Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rozpoczyna prace nad nową ustawą, która ma wreszcie uregulować funkcjonowanie systemów wideomonitoringu.
Co będzie potrafił system INDECT? / DGP
W połowie kwietnia resort ogłosił, że wycofuje się z uczestnictwa w projekcie INDECT, w ramach którego powstaje inteligentny system analizowania zagrożeń przy wykorzystaniu kamer monitoringu miejskiego.
Nie oznacza to jednak, że problemy prawne związane z funkcjonowaniem monitoringu przestaną istnieć. Już dzisiaj komputery potrafią rozpoznawać twarz zarejestrowaną w ulicznej kamerze.
W Gdańsku właśnie rusza system KASKADA, który analizuje zachowania ludzi i ma np. odróżniać bójkę od radosnego podskakiwania kibiców w czasie Euro 2012. Wraz z rozwojem technologicznym ingerencja w sferę prywatności będzie coraz większa.
A dzieje się to wszystko w całkowitej próżni prawnej, gdyż w Polsce wciąż nie ma regulacji, które wyznaczałyby ramy funkcjonowania systemów monitoringu wizyjnego.

Początek prac

Niebawem jednak ma się to zmienić. Jak dowiedział się Dziennik Gazeta Prawna, w MSW rozpoczęto przygotowywanie założeń nowej ustawy, która ma określić ramy prawne wykorzystania kamer w przestrzeni publicznej.
– Aktualnie trwają prace analityczne mające na celu stworzenie przepisów regulujących zasady stosowania monitoringu wizyjnego – potwierdza Małgorzata Woźniak, rzecznik resortu.
– Obszar ten powinien być uregulowany już dawno temu. Z jednej strony skala wykorzystania monitoringu jest ogromna, trudno w zasadzie znaleźć przedsiębiorstwo, na terenie którego nie byłoby kamer. Z drugiej zaś, z powodu braku ram prawnych musimy się poruszać na wyczucie, nie wiedząc, co wolno, a czego nie – ocenia radca prawny Tomasz Osiej.
Podobnego zdania jest Jacek Gniadek, dyrektor Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu w Warszawie (ZOSM).
– Nie zawsze wiemy, czy działamy właściwie, bo po prostu nie ma przepisów, które by nam mówiły, co mamy robić – tłumaczy.

W innych krajach dane zazwyczaj są przechowywane od 7 do 30 dni

Nie wiadomo, jaki kształt będzie mieć nowa ustawa, bo prace dopiero się rozpoczynają.
– Powinna to być regulacja możliwie kompleksowa, obejmująca swym zakresem nie tylko monitoring umieszczany w miejscach publicznych, lecz także prywatnych, do których jest dostęp mają postronne osoby – uważa dr Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych.
O tym, że nowa ustawa powinna obejmować wszystkie możliwe aspekty monitoringu, świadczy też niedawne wystąpienie rzecznika praw obywatelskich, w którym prof. Irena Lipowicz zwróciła uwagę na problem kamer umieszczanych w blokach czy na terenie osiedli.
Okazuje się, że lokatorzy często nie są informowani o tym, że takie kamery są instalowane, ani czemu mają służyć. RPO skierowała swe wystąpienie do ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, gdyż to on zajmuje się sprawami mieszkaniowymi. Jednak skoro MSW podejmuje prace nad ustawą, to dobrze by było, by od razu uregulowała ona też te kwestie.
– Ustawa powinna nie tyle ograniczać możliwość stosowania monitoringu, co określać obowiązki z nim związane: gdzie i z jakich powodów można umieszczać kamery, kto ma dostęp do zgromadzonych danych i w jaki sposób można je wykorzystać – mówi mec. Osiej.



