O połowę zostanie skrócony czas przechowywania danych telekomunikacyjnych - zmiany te przewiduje najnowsza wersja projektu nowelizacji prawa telekomunikacyjnego. Zgodnie z nią dane transmisyjne (m.in. kto z kim, o której godzinie rozmawiał przez telefon czy też wysłał SMS-a, a nawet dane lokalizacyjne abonentów) będą mogły być ujawniane w wyniku postanowienia sądu wyłącznie w sprawach karnych.

Poza kontrolą

Obecne przepisy pozwalają na to także w sprawach cywilnych. I sądy, na wniosek stron, nierzadko z możliwości tej korzystają. Billingi są wykorzystywane nawet podczas sporów rozwodowych.
– Stało się to wręcz regułą. Wykorzystywanie danych telekomunikacyjnych wymknęło się spod jakiejkolwiek kontroli. Nie ma mechanizmów zabezpieczających prawo do poszanowania życia prywatnego – ubolewa adwokat Mikołaj Pietrzak, przewodniczący działającej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej Komisji Praw Człowieka.
Podobnie zdają się myśleć autorzy propozycji z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, którzy przyznają, że obecnie przepisy retencyjne są nadużywane, gdyż w rzeczywistości powinny służyć wykrywaniu spraw dużo większej wagi, takich jak terroryzm czy zagrożenie dla obronności kraju.
– Konieczność stosowania przepisów retencyjnych wyłącznie do najcięższych przestępstw podkreśliła Komisja Europejska w raporcie ewaluacyjnym, w którym Polska wskazywana jest jako państwo członkowskie o największej liczbie wniosków o dostęp do przechowywanych danych telekomunikacyjnych – napisano w uzasadnieniu projektu.

Krótsza retencja

Projekt zakłada też skrócenie do jednego roku okresu retencji danych. Dzisiaj obowiązuje okres dwuletni, a więc maksymalny dopuszczony przepisami unijnymi.
Polska już trzeci rok zajmuje niechlubne pierwsze miejsce w wykorzystaniu billingów. Jak wynika z danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej, w ubiegłym roku sądy, prokuratura, policja i inne służby sięgały po nie aż 1,85 mln razy. Chociaż krótszy czas przechowywania billingów może nieco zmniejszyć tę liczbę, to na pewno nie zlikwiduje problemu.
– Z punktu widzenia ochrony danych osobowych okres retencji jest kwestią drugorzędną. Dużo ważniejsze jest to, jakie dane są przechowywane oraz kto i na jakich zasadach ma do nich dostęp – mówi dr Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych.
Jest szansa, że niedługo problem retencji danych telekomunikacyjnych doczeka się kompleksowego uregulowania. Powstał specjalny zespół złożony z przedstawicieli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, MAiC i UKE, który ma dokonać przeglądu kilkunastu ustaw, w tym kodeksu karnego i kodeksu postępowania karnego, pod kątem wprowadzenia w nich zmian mających zwiększyć kontrolę nad dostępem do danych.
– Dla mnie najistotniejsze byłoby wprowadzenie mechanizmu indywidualnej kontroli wykorzystania billingów. Osoba, której dane zostały wykorzystane bezprawnie, powinna mieć prawo do zaskarżenia tego do sądu – podpowiada Pietrzak.
Nad tym, jak zmienić prawo, by zapewnić większą ochronę prywatności, zastanawiają się też członkowie grupy powołanej w ramach zainaugurowanego przez ministra Michała Boniego Kongresu Wolności w Internecie.
Trwającymi pracami nad kompleksową zmianą przepisów MAiC tłumaczy negatywną opinię wobec konkurencyjnego projektu nowelizacji prawa telekomunikacyjnego zgłoszonego przez posłów PSL. Chcą oni skrócenia okresu retencji do sześciu miesięcy.

Szybkość sieci

Z projektu nowelizacji usunięto przepisy, które miały gwarantować użytkownikom, że będą mieli tak szybki internet, jak zadeklaruje dostawca.
Przedstawiciele branży twierdzili, że z jednej strony byłyby one niewykonalne, a z drugiej oznaczałyby konieczność inwigilowania użytkowników. Ostatecznie MAiC proponuje, by podawana w reklamach czy później umowach prędkość transmisji podlegała zbadaniu przez UKE.

Etap legislacyjny
Projekt