Premier nie zgodził się, aby służby specjalne zbudowały własny pion ochrony świadka, niezależny od policyjnego Centralnego Biura Śledczego – dowiedział się „DGP”.
Opracowany w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego projekt nowelizacji ustawy o świadku koronnym trafił niedawno do uzgodnień międzyresortowych, m.in. do Komendy Głównej Policji oraz Prokuratury Generalnej. Jednak już po kilku dniach go wycofano, a procedura została przerwana. – Prace nad projektem, zgodnie z decyzją prezesa Rady Ministrów, zostały wstrzymane – usłyszeliśmy oficjalne wyjaśnienia w zespole prasowym ABW.
Ingerencja premiera na tak wczesnym etapie opracowywania nowego aktu prawnego należy do rzadkości. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że na pewno nie chodzi o krótki czas, który pozostał do wyborów – wiele aktów prawnych jest procedowanych mimo tej perspektywy.
– Dobrze, że projekt jest już historią. Nasza opinia byłaby negatywna. Dotychczasowy system świadka koronnego funkcjonował poprawnie i nie ma potrzeby wprowadzać do niego zmian – usłyszeliśmy zgodne opinie w centrali policji oraz Prokuraturze Generalnej.
Kierownictwo ABW chciało tak znowelizować ustawę, aby mogło stworzyć własny pion ochrony świadka koronnego. Obecna ustawa daje w tej materii wyłączne kompetencje komendantowi głównemu policji. Ochroną świadków zajmuje się specjalny wydział w Centralnym Biurze Śledczym.
– Według mnie to jedyny obszar funkcjonowania państwa i wymiaru sprawiedliwości, do którego ABW nie ma żadnego dostępu. Trudno im się z tym pogodzić i stąd chęć zmian. Szczególnie że CBŚ zajmuje się również legalizacją świadków, czyli tworzeniem dla nich nowych tożsamości – uważa jeden z doświadczonych prokuratorów.
Jednak w nieoficjalnych rozmowach funkcjonariusze ABW mówią, że chodziło im o dobro konkretnych kandydatów na świadków koronnych, którzy chcieli zeznawać np. o korupcji w Komendzie Głównej Policji. – Przecież oni nie pójdą do policji. Badamy kilka spraw, w których zastrzeżenia budzą również działania prokuratorów odpowiedzialnych za funkcjonowanie programu ochrony świadka koronnego – przekonuje nas oficer.
Instytucję świadka koronnego do polskiego prawa wprowadziła ustawa z 1997 r. Z badań przeprowadzonych przed dwoma laty przez jej współtwórcę Zbigniewa Raua wynika, że skorzystało z niej blisko 200 osób. Samych świadków koronnych było 80, reszta to ich bliscy.
– Nikogo nie dosięgła zemsta kompanów. To miara sukcesu CBŚ, którego obowiązkiem jest zapewnienie im bezpieczeństwa – mówi jeden z prokuratorów.
Także wśród prokuratorów i policjantów pojawiają się pomysły na znowelizowanie ustawy. Chodzi o dopuszczenie do programu przestępców, którzy byli zamieszani w zabójstwo. – To trudne lub nawet niemożliwe do zrozumienia przez opinię publiczną, dlatego nikt z tym na razie oficjalnie nie wyjdzie. Ale być może konieczne, gdyż grupy bronią się przed zagrożeniem ze strony świadków koronnych, dopuszczając do swoich tajemnic jedynie osoby zamieszane w morderstwa – tłumaczy prokurator Prokuratury Generalnej.
Bat na przestępczość zorganizowaną
Najbardziej znanym świadkiem koronnym jest Jarosław S. ps. Masa, którego zeznania pogrążyły gang pruszkowski. W jego postaci jak w soczewce skupiają się wszystkie zalety i wady tej instytucji. Przed kilkoma miesiącami został uniewinniony oficer CBŚ, który rzekomo dał się skorumpować „Masie”. Ten wyrok był o tyle istotny, że to właśnie dzięki tym zeznaniom gangster dostał status świadka koronnego. – Dobrze, że zapadł długo po wyrokach na bossów mafii pruszkowskiej, bo mogliby oni wykorzystać to do podważenia wiarygodności Jarosława S. – przyznaje oficer policji. W ostatnich latach prokuratura rzadziej sięga po to narzędzie. Przyczyną jest kilka chybionych kandydatur na świadka koronnego. Bandyci nadal dokonywali przestępstw lub proponowali zmianę zeznań w zamian za łapówki. Mimo tych błędów wprowadzenie świadka koronnego pozwoliło mocno ograniczyć przestępczość zorganizowaną.