Prawo nie nadąża za rzeczywistością. Nie ma ani przepisów, ani wytycznych, które regulowałyby postępowanie z elektronicznymi dowodami.
Coraz częściej e-maile, SMS-y, gromadzone na komputerze zdjęcia, filmy, pliki tekstowe czy pliki w formacie mp3 są dowodami popełnienia czynu zabronionego. Przedstawiane są na salach sądowych w bardzo różnych sprawach. Wykorzystują je rozwodzący się małżonkowie oraz firmy procesujące się z byłymi pracownikami.
Dowody cyfrowe / DGP
– Przykładem sprawy, w której dowody elektroniczne okazały się najważniejsze, jest spór firmy Komputronik SA i Clean & Carbon Energy SA – mówi Paweł Odor, główny specjalista z Kroll Ortrack, firmy zajmującej się odzyskiwaniem danych i informatyką śledczą.
CCE powoływało się na treść wiadomość e-mailowych, które miały obciążyć Komputronik. Kroll Ontrack zweryfikowało e-maile. Okazało się, że nie są one prawdziwe. Dzięki temu 20 września tego roku Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił powództwo CCE, a Kompuronik uniknął zapłacenia żądanej przez tę firmę kwoty sięgającej prawie 2 mln złotych.
Innego rodzaju sprawą, w której dowód elektroniczny odegrał kluczową rolę, był przypadek napastowanej przez kolegów gimnazjalistki z Gdańska. Całe zdarzenie jeden z chłopców nagrał kamerą z telefonu komórkowego. To nagranie posłużyło za dowód.

Bez definicji

Mimo że elektroniczne ślady popełnienia przestępstwa są dziś tak ważne, wciąż do końca nie wiadomo, jak z nimi postępować, by można było je wykorzystać w trakcie rozprawy. Nie wiadomo nawet, co jest dowodem elektronicznym. W prawie bowiem nie ma jego definicji. Art. 115 par. 14 kodeksu karnego tłumaczy jedynie, co to jest dowód rzeczowy. Zgodnie z tym przepisem jest to każdy przedmiot lub zapisany nośnik informacji.
– To sformułowanie jest niefortunne i nastręcza mnóstwo problemów interpretacyjnych – komentuje Przemysław Krejza, prezes Stowarzyszenia Instytut Informatyki Śledczej.
Nie wynika z niego, czy dowodem w sprawie może być tylko nośnik informacji, czy także informacja na nim zapisana. Dlatego zdaniem ekspertów przepisy należy doprecyzować. Trzeba stworzyć taką definicję dowodu elektronicznego, która pozwalałaby oderwać informację od nośnika, na którym została ona zapisana. Innymi słowy – dowodem elektronicznym powinna być sama informacja.
Problem z brakiem definicji występuje nie tylko na gruncie prawa karnego, ale także w postępowaniach cywilnych. Dla przykładu – w sprawie o pomówienie sąd może potraktować e-maile jako anonimy i odrzucić taki dowód. Z drugiej strony może uznać, że jest to dowód wystarczający, gdyż nadawcę można zidentyfikować po numerze IP komputera.
Należy także pamiętać, że aby dowodem elektronicznym można było skutecznie posługiwać się przed sądem, trzeba go odpowiednio zabezpieczyć i uwierzytelnić. Tymczasem prawo tych kwestii w sposób szczegółowy nie reguluje.

Aby dowodem elektronicznym posługiwać się przed sądem, należy go zabezpieczyć

Pojawiają się jednak opinie, że nowelizacja prawa nie jest konieczna. Według Adama Baworowskiego problem nie leży w braku przepisów, ale w niewiedzy prawników.
– Adwokatów, sędziów oraz prokuratorów trzeba szkolić. O informatyce śledczej powinni oni uczyć się już w trakcie aplikacji – komentuje adwokat.
Dodaje, że dla funkcjonariuszy komendant główny policji powinien wydać szczegółowe wytyczne, jak zabezpieczać dowody elektroniczne. Dzięki nim policjanci nie musieliby podejmować decyzji, polegając jedynie na swojej intuicji. Co więcej, jeśli takie wytyczne zostałyby opracowane, policjantów można by rozliczać z tego, czy postąpili właściwie, czy zachowali się bezmyślnie.



