roszczenia, musi udowodnić jego wysokość. Osoby, które późno dowiadują się o możliwości skorzystania z kompensaty, nie gromadzą rachunków.
Poza tym sądy nie traktują kompensaty jako świadczenia przeznaczonego dla poszkodowanego, lecz jak zwykłą sprawę odszkodowawczą i żądają wniesienia opłat sądowych. Już nie mówiąc o tym, że zapisy tej ustawy pozwalają na wtórną wiktymizację osób ubiegających się o kompensatę – wyjaśnia prof. Bieńkowska.
– Ta ustawa traktuje ofiarę jako potencjalnego wyłudzacza. Jest fatalnie napisana, moim zdaniem celowo.
Chodzi o to, by wykonać unijne zalecenia i obowiązki, ale by nikt z tego nie skorzystał - uważa Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która krytykowała przepisy już na etapie ich tworzenia.
Prawnicy wskazują także, że w myśl przepisów kompensata nie przysługuje np. ofiarom, które zostały pokrzywdzone przez osobę niepoczytalną, ponieważ w takich przypadkach nie operuje się pojęciem przestępstwa, a świadczenie przysługuje tylko ofiarom przestępstw.
Raport „Państwowa kompensacja dla ofiar przestępstw w Polsce” Lidii Mazowieckiej ukaże się jeszcze w lipcu. Już na podstawie wcześniejszych wniosków z badań Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, wystąpiła do Ministerstwa Sprawiedliwości z zapytaniem, czy rozważa nowelizację ustawy.

Resort nie ma czasu

Resort zapewnia, że monitoruje stosowanie ustawy i „w pełni podziela pogląd o niedostatecznym wykorzystywaniu jej przepisów w praktyce”. Dlatego w ubiegłym roku MS zwrócił się do prezesów wszystkich sądów okręgowych o przekazanie propozycji i opinii sędziów.
– Na ich podstawie ministerstwo zaproponowało opracowanie projektu założeń do ustawy o zmianie ustawy o państwowej kompensacie oraz projektu zmiany tej ustawy – informuje Joanna Dębek z biura prasowego MS.
Istota zmian polegać miała m.in. na wydłużeniu z dwóch do pięciu lat okresu, w którym pokrzywdzony może wystąpić z wnioskiem o kompensatę, czy rozszerzeniu kręgu uczestników postępowania o sprawcę, o ile zostanie on ustalony i prawomocnie skazany.
Prawnicy załamują ręce i mówią o „totalnym nieporozumieniu”.
– Ten pomysł zwalił mnie z nóg. To świadczy o zupełnym niezrozumieniu istoty kompensaty – oburza się prokurator Mazowiecka.
W tym wypadku pozostaje się cieszyć, że – jak informuje MS – prace nad założeniami zostały przesunięte poza rok 2012 i będą kontynuowane „w najbliższym możliwym czasie”.