Jeśli ministerialne rozporządzenie wejdzie w życie, asystent będzie mógł pomagać nawet kilkunastu sędziom. Ich przydatność będzie iluzoryczna.
Na jaką pomoc mogą liczyć sędziowie / DGP
Resort sprawiedliwości przesłał do konsultacji społecznych projekt rozporządzenia w sprawie czynności asystentów sędziów. Ma on zastąpić obecnie obowiązujące w tym zakresie rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 5 listopada 2002 r. w sprawie szczegółowego zakresu i sposobu wykonywania czynności przez asystentów sędziów (Dz.U. z 2002 r. nr 192, poz. 1613 z późn. zm.).
Zmiany niepokoją zarówno asystentów sędziów, jak i tych, którym pomagają w pracy. Wszystko dlatego, że projekt milczy na temat tego, z iloma sędziami maksymalnie będzie mógł współpracować jeden asystent.

Ciężkie warunki

Obowiązujące obecnie przepisy mówią wprost – asystent może pełnić swoje obowiązki u nie więcej niż dwóch sędziów. W praktyce jednak wymóg ten często jest nieprzestrzegany.
Przyznają to asystenci oraz sędziowie. Potwierdzają to także wyniki sondy, jaką Międzyzakładowa Organizacja Związkowa „solidarność” pracowników Sądownictwa przeprowadziła w sądach powszechnych.
Na pytanie o warunki zatrudnienia pomocników Temidy odpowiedziało łącznie około 270 prezesów sądów (apelacyjnych, okręgowych i rejonowych).
– Z danych wynika, że w ponad 40 proc. sądów, które udzieliły nam odpowiedzi, asystenci sędziów współpracują z więcej niż dwoma sędziami – mówi Piotr Kwaka, przewodniczący zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów.
Tak ciężkie warunki pracy zniechęcają do wykonywania tego zawodu. Kandydatów jest mało także z powodu niskich zarobków. Obecnie wynagrodzenie asystenta sędziego sądu rejonowego wynosi nieco ponad 2 tys. zł netto.
– Z innego projektu rozporządzenia ministra sprawiedliwości, który otrzymaliśmy do konsultacji pod koniec lutego i który reguluje kwestie naszego wynagrodzenia, wynika, że na podwyżki w najbliższym czasie nie mamy co liczyć – mówi Piotr Kwaka.
Problem widzą również sędziowie.
– Trzeba przyznać, że wynagrodzenie asystentów jest nieadekwatne do zakresu ich zadań i obowiązków – mówi Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
To wszystko spowodowało, że stanowiska asystenckie pozostawały w sądach nieobsadzone przez wiele miesięcy. Resort uznał więc, że się marnują, i w ciągu ostatnich dwóch lat zlikwidował aż 161 etatów asystentów sędziów. Sześćdziesiąt dziewięć z nich wróciło co prawda do sądownictwa, ale w formie etatów urzędniczych.
– Takie działania resortu nie rozwiązują problemu, a jeszcze pogłębiają go. Jeżeli będziemy cięli etaty asystenckie, zamiast podejmować działania mające na celu przyciągnięcie ludzi do tego zawodu, w efekcie asystenci będą zmuszani do pomagania coraz większej liczbie sędziów – mówi Piotr Kwaka. A wówczas pomoc ta stanie się iluzoryczna. I jeżeli wejdzie w życie opisywany projekt rozporządzenia, iluzja zostanie usankcjonowana.



