Resort sprawiedliwości analizuje sprawę Białorusinki Maryny Tur, a wojewoda mazowiecki deklaruje pomoc dla niej. Białoruś wycofała się z wniosku o jej ekstradycję, a stołeczny sąd uchylił areszt. Kobieta ma szansę na pobyt tolerowany.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski pytany w poniedziałek o sprawę Białorusinki i o to, dlaczego sąd rodzinny zdecydował umieścić córkę Maryny Tur u rodziny zastępczej, a nie u jej ojca chrzestnego, który jest Polakiem, powiedział, że sprawę nadzoruje od ubiegłego tygodnia departament sądów powszechnych MS.

"Sprawa jest analizowana zarówno z punktu widzenia prawa karnego - w jakim trybie pomocy prawnej wystąpiono w tej sprawie, jak i z punktu widzenia prawidłowości decyzji w kontekście spraw rodzinnych" - powiedział Kwiatkowski dziennikarzom. "Dzisiaj otrzymałem informację o cofnięciu samego wniosku (o ekstradycję - PAP), ale to oczywiście nie zwalnia nas od szczegółowej analizy" - dodał. Zapowiedział, że resort poinformuje o wnioskach. Zaznaczył, że decyzja o pobycie tolerowanym należy do MSWiA.

Według wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego, Tur ma szansę uzyskać zgodę na pobyt tolerowany w Polsce, ale sama musi o to wystąpić. Jak powiedział, podstawową przesłanką jest fakt, że jej córka urodziła się i wychowuje w Polsce.

Wojewoda zaznaczył, że sprawę Białorusinki zna jedynie z opisów medialnych i listu jej przyjaciół, który do niego trafił. "Nie mogę się na tym opierać i przedstawić twardych deklaracji. Z tych informacji, które posiadam, wynika, że ma szanse uzyskać pobyt tolerowany, tylko musi o to wystąpić" - dodał.

"Bardzo bym chciał pomóc i mam nadzieję, że pani Maryna Tur wystąpi do mojego urzędu. Wszystko zależy jednak od tego, czy złoży dokumenty w komplecie. Jeśli tak, urzędowa procedura może potrwać około dwóch-trzech tygodni" - powiedział wojewoda.

"Legalizacja pobytu poprzez wydanie zgody na pobyt tolerowany to rzecz tymczasowa, ale 1 stycznia 2012 r. ma wejść w życie amnestia dla cudzoziemców i wygląda na to, że pani Tur będzie spełniała również jej kryteria, więc będzie mogła trwale ustabilizować sprawę legalności pobytu w Polsce" - dodał.

O sprawie mieszkającej od 11 lat w Polsce kobiety i jej córki napisała "Gazeta Wyborcza". Dziewczynka po zatrzymaniu matki, które miało miejsce 2 sierpnia, trafiła do rodzinnego pogotowia opiekuńczego, o czym kobiety nie poinformowano. Matka nie wiedziała, co dzieje się z chorą córką - pięcioletnia Julia nie ma nerki. Sąd rodzinny - pisała "GW" - nie uwzględnił prośby matki, by do wyjaśnienia sprawy przekazać ją pod opiekę ojca chrzestnego, Polaka.

Maryna Tur została zatrzymana w związku z listem gończym wydanym na Białorusi. Kobieta razem z mężem, który ukrywa się w obawie przez aresztowaniem, jest oskarżona przez Białoruś o oszustwo. 10 sierpnia sąd postanowił o jej ekstradycji. Razem z nią na Białoruś miała zostać wysłana urodzona w Polsce Julia.

W ubiegły piątek Sad Okręgowy w Warszawie uchylił areszt wobec Maryny Tur wobec cofnięcia przez Białoruś wniosku o jej ekstradycję i umorzenia jej sprawy.

Interwencję w sprawie Białorusinki podjęła pierwsza dama Anna Komorowska w porozumieniu z ministerstwem spraw zagranicznych, ministerstwem sprawiedliwości i Rzecznikiem Praw Dziecka.