Łódzcy urzędnicy, którzy konfiskują asortyment ulicznym sprzedawcom, mogą być oskarżeni przez handlarzy o łamanie prawa.
Sprzedawcy z Łodzi chcą zniesienia zakazu handlu w miejscach innych niż specjalnie wyznaczone targowiska. W tym celu handlarze złożyli do łódzkiego urzędu miasta wniosek, zgodnie z którym rekwirowanie towarów osobom handlującym na chodnikach, tzw. pudlarzom, jest niezgodne z prawem. – Konfiskata to pozbawienie własności. Nie ma odpowiedniej podstawy prawnej, która zezwalałaby na to urzędnikom – komentuje prof. Hubert Izdebski, specjalista prawa administracyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego.

Przywrócenie posiadania

Walka z pudlarzami w Łodzi rozpoczęła się w sierpniu zeszłego roku. Urzędnicy w asyście strażników miejskich zaczęli wówczas rekwirować asortyment sprzedawców, którzy bez odpowiedniego zezwolenia ustawili się na należącym do miasta pasie drogowym. Jak argumentowali urzędnicy, działanie to jest zgodne z przepisami kodeksu cywilnego. Według wspomnianego kodeksu posiadacz nieruchomości, która została naruszona, może własnym działaniem przywrócić stan poprzedni. – Nawet jeżeli uznamy, że usunięcie towaru jest przywróceniem stanu poprzedniego, to nie znajdziemy już podstawy do zatrzymania rzeczy będących własnością osób trzecich w sytuacji, gdy żądają one ich wydania. – komentuje Romana Pietruk z Kancelarii Prawnej Pietruk s.c.
Urzędnicy wybrali taką drogę m.in. z powodu istniejącej w polskim prawie luki. Z kodeksu wykroczeń wykreślono bowiem przepis o nielegalnym zajmowaniu pasa drogowego. Tymczasem to właśnie na podstawie tego artykułu strażnicy miejscy wystawiali handlarzom mandaty najczęściej. – Jeżeli nawet w systemie prawnym powstała luka po wykreśleniu z kodeksu wykroczeń przepisu o nielegalnym zajmowaniu pasa drogowego, to nie można w miejsce tak rozumianej luki powoływać się na przepisy kodeksu cywilnego i w sposób dowolny dokonywać interpretacji prawa – krytykuje Romana Pietruk.
W Sejmie trwają już prace nad zmianą kodeksu wykroczeń. Nowela czeka właśnie na drugie czytanie. Zgodnie z proponowanymi przepisami na ulicy będzie można sprzedawać jedynie grzyby, płody rolne oraz owoce leśne. Sprzedawca będzie musiał swój stragan ustawić jednak poza administracyjną granicą miasta. W innym razie zapłaci grzywnę. Jak argumentują twórcy nowych przepisów, uliczny handel ma wiele negatywnych skutków.

Powstała luka

Sprzedawcy mogą bowiem zagrażać bezpieczeństwu na drogach oraz środowisku. Towary, które oferują sprzedawcy, często są niewiadomego pochodzenia, mogą naruszać polskie normy sanitarne, normy bezpieczeństwa oraz przepisy porządkowe. Uliczni handlarze nie uiszczają również opłaty targowej, którą muszą płacić ci, którzy sprzedają w miejscach do tego wyznaczonych. – Łamane jest również prawo pracy, prawo podatkowe, ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych – argumentuje poseł Adam Szejnfeld. Nowe regulacje nie są jednak jeszcze dopracowane. – Proponowany przepis nie precyzuje kary, pozostawiając do uznania przez sąd. Tymczasem według kodeksu wykroczeń ta kara może być wymierzona od 20 do 5000 zł – komentuje posłanka Małgorzata Sadurska.
20 – 5000 zł tyle wynosi grzywna za popełnienie wykroczenia