Od pół roku strażnicy mogą zajmować towar z nielegalnych stoisk, ale przepis pozostaje martwy. Ożywić się ma teraz: z uwagi na... podróbki z logo UEFA.
Paragrafy na uliczne stragany / DGP
To miał być bat na nielegalnych handlarzy ulicznych. Nieradzące sobie z tym problemem służby miejskie narzekały, że mogą co najwyżej wystawić 500-złotowy mandat za zajęcie drogi niezgodnie z przeznaczeniem albo za brak cen wystawionych towarów.
Nowe uprawnienia dla straży miejskich i gminnych wprowadziła nowelizacja kodeksu wykroczeń z 31 sierpnia 2011 r. (Dz.U. nr 224, poz. 1340). Przewiduje ona sankcje za sprzedaż uliczną poza miejscami do tego przeznaczonymi.
Zgodnie z art. 603 par. 1 k.w. za takie zachowanie przewiduje karę grzywny, a na podstawie art. 603 par. 2 k.w. możliwe jest także orzeczenie przepadku towarów przeznaczonych do sprzedaży, choćby nawet nie stanowiły własności sprawcy. O konfiskacie decyduje sąd, ale zajęcia dokonują właśnie strażnicy miejscy.
Jak Polska długa i szeroka, funkcjonariusze cieszyli się, że wreszcie dostali narzędzie do skutecznej walki z procederem.
Sprawdziliśmy, jak z niego korzystają. Od czasu wejścia w życie nowych regulacji w Lublinie, Szczecinie, Rzeszowie, Białymstoku, Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku nie dokonano żadnego zajęcia towaru.
W Warszawie, Gdańsku i Szczecinie strażnicy miejscy co najwyżej asystują miejskim urzędnikom, którzy zajmują towar w oparciu o przepisy np. kodeksu cywilnego, jak to się działo w czasach sprzed nowelizacji.

Łatwiej wypisać mandat

Przedstawiciele stołecznej straży miejskiej argumentują, że grzywny nie zawsze działają.
– Bardzo często mamy do czynienia z osobami, które rano dostają od nas mandat, po południu także, a nazajutrz są ponownie na ulicy z towarem – mówi Monika Niżniak, rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej.
Przy czym nie chodzi o babcię sprzedającą pietruszkę, ale o osoby, które uczyniły sobie stały dochód z nielegalnego handlu. Te mają grzywny wkalkulowane w koszty działalności. Co innego, gdyby towar został zabezpieczony przez strażników.

Do Euro 2012 jeszcze 28 dni

– Dla kogoś, kto prowadzi stragany w kilku miejscach w mieście, zabezpieczenie przez nas towaru będzie już dotkliwą sankcją. Jednak jeżeli mamy wykorzystać skutecznie i sprawnie narzędzia, które dał nam ustawodawca, to musimy w miarę sprawnie przeprowadzać czynności na miejscu.
Nie możemy doprowadzić do sytuacji, że jeden strażnik będzie zaangażowany w jedną interwencję przez cały dzień – wskazuje Monika Niżniak.
– Widocznie ustawodawca nie przewidział, że sankcje przewidziane w art. 603 par. 2 kodeksu wykroczeń napotkają takie problemy praktyczne. Jednak to, że stosowanie narzędzia jest uciążliwe dla służb, nie dyskredytuje w zupełności tego rozwiązania – komentuje dr Piotr Kładoczny, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Mam przy tym poważne wątpliwości dotyczące konstytucyjności tego przepisu i zasady proporcjonalności, która jest przewidziana w ustawie zasadniczej.
Rodzi się pytanie, czy w przypadku drobnego wykroczenia zajmowanie czyjejś własności, która nie musi być przecież własnością handlującego, nie jest zbyt daleko idącą sankcją. Zwłaszcza że nie chodzi o narkotyki czy podróbki, ale o towary dopuszczone do legalnego obrotu – mówi prawnik.
– Przecież taka regulacja była odpowiedzią na zapotrzebowanie właśnie strażników miejskich. Moim zdaniem można mówić tutaj o przestępstwie z art. 231 kodeksu karnego, który zakłada, że karze podlega funkcjonariusz publiczny, który m.in. nie dopełnia obowiązków, działając na szkodę interesu publicznego.
A tutaj mamy ewidentnie do czynienia z takim działaniem – uważa dr Monika Zbrojewska z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Łódzkiego.
Strażnicy twierdzą, że do likwidacji 6-, 7-metrowego stoiska trzeba wezwać nawet 10 załóg, bo każdy towar trzeba zaewidencjonować, wykonać dokumentację fotograficzną i przewieźć do magazynu.
W ten sposób patrol, zamiast skontrolować kilku handlarzy, w ciągu służby spędzałby cały dzień na załatwianiu formalności wobec jednego. Nic więc dziwnego, że funkcjonariusze wolą po raz kolejny wypisać mandat, niż bawić się w absorbujące zajęcie towaru.
Recepta? Warszawska straż miejska zatrudni w najbliższym czasie kilkanaście osób cywilnych, które będą pod okiem strażników liczyć, fotografować, ładować i przewozić zajęte rzeczy.



