Zmiany w procedurze cywilnej mają zachęcić do dalszego korzystania z e-sądu. Zdaniem ekspertów, choć idą one w dobrym kierunku, to nie rozwiążą wszystkich problemów, jakie generuje ten sposób dochodzenia roszczeń.
Procedura cywilna / DGP
Powód będzie mógł wraz z pozwem złożyć wniosek o umorzenie postępowania, gdy na skutek wniesienia sprzeciwu przez pozwanego sprawa miałaby zostać przekazana przez e-sąd do postępowania zwykłego. To jedna ze zmian, jakie w elektronicznym postępowaniu upominawczym chce wprowadzić resort sprawiedliwości.
– Aktualnie prace nad projektem założeń znajdują się na etapie uzgodnień wewnątrzresortowych. Po ich zakończeniu projekt zostanie przedstawiony do akceptacji kierownictwu resortu. Przewiduje się, że przekazanie projektu założeń pod obrady Rady Ministrów nastąpi we wrześniu 2012 r. – informuje Joanna Dębek z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Choć eksperci podkreślają, że zmiany idą w dobrym kierunku, to ich zdaniem nie wyeliminują wnoszenia do e-sądu trefnych pozwów. Chodzi tu o pozwy dotyczące przede wszystkim roszczeń przedawnionych. A to zdaniem sędziów jest największym problemem.

Problematyczna opłata

Od momentu, kiedy zaczął działać, a więc od 1 stycznia 2010 r., e-sąd cieszy się niesłabnącą popularnością. Sprawy, które do niego trafiają, liczy się w milionach rocznie. Jednak po wejściu w życie przepisów o e-postępowaniu okazało się, że niektóre z nich w praktyce wywołują wątpliwości interpretacyjne. Chodzi tutaj o artykuły kodeksu postępowania cywilnego mówiące o tym, w jaki sposób należy postępować, gdy sprawa nie może zostać zakończona przed e-sądem.
Tak jest, gdy pozwany wniesie sprzeciw, nie można było mu doręczyć nakazu zapłaty lub gdy nie było podstaw do orzeczenia w trybie e-postępowania. A w sytuacji, gdy sprawa nie zakończy się przed e-sądem, trafia do sądu właściwości ogólnej, a więc do sądu rejonowego, w okręgu którego zamieszkuje pozwany. I tu pojawia się problem.
Wnoszący pozwy w e-postępowaniu płacą obniżoną o 3 opłatę sądową. Przepisy nie rozstrzygają jednak, czy po tym, jak sprawa trafi z e-sądu do sądu rejonowego, ten ostatni powinien wezwać powoda do uzupełnienia brakującej części opłaty. Te wątpliwości wywołują rozbieżności w praktyce sądów. Dla przykładu poznańskie sądy rejonowe takich wezwań do powodów nie wysyłają.
– Żaden przepis nie daje nam podstawy do wzywania powodów do uzupełnienia opłaty w sytuacji, gdy jest ona niższa od tej, którą powód musiałby uiścić, wnosząc sprawę od razu do naszego sądu – twierdzi Bartłomiej Przymusiński, sędzia Sądu Rejonowego Poznań-Stare Miasto.
Inną praktykę dotyczącą wzywania do uzupełniania opłaty przyjął Sąd Rejonowy w Sulęcinie. Jeżeli sprawa trafiła do niego z e-sądu, dlatego że pozwany wniósł sprzeciw, powód nie musi się obawiać, że dostanie wezwanie do uzupełnienia opłaty sądowej.
– Natomiast w sytuacji, gdy sprawę e-sąd przekazał do postępowania zwykłego z tego powodu, że nie było podstaw do skierowania jej do elektronicznego postępowania upominawczego, to stosujemy zasady ogólne. Wówczas wzywamy do uzupełnienia opłaty do wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu lub, w postępowaniu uproszczonym, do uzupełnienia odpowiedniej opłaty stałej – tłumaczy Bartłomiej Starosta.
Resort postanowił więc rozwiać te wątpliwości i ujednolicić praktykę sądów.



