Na każdym stoku wykwalifikowani ratownicy, zakaz szusowania po alkoholu – takie rygory obowiązywać będą od sylwestra na stokach.
Ponad promil alkoholu we krwi miał narciarz, który w minioną niedzielę wjechał w Zakopanem w 5-letnią dziewczynkę. Dziecko nie doznało poważnych obrażeń, ale niewykluczone, że sprawca będzie musiał zapłacić odszkodowanie. Już za kilka dni, 31 grudnia 2011 roku zostałby dodatkowo ukarany grzywną, która może wynieść nawet 5 tys. zł. Tego dnia wchodzą bowiem w życie przepisy nowej ustawy o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich, które wprowadzają zakaz jazdy na nartach i snowboardzie w stanie nietrzeźwości (ponad 0,5 promila alkoholu we krwi).
Bezpieczeństwo na stokach / DGP

Grzywna dla pijanych

– Nietrzeźwy narciarz musi się liczyć z tym, że jeżeli policja zbada go alkomatem, to skieruje wniosek o ukaranie do sądu – mówi Kazimierz Pietruch z zakopiańskiej policji. Tłumaczy, że nie ma jeszcze zmienionego rozporządzenia, które pozwoliłoby karać mandatami – ich maksymalna wysokość to 500 zł. Sąd natomiast może ukarać grzywną w wysokości nawet 5 tys. zł.
Policja nie będzie z alkomatami stała na każdym stoku. Na pewno zostanie jednak wezwana do wypadku. Może zdarzyć się i tak, że funkcjonariusze pojawią się na prośbę obsługi wyciągu.
– Zarządca zorganizowanego terenu narciarskiego może odmówić wstępu na ten teren osobie, której zachowanie wskazuje, że jest w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem innych środków odurzających. Korzystając z przysługujących mu praw może wezwać policję, jeżeli narciarz nie posłucha polecenia zarządcy – mówi Małgorzata Woźniak, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ustawa nie daje jednak właścicielom wyciągów prawa do tego, by sami badali narciarzy alkomatem. Wystarczy jednak, że zarządca takiego miejsca będzie podejrzewał, że ktoś wypił za dużo grzanego piwa.
– Mamy już odpowiednie służby, które dbają, by osoby nietrzeźwe nie przebywały na stoku. Kiedy nasz ochroniarz stwierdzi, że klient jest nietrzeźwy, wyprasza go – mówi Arkadiusz Kitkowski, kierownik ośrodka narciarskiego Czarna Góra. Dodaje, że jeżeli taki narciarz nie zgadza się z decyzją, może wezwać policję i udowodnić, że ochrona wykazała się nadgorliwością.
Wprowadzenie zakazu jazdy na nartach lub snowboardzie w stanie nietrzeźwości ma służyć poprawie bezpieczeństwa na stokach. Powstaje jednak pytanie, czy nie odbije się na obrotach okolicznych knajpek z grzanym piwem i winem.
– Nie sądzę, żeby przepisy wpłynęły na wysokość dochodów tych miejsc. Tu chodzi o odpowiedzialność: jeżeli sprawcą wypadku jest osoba będąca pod wpływem alkoholu, to będzie ona uznana za winną – uważa Arkadiusz Kitkowski.



Młodzi w kaskach

Nowe przepisy wprowadzają także wymóg jazdy w kasku dla osób poniżej 16 lat. Za wpuszczenie ich na stok bez kasku dorosły opiekun narazi się na karę grzywny. Przepis ten wraca do polskiego prawa po blisko dwóch latach. Obowiązek szusowania dzieci i młodzieży w kaskach zniknął przez niedopatrzenie parlamentarzystów. Taki obowiązek przewidywała ustawa o kulturze fizycznej, która w 2010 roku została zastąpiona przez ustawę o sporcie. W niej zapisu o kaskach już nie było.
Wchodząca w życie w sylwestra ustawa nakazuje też, by narciarze zapoznali się z zasadami korzystania z danego stoku i jeździli z szybkością dostosowaną do swoich umiejętności i stopnia trudności tras. Wiele nowych obowiązków czeka też właścicieli wyciągów.
– Do tej pory przed sezonem to GOPR sprawdzał, czy trasa jest dobrze oznakowana i zabezpieczona. Nie było jednak jasne, w jaki sposób zarządca obiektu ma dbać o bezpieczeństwo narciarzy – mówi Jacek Dębicki, naczelnik GOPR. Wskazuje, że teraz zarządcy terenów narciarskich muszą zapewnić obecność ratowników narciarskich na swoim terenie. Dodaje, że przedsiębiorca, który nie zadba o wykwalifikowanych ratowników, może narazić się na odpowiedzialność, jeżeli narciarz zrobi sobie krzywdę, a nie zostanie mu udzielona fachowa pomoc.
– Zatrudniam i zatrudniałem ratowników GOPR. Jednak w tym roku ceny za tę obsługę znacznie wzrosły – żali się Ryszard Tabaszewski, właściciel stacji narciarskiej Słotwiny w Krynicy-Zdrój. Okazuje się bowiem, że GOPR dostanie mniej pieniędzy od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. A dyżur zespołu ratowników kosztuje 50 zł netto za godzinę.

Na ratunek pielęgniarka

Ustawa pozwala co prawda, by do końca 2012 roku obowiązki ratownika narciarskiego mogli wykonywać także ratownicy medyczni, lekarze, pielęgniarki. Jacek Dębicki przestrzega jednak, że np. pielęgniarka niekoniecznie będzie wiedziała, jak bezpiecznie zjechać z góry z rannym narciarzem. Wskazuje, że kilka lat temu na stoku, gdzie nie było ratownika, obsługa wyciągu na drzwiach od toalety znosiła kobietę ze złamanym kręgosłupem.
– W trakcie tej akcji ratunkowej poszkodowana kilka razy spadła z tych drzwi – mówi Jacek Dębicki.
Nowa ustawa określa też, że zarządzający terenami narciarskimi będą zobowiązani prowadzić rejestr wypadków. Znajdą się w nim m.in. dane osoby, której udzielono pomocy, rodzaj urazu, imiona i nazwiska ratowników udzielających pomocy. Zarządcy tras muszą też odpowiednio je oznakować i zabezpieczyć, np. odgradzając głaz, którego nie da się usunąć, tak by żaden narciarz się z nim nie zderzył.
– Ustawa mówi o standardzie, który już dawno obowiązuje w dobrych ośrodkach narciarskich. Ci, którzy mają słabe warunki, będą musieli podnieść poziom świadczonych usług nie tylko w zakresie urządzeń wyciągowych, ale i tras narciarskich – mówi Arkadiusz Kitkowski.
Podstawa prawna
Ustawa z 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich (Dz.U. z 2011 r. nr 208, poz. 1241).