O wyniku przetargu publicznego decyduje dziś przede wszystkim cena. Urzędy i samorządy rzadko wprowadzają inne kryteria. Nie ustalają też żadnych wymagań, które zwiększałyby szanse na wygraną oferentów, którzy zatrudniają osoby niepełnosprawne czy długotrwale bezrobotne.
Dzieje się tak, mimo że przepisy o zamówieniach publicznych od 2009 roku dają urzędnikom możliwość dodatkowego punktowania wykonawców zatrudniających osoby wykluczone społecznie, czyli bezrobotnych i niepełnosprawnych. Prawo pozwala nawet ograniczyć dostęp do przetargu tylko dla firm zatrudniających niepełnosprawnych. Chodziło o to, aby publiczne zlecenia, a więc strumień publicznych pieniędzy, trafiały w pierwszej kolejności do tych, którzy zatrudniają osoby wykluczone społecznie. To odciąża budżet państwa, oznacza mniej wydatków na zasiłki i wsparcie społeczne. Jednak w I kw. 2011 r. zaledwie w 2,5 proc. przetargów urzędnicy postawili firmom wymagania dotyczące zatrudniania osób niepełnosprawnych lub bezrobotnych.
Część zamawiających stosuje klauzule społeczne. Należy do nich Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Krakowie.
– W jednym z przetargów ograniczyliśmy dostęp do zamówienia tylko dla wykonawców, którzy zatrudniają więcej niż 50 proc. osób niepełnosprawnych – mówi Piotr Ropka z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Krakowie.

Światełko w tunelu

Zamawiający nie obawiał się zarzutów ograniczania dostępu do zamówienia.
– Wiedzieliśmy, że na rynku są firmy, które spełnią ten warunek. Przetarg się powiódł. Miał wartość ok. 55 tys. zł, dotyczył świadczenia usług cateringowych podczas konferencji i seminariów – dodaje Piotr Ropka.
Takie rozwiązania stosuje też Urząd Miasta z Bydgoszczy.
– Zamawiający niestety wciąż rzadko korzystają z takich rozwiązań. Uważają, że to ogranicza konkurencję. Obawiają się, że jeśli postawią takie warunki w przetargu, mniej firm złoży oferty. A im więcej firm startuje, tym większa szansa na uzyskanie najniższej ceny – mówi Elżbieta Sokołowska, prezes Spółdzielni Socjalnej Bydgoszczanka.
Tymczasem to nieprawda. Spółdzielnia uzyskała kontrakt w przetargu o wartości 300 tys. zł na likwidację dzikich wysypisk, które organizował Urząd Miasta Bydgoszcz.
– Podmioty ekonomii społecznej, takie jak spółdzielnie społeczne, dopiero raczkują. Potrzebne jest im wsparcie ze strony publicznej. Takie podmioty, zatrudniając osoby wykluczone, odciążają budżet i należy je wspierać – dodaje Elżbieta Sokołowska.



Nieuzasadnione obawy

Administracja i samorządy nie chcą stawiać wykonawcom społecznych warunków w obawie, że narażą się albo na niezgodność z prawem zamówień publicznych, albo na lawinę odwołań ze strony innych firm. Boją się także, że gdy postawią takie warunki, nie będzie żadnej oferty i będą musieli ogłaszać kolejny przetarg. Przepisy są więc martwe.
– Urzędnicy obawiają się stosowania tych klauzul. Nie chcą być posądzeni o sprzyjanie w przetargu wybranym podmiotom. Według nich mogłoby to pociągnąć za sobą oskarżenia o stosowanie nieuczciwej konkurencji zarówno ze strony firm, jak i urzędów, które nadzorują przebieg procedury przetargowej – ocenia Dominika Potkańska z Instytutu Spraw Publicznych.
– Nie stosujemy tych rozwiązań z powodu trudności z formułowaniem warunków takich przetargów – mówi Jarosław Kapsa z Urzędu Miasta w Częstochowie.
Przyznaje, że przy większości przetargów organizowanych przez gminy jedynym kryterium wyboru wykonawcy jest cena.
– Taka jest praktyka. Taki przetarg nie budzi niejasności, nie ma wielu skarg. Wprowadzenie dodatkowych warunków zmienia parametry przejrzystości takiej procedury – dodaje.
Według niego stosowanie takich wymagań może się obrócić nawet przeciwko zatrudnionym dotychczas pracownikom.
– Jeśli w specyfikacji wymagamy, aby firma zatrudniała bezrobotnych, może się okazać, że przedsiębiorca zacznie zwalniać dotychczasowych stałych pracowników, po to by przyjąć na ich miejsca ludzi skierowanych z urzędu pracy – mó wi Jarosław Kapsa.
Jego zdaniem gdy o wygranej w przetargu decyduje cena, to i tak wymusza to na przedsiębiorcy redukcję kosztów, w tym także kosztów pracy.
W lipcu senatorowie przygotowali własną inicjatywę ustawodawczą, której podstawowym celem jest zwiększenie szans na publiczne zlecenia firm zatrudniających skazanych. Byłaby to trzecia klauzula społeczna w zamówieniach publicznych.
Zlecenia dla zaangażowanych firm to mniej zasiłków dla państwa
Tomasz Schimanek | ekspert Instytutu Spraw Publicznych
Klauzule społeczne wprowadzono do prawa zamówień publicznych w 2009 roku. Ich stosowanie to wciąż margines. Głównie dlatego, że dla zamawiających to nowe rozwiązanie. A do każdej nowości podchodzi się ostrożnie. Urzędnicy nie wiedzą, jak skonstruować odpowiednie wymagania w dokumentacji przetargowej. Obawiają się także, że gdy postawią warunki dotyczące zatrudnienia przez firmy osób niepełnosprawnych czy bezrobotnych, nikt nie złoży oferty i trzeba będzie unieważnić przetarg. Z pewnością zamawiający obawiają się także zarzutów i odwołań ze strony innych wykonawców, którzy nie mogli z powodu takich wymagań złożyć oferty.
Takie wymagania nie zamykają dostępu do przetargów. Nikogo to nie dyskryminuje. Wspierają tylko firmy, które zajmują się integracją zawodową niepełnosprawnych i bezrobotnych. Każdy przedsiębiorca może zatrudnić takie osoby i mieć dostęp do takich zamówień. Z punktu widzenia państwa udzielanie w pierwszej kolejności zamówień takim firmom ma istotne znaczenie. Bo publiczne zlecenia, publiczne pieniądze idą do tych, którzy zatrudniając bezrobotnych czy niepełnosprawnych, odciążają budżet. W efekcie państwo może płacić mniej zasiłków.
W pierwszej kolejności należy wprowadzać takie rozwiązania tam, gdzie urząd lub samorząd ma pewność, że jest wiele firm zainteresowanych zamówieniem.