Propozycja resortu

– Proponuje się zwolnienie powoda z obowiązku uiszczenia opłaty uzupełniającej od pozwu w razie prawidłowego wniesienia sprzeciwu – mówi Joanna Dębek.
I wyjaśnia, że to, iż wnoszący pozew do e-sądu płaci mniej niż powód, który kieruje sprawę w trybie tradycyjnego postępowania, uzasadnione jest tym, że procedowanie w ramach elektronicznego postępowania upominawczego jest tańsze, zwłaszcza jeśli chodzi o koszty doręczeń.
Ten argument nie wszystkich jednak przekonuje.
– Nie jest to istotna oszczędność, ponieważ doręczenie odpisu nakazu zapłaty wydanego przez e-sąd i dalsza korespondencja odbywa się nadal w tradycyjnej formie. Jedynie przesłanie dokumentów z e-sądu do sądu właściwości ogólnej odbywa się w inny sposób – wskazuje sędzia Starosta.
I podkreśla, że skoro ten i poprzedni minister sprawiedliwości uznali, że postępowanie elektroniczne odniosło sukces z uwagi na jego szybkość, to nie ma potrzeby tworzenia dodatkowych zachęt, aby z niego korzystać.
Resort proponuje również, aby powód wraz z pozwem mógł składać do e-sądu wniosek o umorzenie (zakończenie) postępowania w razie, gdyby nastąpiły zdarzenia powodujące konieczność przekazania postępowania do sądu rejonowego.
– W wielu przypadkach elektroniczne postępowanie upominawcze jest dla powoda jedynym interesującym go sposobem dochodzenia roszczeń przed sądem. Procedowanie w ramach tzw. postępowania zwykłego lub innego postępowania odrębnego może być dla powoda nieopłacalne. W takiej sytuacji cofnąłby on pozew – tłumaczy Joanna Dębek.
Tak więc, aby uprościć i przyspieszyć proces, resort zamierza wprowadzić możliwość złożenia wraz z pozwem wniosku o umorzenie postępowania w określonych sytuacjach, tj. w przypadkach przewidzianych w art. 50533 par. 1 k.p.c. (brak podstaw do wydania nakazu zapłaty przez e-sąd) i art. 50534 par. 1 k.p.c. (nie można było doręczyć pozwanemu nakazu zapłaty lub w chwili wniesienia pozwu nie miał on zdolności procesowej lub sądowej).
– Rozwiązanie to będzie wzorowane na instytucji istniejącej w europejskim postępowaniu nakazowym – informuje Joanna Dębek.

Połowiczne rozwiązanie

Jednak zdaniem ekspertów nie wyeliminuje ono praktyki polegającej na wnoszeniu przez firmy windykacyjne i banki pozwów, których nie złożyłyby w tradycyjnym postępowaniu.
– Często są to sprawy przedawnione lub takie, w których pozwany od dawna już nie żyje. Zdarza się również, że powództwa są wnoszone do e-sądu, mimo że nie ma żadnych podstaw do rozpatrzenia sprawy w trybie elektronicznego postępowania upominawczego – mówi Bartłomiej Przymusiński.

E-sąd powinien z urzędu badać zarzut przedawnienia

A jeżeli np. strona pozwana zorientuje się, że roszczenie przedawniło się, i wniesie sprzeciw, to e-sąd nie kończy sam sprawy, tylko przekazuje ją do odpowiedniego sądu rejonowego. Tak samo jest w sytuacji, gdy elektronicznemu sądowi nie uda się doręczyć stronie pozwanej odpisu pozwu, bo np. powód podał jej nieaktualny adres.
Pozew złożony do e-sądu trafi do sądu rejonowego także wówczas, gdy okaże się, że nie ma podstaw, by rozpatrywać go w trybie elektronicznego postępowania upominawczego. I sąd rejonowy musi tymi sprawami się zająć, choć najczęściej kończą się one umorzeniem.
Dlatego też sędziowie sądów rejonowych skarżą się, że działalność e-sądu zamiast odciążyć ich od pracy – na co liczył resort sprawiedliwości – spowodowała, że mają jej dużo więcej. I podkreślają, że jest to praca bezsensowna.
– Często jeżeli ktoś przed e-sądem wnosi sprzeciw, to podnosi zarzut przedawnienia i w przeważającej liczbie spraw ten zarzut jest słuszny. Wówczas taka strona powodowa nie ma żadnego interesu w tym, żeby dalej tę sprawę prowadzić – mówi Barbara Dolata, przewodnicząca V Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu.
Zanim jednak sprawa zakończy się umorzeniem, sąd rejonowy musi podjąć wiele czynności, takich jak zarejestrowanie sprawy, wydrukowanie wezwań, wysłanie wezwania do uzupełnienia braków. To zdaniem sędziów strata czasu. I co gorsza, to, co proponuje resort w opisywanej nowelizacji, prawdopodobnie nie doprowadzi do poprawy w tej kwestii.
– Projektowane założenie z pewnością idzie we właściwym kierunku. Jednak nie wiadomo, na ile to nowe rozwiązanie będzie efektywne, skoro złożenie wraz z pozwem wniosku o umorzenie postępowania zależy od woli powoda – zastanawia się Bartłomiej Starosta.
I dodaje, że wystarczy przecież, iż nie złoży on takiego wniosku, a sprawa będzie rozpoznawana przez sąd właściwości ogólnej i ten sąd będzie nadal zmuszony do zajmowania się sprawą, która z góry skazana jest na umorzenie.

Propozycje prawników

– Uważam, że lepiej by było, gdyby te same czynności można było wykonać w e-sądzie. Może należałoby się zastanowić nad takim rozwiązaniem, że w wymienionych sytuacjach postępowanie elektroniczne jest umarzane, jednak nie zamyka to powodowi prawa do złożenia pozwu na zasadach ogólnych – proponuje sędzia z Sulęcina.
Z kolei Tomasz Lustyk, adwokat prowadzący własną kancelarię, proponuje inne rozwiązanie, które mogłoby z jednej strony zahamować wnoszenie przedawnionych pozwów, a z drugiej ułatwiłoby korzystanie z e-postępowania.
– Wystarczyłoby wprowadzić zasadę, zgodnie z którą e-sąd badałby z urzędu zarzut przedawnienia – proponuje mecenas Lustyk.