Prof. Andrzej Rzepliński - Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego muszą mieć silniejszy mandat demokratyczny swojego urzędu niż sędziowie np. Sądu Najwyższego, gdyż decydują o zgodności przepisów z ustawą zasadniczą. Musimy mieć mandat suwerena
Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie będzie orzekał dziś o zgodności z konstytucją dekretu o stanie wojennym. Do której konstytucji, obecnej czy PRL-owskiej z 1952 roku?
Sprawa dekretu stanu wojennego z grudnia 1981 r. to nie jest gorący kartofel podrzucony nam przez rzecznika praw obywatelskich, lecz kwestia do gruntownej analizy i rzetelnego rozstrzygnięcia.
Panie prezesie, ile czasu czeka się na rozpatrzenie sprawy w trybunale? Za czasów poprzedniego prezesa liczba wniosków starczyłaby na dwa lata pracy.
Jeśli sprawa wymaga z przyczyn merytorycznych dwóch, a nawet trzech lat pracy, to nie jest zator. Zator powstaje wtedy, gdy sprawa się zapodzieje pod stosem innych papierów i sędzia sprawozdawca ma do niej z upływem czasu coraz mniej serca. Moją i wiceprezesa Biernata ambicją są zmiany organizacyjne, aby takich przypadków w ogóle nie było.
Ile spraw czeka na rozpatrzenie w trybunale?
Jest 180 spraw w toku. Rocznie trybunał rozpatruje średnio 110 – 150 spraw. Czas oczekiwania na rozprawę wynosi od 15 do 18 miesięcy.
Czy zgadza się pan z prof. Andrzejem Mączyńskim, który twierdzi, że sędzia powinien mieć wyznaczony konkretny termin na przygotowanie sprawy?
Pełna zgoda.
Czy potrzebna jest do tego zmiana regulaminu, czy nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym?
Powołałem zespół sędziów w stanie spoczynku do przygotowania projektu nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.
Czy są wyznaczone precyzyjnie kierunki, problemy, które ma rozwiązywać ten projekt?
Chodzi nam o racjonalizację prac trybunału. Jeszcze za czasów prezesury prof. Marka Safjana powstał ważny projekt zmian ustawy o TK, a w nim była zawarta m.in. propozycja, aby stworzyć w trybunale siedmioosobowe senaty, które w dużej mierze przejęłyby funkcje pełnego składu. Pełny skład, poza przypadkami, gdy wymaga tego prawo, orzekałby, gdyby TK chciał odejść od dotychczasowej linii orzeczniczej, albo gdyby waga sprawy tego wymagała. Na przykład w zeszłym roku pełny skład orzekał na rozprawie w 11 sprawach, a w trzech kolejnych umorzył sprawę na posiedzeniu niejawnym.
Kierunek zmian to usprawnienie procedury TK?
Tak, a drugi kierunek to bardziej jednoznaczne rozstrzygnięcia co do skutków orzeczeń trybunału. Istotne też będzie doprecyzowanie przepisów odnoszących się do orzeczeń zakresowych i interpretacyjnych. Obecnie Izba Cywilna SN i trybunał mają do tego odmienne podejście.
Wydaje się, że Izba Cywilna SN nie odróżnia wyroków zakresowych od interpretacyjnych...
Nie namówi mnie pani na krytykę Sądu Najwyższego, gdyż bardzo szanuję sędziów SN.



Kiedy należy liczyć na debiut jako sprawozdawców nowych członków TK?
Poczekamy nie dłużej niż pół roku. Nie mamy warunków, aby dawać im więcej czasu na zakorzenienie się w nowej roli. Rozważam także rozwiązanie organizacyjne znane w innych, podobnych, zagranicznych sądach. Polegałyby one na tym, że sędzia referent przygotowuje w ciągu miesiąca kilkustronicowy raport, w którym przedstawia trzy kwestie: o co chodzi w sprawie, problem konstytucyjny i propozycję rozstrzygnięcia. A także jaki skład powinien orzekać. Wszyscy sędziowie otrzymują wtedy raport i następuje krótka narada. Jeśli nie zgłosili uwag do raportu, to znaczy że podzielają pogląd, a następnie oceniamy, czy należy zwołać rozprawę.
Prawo pozwala nam rozstrzygać skargi indywidualne bez rozprawy, gdy wszyscy uczestnicy postępowania zgadzają się ze skarżącym. Publicznie ogłasza się wyrok, a sędzia sprawozdawca przedstawia tezy uzasadnienia. To duża oszczędność czasu osiągana przy zachowaniu tej samej jakości orzeczenia.
Dobry pomysł, jeśli sędziowie to zaakceptują.
