Asystentka sędziego zwolniona z pracy za rozpoczęcie nauki na aplikacji radcowskiej przegrała w drugiej instancji. Zapowiada skargę kasacyjną. Będzie ją rozpatrywał Sąd Najwyższy, w którym asystenci sędziów odbywają aplikację radcowską.
Sąd może zwolnić asystenta sędziego, który rozpoczął naukę na aplikacji radcowskiej. Tak orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie (sygn. akt XXI Pa 130/11). Uwzględnił apelację Naczelnego Sądu Administracyjnego, który jako pracodawca zwolnił z pracy asystentkę sędziego, gdy ta poinformowała o przyjęciu jej na aplikację radcowską. Wyrok jest prawomocny.

Z dobrą opinią

Prawniczka była zatrudniona w sądzie przez wiele lat i cieszyła się bardzo dobrą opinią.
– Fundamentalnie nie zgadzam się z tym wyrokiem. Będziemy wnosić skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego – mówi Joanna Młot, pełnomocnik aplikantki.
Jej zdaniem nie ma żadnych norm prawnych zakazujących łączenia funkcji asystenta sędziego z odbywaniem aplikacji. A w razie konfliktu interesów przepisy regulują zasady wyłączenia się od sprawy.
Skarga kasacyjna aplikantki trafi do Sądu Najwyższego. A tu niespodzianka. Udało nam się potwierdzić, że obecnie w Sądzie Najwyższym jest kilku asystentów sędziów, którzy jednocześnie odbywają aplikację radcowską lub adwokacką. Jeśli aplikacja nie koliduje z ich obowiązkami pracowniczymi, mogą łączyć te zajęcia.
Sprawa łączenia funkcji asystenta sędziego z aplikacją dzieli sądy. Jedne zwalniają takie osoby w pracy, inne tolerują dodatkowe zajęcie swych pracowników. Również orzecznictwo sądów pracy- zarówno na poziomej I, jak i II instancji skrajnie się różni.

Niesłuszne zwolnienie

Sąd I instancji był przychylny dla aplikantki z NSA. Wygrała 15 tys. zł odszkodowania za niesłuszne zwolnienie. Sąd zwrócił uwagę, że powodem zwolnienia nie może być hipotetyczne zagrożenie powstania konfliktu interesów. Odbywanie aplikacji prawniczej jest rodzajem podnoszenia kwalifikacji zawodowych, do czego asystent sędziego ma prawo. Znaczenie ma także to, że aplikanci radcowscy nie są uprawnieni do występowania przed NSA, w którym pracowała aplikantka. Sąd okręgowy był innego zdania. Konkluzja jego rozstrzygnięcia brzmiała tak: sąd jest na tyle specyficznym pracodawcą, że musi w relacjach ze swoimi pracownikami brać pod uwagę dobro wymiaru sprawiedliwości.
– Sąd jako pracodawca ma prawo rozwiązać umowę z pracownikiem, którego zatrudnienienie może narażać na szwank dobro wymiaru sprawiedliwości. Sąd uznał, że zatrudnienie aplikanta radcowskiego na stanowisku asystenta sędziego rodzi ryzyko konfliktu – tłumaczy Joanna Młot.
Sąd podkreślił, że wynika to ze specyficznej roli asystenta sędziego, który jest pracownikiem na tyle merytorycznym i na tyle bliskim orzekania – choć sam funkcji orzeczniczej nie sprawuje – że konflikt interesów może wystąpić, gdy będzie musiał wypełniać obowiązki wobec swojej korporacji zawodowej.
– Padł także argument dostępności do akt sprawy. W związku z wykonywanymi obowiązkami asystent ma właściwie nieograniczony dostęp do akt, natomiast dla każdej innej osoby z korporacji prawniczej ten dostęp jest ograniczony – wskazuje pełnomocnik aplikantki.

Sprzeczne wyroki

Jak ustaliła „DGP”, warszawski sąd okręgowy w II instancji w podobnych sprawach orzekał inaczej. Korzystnie dla aplikanta z WSA orzekł zarówno sąd rejonowy (sygn. VIII P 339/10), jaki i Sąd Okręgowy w Warszawie, który 24 marca oddalił apelację pracodawcy, czyli Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (XXI Pa 531/10). Wyrok jest prawomocny. Ten sam sąd miał kompletnie inne zdanie w sprawie aplikanta zatrudnionego w Sądzie Okręgowym dla Warszawy- Pragi (sygn. akt XXI Pa 585/10). W tym przypadku aplikant nie mógł liczyć na łaskawość wymiaru sprawiedliwości. Przegrał w I i II instancji.
Sąd Okręgowy w Warszawie ma cztery sprawy wytoczone przez pracowników zwolnionych z pracy z powodu rozpoczęcia aplikacji (sygn. akt VII P 160/10, VII P 314/10, VII P 599/11, VII P 598/11).