Gdy zauważysz brak dokumentów – np. dowodu osobistego czy paszportu – natychmiast zgłoś to w banku. Najlepiej swoim, ale gdy jego placówki nie ma w pobliżu, możesz to zrobić w każdym innym. I pamiętaj, liczy się każda minuta.
Dzięki takiemu błyskawicznemu zastrzeżeniu skradzionych dokumentów udało się w zeszłym roku udaremnić 7,5 tys. prób wyłudzeń kredytów gotówkowych na ponad 450 mln zł. Rekord padł w czwartym kwartale 2010 r., kiedy to przestępca na skradzione papiery chciał zaciągnąć kredyt na 25 mln zł.
– Często złodzieje atakują już wcześniej upatrzone ofiary i mają w pogotowiu osoby ucharakteryzowane na podobieństwo właściciela dokumentów. Kradną mu dokumenty i ruszają do banków, które udzielają kredytów w godzinę lub krócej – opisuje Grzegorz Kondek z Centrum Prawa Bankowego przy ZBP.
Dlatego jak najszybsze zawiadomienie banku jest ważniejsze niż wizyta na policji.
Bank natychmiast wprowadza informację o kradzieży do bazy dokumentów zastrzeżonych Związku Banków Polskich. Banki sprawdzają w niej, czy dokumenty, którymi legitymują się klienci, nie zostały skradzione. Korzystają z niej także dostawcy internetu, telewizji cyfrowej, telefonii komórkowej itd.
W ubiegłym roku w ten sposób udaremniono ponad 35 tys. (policja jeszcze nie podała pełnych danych) zakupów takich usług, prawie tyle samo, ile w 2009 roku. Jednak wartość tak wyłudzonej usługi jest zwykle niewielka, przestępcy wolą więc sięgać po pieniądze z banków.
W czwartym kwartale 2010 roku średnia kwota kredytu, którą zamierzano zaciągnąć na skradzione dokumenty – nie licząc pojedynczych prób wyłudzenia po kilka, kilkanaście milionów – wynosiła 38 tys. zł.