Po złożeniu raportu sędzia miałby nie dłużej niż trzy miesiące na przygotowanie rozprawy. A następnie kolejne trzy miesiące na przygotowanie uzasadnienia i ogłoszenie wyroku. Te zmiany organizacyjne nie wymagałyby uchwalania nowej ustawy.
W komisji sejmowej utknęła nowelizacja ustawy o TK, która miała odpolitycznić wybór sędziów. Czy popiera pan postulat, aby instytuty nauk prawnych i wydziały prawa uniwersytetów typowały kandydatów?
Wydziały prawa są apolityczne? Profesorowie prawa nie mają poglądów politycznych? O, naiwności! Kto ma mieć poglądy jak nie profesorowie prawa? To jest elita inteligencji polskiej i trudno sobie wyobrazić elity bez poglądów. Bałbym się czytać książki naukowców bez poglądów. Sędziowie TK muszą mieć silniejszy mandat demokratyczny swojego urzędu niż sędziowie np. Sądu Najwyższego, gdyż decydują o zgodności przepisów z ustawą zasadniczą. Musimy mieć mandat suwerena.
Czyli obecne wybory sędziów są poprawne?
Nie, gdyż nie ma rozsądnych terminów zapisanych w ustawie o trybunale, potrzebnych na proces badania kandydatów: od momentu kiedy jest zamknięta lista kandydatów do momentu wyborów przez Sejm. Wtedy posłowie, wyposażeni w wiedzę, tj. w opinie naukowe i zawodowe o kandydatach, i analizę organizacji prawniczych, będą mieć realną szansę na podejmowanie racjonalnej decyzji. Chciałbym, aby posłowie głosowali na kandydatów w wyborach tajnych.
Trudno będzie to przeprowadzić ze względu na dyscyplinę partyjną.
Tak, ale chodzi o większą odpowiedzialność posłów za wynik głosowania. Warto by było, aby prawo do wypowiadania się na temat kandydatów mieli byli sędziwie TK. Oni są prawdziwymi patriotami trybunału, co znaczy, że są zainteresowani jakością jego orzecznictwa i znakomicie znają trybunał.
Apolityczność sędziów TK wiąże się z wnioskami o ich wyłączenie z rozpoznawania. Ostatnio próbowano wykluczyć ze składu orzekającego prof. Liszcz, która wcześniej zasiadała w Sejmie. Niebezpiecznie jest wybierać sędziów z grona byłych posłów czy senatorów?
To kwestia praktyki, a nie braku bezpieczeństwa. Taka praktyka występuje też w innych sądach konstytucyjnych.
Prof. Teresa Liszcz brała udział w pracach komisji nad tą ustawą.
Zachowała się jak porządny poseł, gdyż jako członek komisji ustawodawczej nie opuściła ani jednego posiedzenia. I głosowała.
A gdyby pani profesor zgłaszała poprawki do ustawy o komisji majątkowej, musiałaby się wyłączyć z orzekania?
Tak. Wyłącza z orzekania też bezpośredni osobisty interes sędziego albo jego najbliższej rodziny związany z orzeczeniem. Sam się wyłączyłem w pięciu sprawach. Nie jestem przeciwny wyłączaniu sędziów, ale przeciwny jestem próbom ustawiania składu. Na przykład sędzia, który ma zdecydowane poglądy na temat lustracji, nie może być wyłączony dlatego, że ma konkretną opinię. Pragnę jednak z całą siłą podkreślić, że sądy konstytucyjne orzekają w sprawie konstytucyjności prawa głównie ustaw, które z natury rzeczy ich dotyczą. Czy zatem w sprawie dotyczącej ruchu drogowego czy podatków mają orzekać tylko ci sędziowie, którzy nie korzystają z pojazdów, choćby z rowerów, oraz ci sędziowie, którzy nie płacą żadnych podatków?
Czy trybunał powinien bardziej akcentować skutki, zwłaszcza finansowe, swoich wyroków? Sądy mają z tym poważny problem.
Sąd powszechny czy administracyjny orzeka w konkretnej sprawie. Orzeczenia TK obowiązują wszystkich. Ocena skutków naszych orzeczeń to najtrudniejszy problem. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć wszystkich skutków. Jeśli wyrok generuje wydatki Skarbu Państwa, mamy obowiązek to zbadać i rozważyć. Wcześniej możemy pytać premiera o konkretne liczby, np. w sprawach z zakresu zabezpieczenia społecznego.
Czy skutek finansowy, pociągający ogromne wydatki państwa może zaważyć na wyroku?
To zależy. Trybunał nie działa w próżni instytucjonalnej i budżetowej. Bierze pod uwagę taką okoliczność. Orzeka jednak o konstytucyjności obowiązującego prawa. Ochrona zasad konstytucyjnych musi kosztować, czasem całkiem sporo. Dodam, że brak poszanowania zasad konstytucyjnych kosztuje znacznie więcej.