Powstanie nowy system kar pieniężnych dla firm transportowych. Ich wysokość będzie uzależniona od wielkości firmy – liczby zatrudnionych kierowców. Inspekcja Transportu Drogowego będzie inaczej karać przedsiębiorców w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w czasie kontroli przeprowadzanej w siedzibie firmy. Dziś taka wizyta inspektorów może skończyć się karą w wysokości 30 tys. zł.
Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, nad którym prace rozpoczął w tym tygodniu Sejm, wysokość kary zostanie uzależniona od wielkości przedsiębiorstwa. Małe firmy, które zatrudniają do 10 kierowców nie powinny być ukarane kwotą wyższą niż 15 tys. zł. Projekt ten po pierwszym czytaniu w sejmowej komisji infrastruktury został skierowany do prac w podkomisji.
Zmieni się również wysokość kar wymierzanych bezpośrednio na drodze. Kara dla firmy transportowej za nieprawidłowości stwierdzone w trakcie kontroli ciężarówki nie przekroczy 10 tys. zł. Dziś limit ten wynosi 15 tys. zł.

Różnicowanie sankcji

Zmian w sposobie karania przedsiębiorców chcą posłowie, którzy przygotowali projekt noweli. Dlatego proponują, by mała firma nie była karana za stwierdzone nieprawidłowości w przedsiębiorstwie, jak ta, która ma bardzo dużą flotę. W związku z tym największe firmy, które dysponują ponad 250 kierowcami ponisą najsurowsze sankcje. Przy jednej kontroli kara sięgnie nawet 30 tys. zł, czyli tyle, ile dziś może zapłacić każdy przedsiębiorca. W przypadku dużych firm nic się nie zmieni. Zgodnie z propozycjami najsurowiej zostaną potraktowane firmy spedycyjne i pośredniczące w transporcie. W ich przypadku kara za naruszania przepisów wyniesie do 40 tys. zł.

Łatwo o kary

Propozycje zróżnicowania kar mają przynieść ulgę głównie mniejszym przewoźnikom.
– Na rynku są firmy, które mają 500 pojazdów i dla nich kara rzędu 30 tys. zł nie jest dotkliwa. Natomiast taka sama kara dla małego przedsiębiorcy, który ma pięć pojazdów, wiąże się z zamknięciem firmy – mówi Maciej Wroński, dyrektor Biura Prawnego w Ogólnopolskim Związku Pracodawców Transportu Drogowego. Zaznacza, że kara powinna być więc proporcjonalna do możliwość finansowych przedsiębiorcy.
– Nawet w przepisach w kodeksu wykroczeń jest wskazanie, że wysokość grzywny powinna być dostosowana także do stanu majątkowego osoby karanej – podkreśla Maciej Wroński.
Tymczasem bardzo łatwo jest uruchomić licznik, który szybko nabije 30 tys. zł kary. Prawo nakłada na przedsiębiorców transportowych wiele obowiązków, których spełnienie nie jest łatwe. Nie tylko muszą mieć licencje, czy odpowiednią sytuację finansową – pokrycie w wysokości 9 tys. euro na pierwszy pojazd i 5 tys. euro na każdy następny. Dochodzą jeszcze pozwolenia na przewóz osób lub transport międzynarodowy, zezwolenia na przewóz odpadów czy towarów niebezpiecznych. W dodatku każdy pojazd w firmie musi posiadać certyfikat, który potwierdza zdolność techniczną pojazdu do ruchu i transportu. Wystarczy też, że firma zmieni pojazd i nie zdąży zgłosić go do licencji, by w trakcie kontroli dostać 8 tys. zł kary. Przedsiębiorca musi gromadzić dokumentację z poprzednich kontroli czy wszystkie wykresówki z tachografów, których brak najczęściej uruchamia licznik kar.
– Gdyby nie ustawowy limit, to kary w dużych przedsiębiorstwach przy jednej kontroli wyniosłyby znacznie więcej niż 30 tys. zł – mówi Tomasz Rejek, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych.
– Najczęstsze przewinienia dotyczą czasu pracy kierowców. Są nieprawidłowości w tarczkach. W czasie kontroli w firmie okazuje się też, że niektórych tarczek z tachografów po prostu brakuje – mówi Tomasz Rejek.



Rejestr licencji

Projektowana nowelizacja określa też, że powstaną rejestry licencji, które będą dostępne dla wszystkich. W ten sposób każdy będzie mógł sprawdzić, czy firma, której zamierza zlecić przewóz ładunku, ma licencję. Projektodawca chce w ten sposób ukrócić wyłudzanie towaru przez osoby podszywające się pod firmy transportowe.
– Takie rozwiązanie ograniczy sytuacje, w których fikcyjna firma przedstawia sfałszowane dokumenty i licencję, by zyskać wiarygodność u zleceniodawcy. Oferuje przewiezienie towaru, który następnie nie dociera do celu – tłumaczy Tomasz Rejek.
Dopiero po tym, jak zleceniodawca wezwie policję, okazuje się, że takiej firmy, która zniknęła z towarem, w ogóle nie ma, a licencja była podrobiona. Wychodzi na jaw, że nawet samochód miał fałszywe dokumenty. Takim sytuacjom ma właśnie przeciwdziałać rejestr licencji.
– Nie ma powodu, by informacje o licencjach nie były dostępne. To nie są informacje ściśle tajne – podkreśla Tomasz Rejek.
30 tys. zł dla dużej firmy nie jest wystarczającą dolegliwością za błędy

Mariusz Miąsko, prawnik kancelarii Viggen s.c.

Punktem odniesienia przy ustalaniu kary powinien być poziom nieprawidłowości stwierdzonych w firmie transportowej, a nie jej wielkość. Dlatego proponowane w projekcie nowelizacji ustawy o transporcie drogowym uzależnienie wysokości maksymalnej kary od wielkości firmy jest nieracjonalne. Proporcjonalnie wysokość kar dla najmniejszych przedsiębiorców jest relatywnie najwyższa. Dla przedsiębiorcy, który dysponuje od jednego do 10 kierowcami suma kary na poziomie do 15 tys. zł jest stosunkowo wysokim obciążeniem (choć o połowę niższym niż obecnie). Proporcjonalnie wysokość kary jest jednak niewspółmiernie wyższa dla małego przedsiębiorcy niż dla tego, który wykorzystuje powyżej 250 kierowców, gdzie suma kar na poziomie 30 tys. zł nie jest praktycznie żadną sankcją. Stanowi ona równowartość około sześciu tankowań ciągnika siodłowego, co w tak dużej firmie stanowi poniżej 1 promila obrotów. Sankcja, jeśli ma być skuteczna, powinna być dotkliwa i ten warunek z całą pewnością nie jest spełniony w odniesieniu do firm średnich oraz dużych. Proponowany w projekcie sposób ustalenia progów maksymalnej wysokości kary zakłada, że większym zagrożeniem dla zasad uczciwej konkurencji są firmy małe, co w mojej ocenie jest tezą nieprawdziwą.