Zabezpieczenie e-maili

Bez względu na to, czy będą to nowe przepisy kodeksu karnego, czy wytyczne dla policji, stworzyć je trzeba natychmiast. Przykładów niewłaściwego zachowania osób, które mają do czynienia z dowodami elektronicznymi, nie brakuje.
– Dostaliśmy kiedyś wyłamkę z karty SIM, czyli obudowę, w której nowa karta jest zainstalowana, i prośbę o wydobycie z niej informacji – relacjonuje Przemysław Krejza.
Dużym problemem jest również to, że funkcjonariusze ograniczają się do zabezpieczenia np. laptopa.
– Policja lub prokurator zwykle zabezpieczają komputer zamiast informacji, która się tam znajduje. To błąd – komentuje Krejza.
Jeśli nie zostanie zabezpieczona informacja, może się okazać, że udowodnienie podejrzanemu przestępstwa będzie niemożliwe. A okazuje się, że często jest to operacja bardzo skomplikowana. W sytuacji, gdy chcemy dostarczyć dowodów na to, że nieuczciwy pracownik wysyła e-maile do konkurencji, aby zniszczyć pracodawcę, nie wystarczy skopiować treść tych wiadomości. Należy m.in. wyliczyć sumę kontrolną, czyli pewnego rodzaju pieczęć cyfrową. Na jej podstawie można sprawdzić, co i kiedy działo się z poszczególnymi materiałami elektronicznymi. Gdy taki dowód zostanie przedstawiony w sądzie, autorowi wiadomości e-mail nie uda się podważyć postawionych mu zarzutów.

Śledztwo na własną rękę

Właściciel firmy, który nie ma o tym pojęcia, nie powinien przeszukiwać samodzielnie komputera nieuczciwego pracownika. Przedsiębiorca nie powinien nawet włączać samodzielnie tego sprzętu.
– Gdy komputer jest włączony, a trzeba go wyłączyć, najlepiej zrobić to, odcinając zasilanie. W przypadku kiedy mamy do czynienia z laptopem, należy wyjąć baterię – wyjaśnia Paweł Odor z Kroll Ontrack.
O tym, że nie można przeprowadzać śledztwa na własną rękę, nie wiedział udziałowiec portalu Wirtualna Polska. Postanowił on sprawdzić pliki z laptopa menedżera, który usiłował pogrążyć serwis. Te dane miały stanowić materiał dowodowy w sprawie. Niestety przy otwieraniu dokumentów została zmieniona data ich modyfikacji. To spowodowało, że zostały one pozbawione wartości dowodowej.

Bez wartości dowodowej

Można ją na szczęście w takiej sytuacji przywrócić. Podobnie jak w przypadku, kiedy dane zostają celowo wykasowane, np. filmik z komórki chłopca, który nakręcał zdarzenia rozgrywające się w gdańskim gimnazjum. To jednak trwa i przedłuża prowadzone postępowanie. Specjalistom od informatyki śledczej odzyskanie utraconych danych zajmuje nawet kilkanaście dni.
– Przez dwa tygodnie odzyskiwaliśmy dane z laptopa, który został wyrzucony przez okno – relacjonuje Paweł Odor z Kroll Ontrack.
Bez względu na to, czy dane zostały zniszczone celowo, czy nieumyślnie, ich odzyskiwanie może mieć wpływ na tempo rozpatrywania sprawy.
– Jeżeli dowód elektroniczny zostanie zniszczony, sprawa może się przeciągać – mówi Krzysztof Bukowiecki, prokurator okręgowy w Łodzi.
Dodaje, że wiele instytucji nie musi przechowywać danych przez lata. Dane np. z monitoringu po jakimś czasie są kasowane, a na ich miejscu zapisywane są nowe. Niekiedy nie można już ich odzyskać. Wtedy trzeba próbować ustalić okoliczności w inny sposób. To może trwać jeszcze dłużej.

Zacieranie śladów

Osoby, które zniszczyły dowody elektroniczne, mogą ponieść konsekwencje. Chodzi tutaj jednak wyłącznie o tych, którzy zatarli ślady celowo. Ważne jest również to, kiedy dowód został zniszczony.
– Osobę zacierającą ślady można pociągnąć do odpowiedzialności, jeśli zniszczy dowód już po wszczęciu postępowania – wyjaśnia prof. Marian Filar, specjalista od prawa karnego.
Dodaje, że tak samo sytuacja będzie wyglądać, gdy sprawa zostanie nagłośniona np. w mediach. Jeśli wiadomo będzie, że postępowanie zostanie wszczęte, osoba, która przestraszy się i zniszczy dowody elektroniczne, również może zostać pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Za takie działanie może jej grozić od 3 do 5 lat pozbawienia wolności.