Po 11 latach państwo poniosło spektakularną klęskę: nawet złotówki nie udało mu się odebrać pruszkowskim mafiosom.

Nad wyśledzeniem mafijnych majątków przez ponad 10 lat pracowało kilkunastu prokuratorów, kilkudziesięciu policjantów i niezliczona liczba urzędników. Efekty ich pracy – 200 tomów akt – właśnie powędrowały do archiwum Prokuratury Okręgowej w Warszawie wraz z uzasadnieniem umorzenia śledztwa podpisanym 30 czerwca tego roku.

– Dzięki zeznaniom wielu świadków dokładnie odtworzyliśmy mechanizmy gromadzenia majątków przez zarząd mafii pruszkowskiej. To ogromne sumy, które co miesiąc wpłacali niżsi w hierarchii bandyci. W śledztwie chcieliśmy sprawdzić, dokąd trafiały – wyjaśnia nam oficer policyjnego Centralnego Biura Śledczego.

W uzasadnieniu znajduje się precyzyjny opis mechanizmu opodatkowywania gangsterów. Zarząd raz na jakiś czas zbierał się i decydował, jaka część zysków z każdego przestępstwa ma do nich trafić. W latach 90. było to 20 proc., a na początku XXI w. nawet połowa.

Powołując się na świadków, prokurator opisywała wręcz korporacyjne zasady panujące w grupie: przedstawiciel Pruszkowa na Warmię i Mazury stracił stanowisko, bo przynosił za mały dochód. Zbyt dużo też pił i tracił szacunek wśród podległych mu bandytów. A w grę wchodziły niebagatelne sumy – np. grupa skupiona wokół późniejszego świadka koronnego Jarosława S. „Masy” przynosiła kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie.

Poszukując majątków śledczy, wraz z Urzędem Kontroli Skarbowej, wzięli pod lupę 301 osób, kilkadziesiąt firm i fundacji. Większość z nich działa w branży nieruchomości – budowały i nadal budują duże osiedla w Warszawie i okolicach.

Prokuratorzy zlecili również analizę kryminalistyczną biegłym, którzy wskazali kilkadziesiąt nazwisk członków rodzin mafiosów, których majątek daleko przekraczał zarobki. Jednak postępowania skarbowe kończyły się niczym, choć wyjaśnienia, które w umorzeniu prokurator cytuje dosłownie, brzmią banalnie: „Jestem bardzo bogatym człowiekiem, bo przez całe życie zawodowe handlowałem walutą z cinkciarzami”.

Śledczy ponieśli klęskę na wielu frontach. Np. sprawdzając liczne informacje od świadków o tym, że mafia zainwestowała ogromne środki w: narodowe fundusze inwestycyjne, firmy zarządzające OFE oraz w wykup ziemi wokół planowanych autostrad dzięki informacjom od skorumpowanych urzędników i polityków. Nawet gdy udawało się odnaleźć trop wiodący do takich przedsięwzięć, to okazywało się, że to przestępstwo uległo już przedawnieniu. Oskarżyciel decyzję o umorzeniu uzasadniła też problemami, jakie stwarzają przepisy o przestępstwie prania brudnych pieniędzy. Nakładają obowiązek precyzyjnego wskazania, z jakiego konkretnie zabronionego czynu pochodzą zainwestowane pieniądze, czyli udowodnienia przestępstwa bazowego. – Jak to zrobić, gdy np. do PTE trafił milion złotych, a my wiemy o jednej transakcji narkotykowej o wartości 100 tys. złotych – mówi „DGP” oficer CBŚ.

Oficjalny koniec śledztwa dotyczącego majątków mafiosów zbiega się z czasem ich powrotów na wolność. Większość z nich kończy odsiadywać już wyroki za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą (zapadły w 2003 r.) i będzie mogła już bez żadnych problemów korzystać z wypranych fortun.