Rośnie armia kontrolerów

Zatrudnianie cywili do pomocy służbom porządkowym nie jest niezgodne z prawem. Taką możliwość dają zarówno przepisy kodeksu postępowania karnego, kodeksu wykroczeń, jak i sama ustawa o straży miejskiej. Pojawiają się jednak wątpliwości systemowe.
– Najpierw do czynności śledczych dopuszczana była tylko policja, bo tylko jej funkcjonariusze byli właściwie przeszkoleni. Potem, gdy okazało się, że policja nie daje rady, do drobnych spraw i czynności dopuszczono straże gminne (patrole mieszane, a potem tylko straż) – przypomina dr Piotr Kładoczny.
– Następnie rozszerzano stopniowo kompetencje straży. Teraz znowu okazuje się, że nawet tej mniej wykwalifikowanej niż policja formacji nie wystarcza i chce ona sobie pomóc przez podnajmowanie podwykonawców. Drżę przy tych delegacjach „w dół” o przestrzeganie praworządności i gwarancji praw człowieka. Może jednak lepiej powstrzymać inflację prawa, niż delegować działania służbom coraz mniej wyspecjalizowanym – niepokoi się ekspert.
Co więcej, jego zdaniem rozbudowywanie infrastruktury ścigania wykroczeń jest nieopłacalne.
– W końcu chodzi o czyn o stosunkowo niewielkiej szkodliwości społecznej – zaznacza dr Kładoczny.
Przedstawiciele służb porządkowych przekonują jednak, że takie rozwiązanie jest uzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia. Argumentują, że nie trzeba organizować naboru, przeprowadzać trzymiesięcznego szkolenia, płacić za umundurowanie itp. Zatrudnieni zostaną głównie studenci, na umowy-zlecenia i tylko na okres wiosenno-wakacyjny, kiedy występuje największe nasilenie nielegalnego handlu ulicznego. Jednak dr Monika Zbrojewska uznaje ten pomysł za nieporozumienie.
– Przecież nie po to płacimy straży miejskiej, by jej funkcjonariusze zamiast wypełniać swoje obowiązki, najmowali do tego celu dodatkowych ludzi. To tym bardziej jest działanie na szkodę interesu publicznego – oburza się prawniczka.

Wszystko dla UEFA

Traf przy tym chciał, że cywilni pracownicy straży miejskiej zadebiutują podczas... Euro 2012.
– W Warszawie powstaną specjalne zespoły nastawione na ujawnienie przypadków kradzieży własności intelektualnej. Składać się będą z wolontariuszy i przedstawicieli UEFA, zostaną do nich oddelegowani także strażnicy miejscy – przyznaje Monika Niżniak.
Wzmożone patrole stołecznych ulic będą się odbywać tylko w dni meczowe. Szczególną uwagą zostaną objęte okolice Stadionu Narodowego oraz węzłów komunikacyjnych: dworce, lotnisko, a także główne ulice i okolice stref kibica. Jeśli funkcjonariusze straży miejskiej odkryją, że sprzedawane na stoisku gadżety z logotypami zastrzeżonymi przez UEFA są podrabiane, wówczas będą wzywać policję bądź Służbę Celną.
– Jest to jeden z obszarów, na który służby będą zwracały szczególną uwagę, szczególnie podczas dni meczowych. Zgodnie z prawem leży to w ich w gestii i kompetencji – mówi Tomasz Zahorski ze spółki PL.2012.
– W każdym mieście organizującym mecze będą też przedstawiciele UEFA oraz m.in. PL.2012, którzy będą monitorować pod tym kątem wybrane punkty, szczególnie istotne dla jakości turnieju. To oni będą ewentualnie weryfikować legalność towaru oraz dokonywać niezbędnych formalności – zapowiada Zahorski.
W stan pełnej gotowości będą postawieni pracownicy Służby Celnej. Na czas imprezy mają zawieszone urlopy.
– Tak duża impreza sportowa jak mistrzostwa Euro 2012 może generować ryzyko zwiększonego obrotu podróbkami, zwłaszcza w miastach, w których będą rozgrywane mecze – mówi Sylwia Stelmachowska, rzeczniczka prasowa Służby Celnej.