Można tworzyć najbardziej fantazyjne nazwy, o ile w celu zwiększenia wartości domeny nie używa się znanych oznaczeń - mówi Ireneusz Matusiak, prezes Sądu Polubowego ds. Domen Internetowych.
Jakiego rodzaju spory o domeny przeważają w tej chwili?
Większość sporów dotyczy w dalszym ciągu używania w nazwie domeny internetowej znaków towarowych albo firmy, pod którą przedsiębiorcy prowadzą działalność gospodarczą. Znacząco wzrosła też liczba sporów dotyczących czynów nieuczciwej konkurencji. W mniejszym stopniu pojawiają się sprawy dotyczące dóbr osobistych osób fizycznych, szczególnie osób powszechnie znanych.
Czy samo posiadanie prawa do znaku towarowego wystarczy, by odebrać komuś domenę, w której ten znak został użyty?
Arbitrzy, analizując zarzuty pozwu, badają wszystkie aspekty sprawy – nie tylko kwestie formalne, tj. uprawnienia wynikające z prawa wyłącznego, lecz także analizują, czy sporny znak towarowy wykorzystywany jest do oznaczania tych samych towarów lub usług. Zdarzają się sytuacje, że powództwo zostaje oddalone, gdyż znak towarowy użyty w nazwie domeny internetowej innego podmiotu dotyczy innej działalności gospodarczej. Nie dotyczy to oczywiście tzw. znaków renomowanych.
Na rynku działa grupa ludzi, którzy ze sprzedaży domen uczynili sobie źródło utrzymania. Wymyślają nazwy mogące przyciągnąć internautów, a gdy okaże się, że generują ruch, to je odsprzedają. To legalne?
Sama sprzedaż domen (używam potocznego terminu, gdyż nie istnieje prawo do domeny jako takiej, i możemy mówić jedynie o przeniesieniu zobowiązań i uprawnień wynikających z konkretnej umowy) nie jest co do zasady sprzeczna z prawem, o ile nie narusza praw innych podmiotów. Mówimy o prawach podmiotowych, takich jak np. prawa autorskie, dobra osobiste, prawa własności przemysłowej. Można przecież tworzyć najbardziej fantazyjne nazwy, których oryginalność przyciągnie uwagę odbiorców – jest to dozwolone.
Problem pojawia się, gdy „sprzedawcy” domen wykorzystują w celu zwiększenia ich wartości znane oznaczenia, nazwiska, tytuły. Tego rodzaju działalność może zostać uznana za sprzeczną z prawem. Każda sprawa powinna jednak być rozpatrywana indywidualnie – zdarzają się sytuacje, w których wielkie koncerny przegrywają spory przed naszym sądem, albowiem nie mogą wykazać naruszeń prawa po stronie abonenta domeny.
Dlaczego tak mało wpływa wniosków o mediację? Strony wolą od razu iść na noże?
Chodzi raczej o możliwość zakończenia sporu już na jego początkowym etapie. Jeżeli abonent domeny internetowej nie podpisze zapisu na sąd polubowny w terminie – spór nie będzie rozpatrywany przez ten sąd. Po pewnym czasie sporna domena może więc zostać zarejestrowana przez inny podmiot.
W ubiegłym roku, mimo że do sądu wpłynęło 71 spraw, zapadło jedynie 5 wyroków. Dlaczego?
Część spraw kończy się ugodami. Niektórzy abonenci spornych domen internetowych nie przystępują do procesu, odmawiając podpisania zapisu na sąd polubowny. Abonenci ci potrafią rozsądnie ocenić swoje szanse w sporze i nie chcą być obciążani dodatkowymi kosztami procesu. Niewątpliwie wpływ na taką sytuację mają orzeczenia, które publikujemy na stronie internetowej sądu.