Różne modele

Na potrzebę załatania luki prawnej już w ubiegłym roku zwracał uwagę GIODO. Do pisma skierowanego do ówczesnego MSWiA dołączył drobiazgowe wymagania, jakie powinna spełniać nowa regulacja. Resort zapewnia, że weźmie je pod uwagę przy tworzeniu nowego prawa.
Będzie musiał m.in. zadecydować, czy systemy monitoringu mają być jedynie zgłaszane, czy też ich instalacja będzie wymagać wcześniejszego uzyskania zgody. W innych krajach wprowadzono różne rozwiązania. W Hiszpanii od kilkunastu lat obowiązuje ustawa, która wymaga uzyskania zgody na instalację kamer umożliwiających nagrywanie. Wydaje ją specjalna komisja, której pracom przewodniczy sędzia. Dotyczy to zarówno kamer publicznych, jak i prywatnych.
W Belgii pozytywną opinię na temat monitoringu musi najpierw wyrazić rada gminy. Przekazuje się jej projekt systemu, który jest konsultowany m.in. z szefem lokalnej policji. Po uzyskaniu zgody rady konieczne jest jeszcze zgłoszenie systemu do Komisji Ochrony Życia Prywatnego.
Z kolei we Włoszech monitoring podlega zgłoszeniu do Urzędu Rzecznika Ochrony Danych Osobowych tylko wtedy, gdy ze względu na zastosowane technologie powoduje szczególne zagrożenie dla ochrony danych osobowych. Zgłoszenie jest obligatoryjne, gdy jednocześnie korzysta się z biometrii, systemów rozpoznawania twarzy czy identyfikacji nastroju.

Kiedy kasować dane

Kwestii do uregulowania jest jednak dużo więcej.
– Z nowych przepisów powinno wynikać, jak długo wolno przechowywać dane z monitoringu. Inne kraje zazwyczaj zezwalają na to przez okres od 7 do 30 dni, rzadziej przez 3 miesiące. Po tym czasie dane są usuwane. Oczywiście, jeśli nastąpi jakieś zdarzenie wymagające ich utrwalenia np. w celach dowodowych, to następuje ich swoiste zamrożenie na niezbędny okres – wyjaśnia dr Wojciech Wiewiórowski.
Stołeczny monitoring działa dzisiaj w ten sposób, że po 30 dniach na zarejestrowane dane nagrywane są kolejne, a więc jeśli stare nie zostaną zabezpieczone, to nikt nie będzie w stanie sprawdzić obrazu sprzed np. dwóch miesięcy.
– Ustawodawca musi też przesądzić, kto może mieć dostęp do danych z monitoringu. Z jednej strony może to być podmiot uprawniony przez administratora danych, z drugiej, dla niektórych służb czy instytucji, dostęp taki może wynikać wprost z ustawy. Przy czym niekoniecznie na takich samych zasadach. Inne mogą być uprawnienia sądu, inne policji, a jeszcze inne straży miejskiej – zauważa dr Wiewiórowski.
Dzisiaj lukę tę wypełniają porozumienia zawierane między właścicielem kamer a tym, kto przetwarza dane. Dla przykładu w Warszawie działa to tak, że chociaż system obsługuje ZOSM, to nie jest on właścicielem danych.
– W momencie ich zarejestrowania dysponentem staje się policja – tłumaczy dyrektor Jacek Gniadek.
Równie często zasady postępowania z danymi nie są jednak w żaden sposób ustalone. Wiele firm przekazuje monitoring zewnętrznym agencjom, np. przy okazji zlecenia im usługi ochrony.

Mamy prawo wiedzieć

Eksperci zwracają uwagę, że projektowane przepisy powinny wymagać oceny wpływu systemu monitoringu na ochronę prywatności w danym miejscu. Tym bardziej, że w ustawie nie da się na sztywno określić, gdzie można instalować kamery, a gdzie nie.
Często będzie to zależeć od konkretnej sytuacji. Kamera w zwykłej sali chorych wydaje się zbyt dużą ingerencją w prywatność chorych i odwiedzających ich gości. Jednak na oddziale intensywnej opieki medycznej jest jak najbardziej uzasadniona, gdyż może uratować pacjentowi życie.
W wykazie niezbędnych regulacji GIODO podkreśla też obowiązki informacyjne, jakie powinna nakładać nowa ustawa. Chodzi o to, by każdy, kto znajdzie się w zasięgu kamery, wiedział o tym, że może zostać nagrany. Powinien też mieć wiedzę, kto przetwarza jego dane.
Z tym ostatnim mogłoby się wiązać dodatkowe uprawnienie do wglądu oraz wykasowania danych (analogicznie jak to jest w przepisach dotyczących ochrony danych osobowych). Ponieważ jednak nadużywanie tego uprawnienia byłoby uciążliwe dla administratorów, przepisy powinny pozwalać na wykorzystywanie tego przywileju jedynie w uzasadnionych sytuacjach.