Lata 2005 – 2007 to czas aktywności polityków PO, którzy głośno domagają się, by członkowie rządu PiS zaprzestali sugerowania sądom wysokości kar dla sprawców czynów zabronionych. „To zamach na niezawisłość sędziów” – grzmiały media, krzyczeli politycy.
Rok 2012 – turniej Euro. W wyniku burd pseudokobiców sądy w trybie przyspieszonym rozpoznają sprawy chuliganów po zamieszkach z 12 czerwca w Warszawie. Zapadają pierwsze wyroki, które natychmiastowo stają się przedmiotem krytyki i ocen czołowych polityków PO.
W tym poszczególnych ministrów, a nawet prezydenta. Prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że są one za łagodne – „Państwo polskie powinno zastosować surowsze kary”.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski – „Chciałbym zaapelować do polskiego wymiaru sprawiedliwości, aby bandyterkę kibolską potraktować odpowiednio... Proszę sądy i prokuratury o surowe potraktowanie tego typu przestępstw”.
Minister sportu Joanna Mucha – „Jeżeli chodzi o moją opinię, myślę, że te kary powinny być wyższe”.
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powiedział, że wyrok sprawiedliwy to kara bezwzględnego pozbawienia wolności. Bo jeżeli zapadają wyroki w zawieszeniu, to znając środowiska kibolskie, należy liczyć się z tym, że ci skazani znowu będą na ulicach Warszawy.
Dodał, że nie chodzi o to, by wyroki były surowe, ale muszą być sprawiedliwe: „Jeśli ktoś bije kogoś do nieprzytomności, powinien siedzieć w więzieniu”.
Stanowisko Gowina w tej sprawie poparło również PiS. Zdaniem posłów tej partii minister sprawiedliwości powinien mieć większy arsenał środków nacisku na sędziów.
Jako sędzia orzekający w sprawach karnych byłem zdumiony. Gdzie zniknęły wcześniejsze standardy zachowań?
To, co kilka lat wcześniej było niedopuszczalne, nagle stało się normą.

Politycy PO za czasów rządu PiS krytykowali rząd za publiczne naciskanie na sądy. Teraz robią to samo

W tym całym szaleństwie krytyki, wypowiedzi medialnych przed następnymi wyrokami jedynie dwie osoby zachowały umiar i rozsądek. Byli to pan premier Donald Tusk oraz były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, którzy jednoznacznie stwierdzili, że wyroków sądów się nie komentuje.
Czy mogą dziwić emocjonalne wystąpienia polityków? Prawdopodobnie nie, w końcu opinia publiczna jest ważnym czynnikiem prawotwórczym i społecznym. Sukces w wyborach poszczególnych osób zależy od jej wsparcia.
Szkoda jedynie, że tzw. niezależne media i politycy nie pokusili się o zasięgnięcie informacji o rodzajach naruszeń prawa i do jednego worka wrzucono zarówno drobne wykroczenia, jak i naruszenia nietykalności cielesnej oraz poważne przestępstwa w postaci bójek czy napaści na funkcjonariuszy policji.
Stąd jestem w stanie zrozumieć emocje wśród polityków. Nie mogę jednak pogodzić się z brakiem minimum wiedzy prawniczej wśród przedstawicieli państwa.
Polska jako kraj należący do Unii Europejskiej jest zobowiązana do stosowania przepisów prawa wynikających również z orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC).
I czy nam się to podoba, czy nie, również chuligani stadionowi mają prawo do rzetelnego procesu. O tym powinni pamiętać politycy ferujący generalne oceny postępowań sądowych czy też domagający się publicznie określonych rozstrzygnięć.
Żaden szanujący się prawnik nie zabierze publicznie głosu w sprawie postępowania sądowego jedynie w oparciu o jakże niepełne dane uzyskane w drodze doniesień medialnych, a tym bardziej nie będzie oczekiwał konkretnych rozstrzygnięć w jednostkowych sprawach.
Jest to gwarancja, jaką prawo daje każdemu obywatelowi, a znalazła ona odzwierciedlenie właśnie w orzecznictwie ETPC.
Zabierając głos w dyskusji dotyczącej kar dla pseudokibiców, czuję się do tego zobligowany troską o nasze wspólne dobro. Nie sposób nie wskazać elicie politycznej zagrożeń, jakie niesie ze sobą ich nieodpowiedzialne zachowanie.
Jak wynika z wyroku ETPC z 9 lutego 2012 r. w sprawie nr 42856/06 Kinsky przeciwko Czechom, „Aktywne zaangażowanie w konkretne postępowanie sądowe ministra sprawiedliwości, do kompetencji którego należy prowadzenie postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom, narusza prawo do rzetelnego procesu”.
Wyrok ten dotyczył postępowania sądowego prowadzonego w sprawie zwrotu mienia znacjonalizowanego po II wojnie światowej. Trybunał wyraźnie wyznaczył granice zaangażowania polityków w postępowanie sądowe.
Jego wątpliwości w szczególności wzbudziły działania ministra kultury oraz ministra sprawiedliwości, który żądał od sądów krajowych regularnych informacji z przebiegu postępowania.
Trybunał uznał te działania za wywieranie nacisku na sędziów, zwłaszcza w świetle kompetencji do prowadzenia postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom, która przysługuje ministrowi sprawiedliwości.
Tym samym naruszony został art. 6 ust. 1 konwencji o prawach człowieka, gwarantujący prawo do rzetelnego procesu. Trybunał przyznał skarżącemu 10 tys. euro tytułem poniesionej krzywdy moralnej.
Można powiedzieć, że to nie nasza sprawa. Tyle tylko że jako członek Rady Europy także Polska podlega ocenie według standardów wyznaczonych konwencją.
Czy w świetle tego orzeczenia nie należy zadać sobie pytania, gdzie jest granica pomiędzy wyrażaniem opinii a wywieraniem wpływu na orzeczenia sądów?
Zasadne wydaje się stwierdzenie, że padające z ust polityków sformułowania stwarzają poważne zagrożenie dla finansów państwa.
Mam obawy, czy walka z chuliganami stadionowymi nie stanie się przyczynkiem do kolejnych procesów przed ETPC i państwo polskie, zamiast zwalczyć to naganne zjawisko, będzie zmuszone do wypłat odszkodowań.
Pamiętajmy, że żywe zainteresowanie mediów, polityków i społeczeństwa może stanąć na przeszkodzie rzetelnemu sprawowaniu sprawiedliwości, gdyż gwarancje niezawisłości i bezstronności sądu są absolutnie bezwzględne i nadrzędne.

Rafał Puchalski, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”