Nowa ustawa o zapobieganiu powodziom zakłada powstanie dziewięciu nowych wydziałów w urzędach wojewódzkich. Ich utworzenie pochłonie ok. 240 mln zł. W dodatku, zdaniem hydrologów, te rozwiązania nie zwiększą bezpieczeństwa na terenach zalewowych.
Likwidację zarządów gospodarki wodnej i przejęcie ich kompetencji przez wojewodów – takie rewolucyjne zmiany przewiduje projekt ustawy o zapobieganiu powodziom przygotowany w MSWiA. Oprócz tego zakłada prostsze i szybsze udzielanie pomocy poszkodowanym w powodzi osobom i firmom.
Projekt przygotowywany w ekspresowym tempie jest już po konsultacjach i trafił do Rządowego Centrum Legislacji. Budzi kontrowersje. „DGP” dotarł do krytycznego wobec pomysłów MSWiA stanowiska wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego. Opisuje on m.in. skutki likwidacji siedmiu regionalnych zarządów gospodarki wodnej (RZGW) i krajowego zarządu gospodarki wodnej. Ma je zastąpić 17 wydziałów w urzędach wojewódzkich. Obecny podział wynika ze struktury zlewni i dorzeczy wód w Polsce – czyli w zgodzie z logiką natury, a nie podziałami administracyjnymi. – Tylko w niektórych województwach znajdują się siedziby regionalnych zarządów i wykwalifikowana kadra, z tego względu będzie konieczne utworzenie dziewięciu nowych jednostek – mówi w rozmowie z „DGP” wiceminister Gawłowski.
A rachunek za wszystko będzie musiał uregulować budżet. Złożą się na niego pensje nowo zatrudnionych urzędników, wynajęcie im siedzib i wyposażenie w sprzęt. – Tylko dla tych dziewięciu nowo utworzonych wydziałów koszty wyniosłyby około 237 milionów w pierwszym roku, a 193 miliony w następnych latach – wylicza minister Stanisław Gawłowski. I zaznacza, że suma nie obejmuje kosztów specjalistycznych szkoleń nowych pracowników.
– To zaledwie projekt. Jest dyskutowany w zainteresowanych ministerstwach. Ostateczne decyzje podejmie Rada Ministrów, po tym jak przejdzie on przez Komitet Stały – mówi rzecznik prasowa MSWiA Małgorzata Woźniak.
Sami przedstawiciele branży wodnej mówią, że zmiany są konieczne, ale nie mogą być przygotowywane w pośpiechu. Z dokumentów, które są w posiadaniu redakcji, wynika, że Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (dysponuje ogromnymi funduszami unijnymi na pomoc przeciwpowodziową) projekt do zaopiniowania dostało 15 marca z terminem zgłaszania uwag na poranek 16 marca.
Hydrolodzy wskazują też na inne niebezpieczeństwo tkwiące w zapisach projektu. – To odejście od zlewniowej filozofii systemu wodnego, co jest sprzeczne z ramową dyrektywą wodną Unii. Oceniam to bardzo krytycznie – mówi nam profesor Rafał Miłaszewski z Politechniki Białostockiej. Specjaliści wskazują też na inne niebezpieczeństwo: wojewodowie będą patrzyli na problem zbiorników wodnych przez interes swojego województwa. Nie będą zatem zainteresowani racjonalnym, w ujęciu całego kraju, spuszczaniem nadmiarów wody.
Ale projekt ustawy wprowadza też kilka ważnych i potrzebnych zapisów.
Obecnie po każdej powodzi na nowo pisana jest ustawa, która obowiązuje okresowo. Teraz nie będzie takiej konieczności, więc powodzianie szybko dostaną pomoc finansową. Gminy będą miały prawo bez przetargu sprzedawać nieruchomości powodzianom. Gdy pracownikowi powódź przeszkodzi w dotarciu do pracy, będzie usprawiedliwiony, a szef wypłaci mu minimalne wynagrodzenie. Właściciele firm, którzy w wyniku powodzi przerwali działalność, będą zaś mogli liczyć na specjalne pożyczki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.