Bez barier

Projekt nie zawiera bowiem przepisu, który wskazywałby na maksymalną liczbę sędziów, z którymi może współpracować asystent. W praktyce oznacza to więc, że będzie mógł pomagać nawet wszystkim sędziom z danego wydziału.
– Rezygnując w nowym rozporządzeniu z przepisu wskazującego, że jeden asystent nie powinien pomagać więcej niż dwóm sędziom, resort przyznaje się do porażki. Nie potrafił zapewnić takiej liczby asystentów, aby spełnić ten wymóg, to postanowił go po prostu znieść. To pójście na łatwiznę – ocenia Bartłomiej Przymusiński, sędzia, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. I wieszczy, że to początek końca instytucji asystenta w sądownictwie powszechnym.
– Jeżeli asystent będzie musiał współpracować z pięcioma czy sześcioma sędziami, jego pomoc na nic się nie przyda – twierdzi sędzia Przymusiński. Podobnie plany Ministerstwa Sprawiedliwości ocenia Marek Celej.
– Bardzo żałuję, że resort zamierza wprowadzić takie zmiany. Powinno się robić coś wprost odwrotnego, czyli dążyć do modelu – jeden sędzia, jeden asystent – twierdzi Marek Celej. Jego zdaniem dopiero wówczas moglibyśmy mówić o skutecznym zwolnieniu sędziów z obowiązków organizacyjno-administracyjnych.
– Resort oskarża nas o zatory w sądach. Tymczasem ministerstwo samo jest za ten stan odpowiedzialne. Decyzje podejmowane w kwestiach asystentów tylko to potwierdzają – uważa Bartłomiej Przymusiński.
Pomoc asystentów jest bardzo wysoko ceniona przez sędziów. Do zakresu ich obowiązków należą m.in. analiza akt sprawy czy przygotowywanie projektów orzeczeń oraz ich uzasadnień.
– Sędziowie mogą dużo stracić na tym rozporządzeniu. Jego wejście w życie doprowadzi do tego, że będą musieli ostro rywalizować między sobą o to, komu asystent ma pomagać – uważa Marek Celej.

Stanowisko resortu

Z tymi zarzutami nie zgadza się Ministerstwo Sprawiedliwości. I wskazuje, że planowane zmiany są odpowiedzią na potrzeby i postulaty praktyki.
– Proponowane rozwiązanie pozwoli na racjonalne rozmieszczenie kadry asystentów sędziów w poszczególnych wydziałach, stosownie do obciążenia pracą, a jednocześnie umożliwi dostosowanie zakresów czynności asystentów sędziów i organizacji ich pracy do rzeczywistych potrzeb w ramach danego wydziału – twierdzi Wioletta Olszewska z biura prasowego MS.
Resort przekonuje, że osiągnięciu właśnie tego celu ma służyć rezygnacja w projekcie z dotychczasowej sztywnej reguły, zgodnie z którą asystent sędziego przydzielany był przez prezesa sądu nie do wydziału, lecz sędziom, a przy tym mógł pełnić obowiązki asystenta nie więcej niż dwóch sędziów.
– Określenie takich zasad współpracy asystenta sędziego z sędziami w ramach danego wydziału będzie oczywiście nadal możliwe, o ile prezes sądu uzna je za odpowiednie, biorąc pod uwagę konieczność zagwarantowania sprawnego prowadzenia postępowań sądowych – podkreśla Wioletta Olszewska.

Obawy asystentów

To jednak nie uspokaja asystentów, którzy już dziś zapowiadają, że negatywnie zaopiniują przesłany im projekt.
– Warunki naszej pracy już obecnie są bardzo trudne, a wejście w życie tych przepisów może jeszcze je pogorszyć. Jeżeli będziemy zmuszeni do pracy z jeszcze większą liczbą sędziów, to najzwyczajniej w świecie nie będziemy mogli wykonywać rzetelnie powierzonych nam obowiązków – wskazuje Piotr Kwaka. I podkreśla, że cała odpowiedzialność za taki stan rzeczy spadnie na asystentów sędziów.
Te obawy sędziowie rozumieją doskonale.
– Asystent nie będzie mógł się skupić na poznawaniu konkretnej litery prawa, bo sędziowie będą go sobie dosłownie wyrywać z rąk. Taka rotacja nie jest dobra, bo każdy z sędziów będzie chciał od asystenta czego innego – jeden przygotowania projektu uzasadnienia, drugi projektu postanowienia, a trzeci np. przygotowania akt sprawy – mówi Marek Celej.
Asystentom nie podoba się także zawarty w projekcie przepis, zgodnie z którym sędzia lub przewodniczący wydziału mogą zlecić pomocnikowi sędziego wykonywanie czynności należących do obowiązków pracowników sekretariatów sądowych. Będzie to możliwe, gdy będą tego wymagały zasady sprawności, racjonalności, ekonomicznego i szybkiego działania.
– Chyba nie po to ustawodawca stawia tak wysokie wymagania kandydatom na asystentów, żeby teraz wykorzystywać ich wiedzę i umiejętności do rozsyłania korespondencji czy obsługiwania interesantów – mówi Piotr Kwaka.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami asystentem może zostać osoba, która ukończyła wyższe studia prawnicze i dodatkowo aplikację ogólną prowadzoną przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury bądź zdała egzamin sędziowski lub prokuratorski albo ukończyła aplikację notarialną, adwokacką lub radcowską i złożyła odpowiedni egzamin.