Brak miejsc parkingowych na osiedlach powoduje, że mieszkańcy nie mają gdzie zostawić swojego auta. Parkują, gdzie się da, i później są karani przez straż miejską mandatami.
Zajmowanie sobie miejsc postojowych, parkowanie pod klatką schodową czy blokowanie pojazdami przejść do śmietników, a nawet zastawianie dróg przeciwpożarowych – to najczęstsze przewinienia kierowców na osiedlowych uliczkach. Jedni skarżą się na drugich. Wzywają straż miejską, która potrafi seryjnie ukarać mandatami kilku kierowców.
Parkowanie na osiedlach to problem, który istnieje od lat. Odkąd zmieniły się przepisy ruchu drogowego, które pozwoliły straży miejskiej i policji na interwencje na drogach wewnętrznych (czyli także osiedlowych uliczkach), wzrosła tam aktywność straży miejskich.
– Na początku obowiązywania nowych przepisów, czyli od czwartego września, lawinowo wzrosła liczba zgłoszeń – przyznaje Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej w Białymstoku. Dodaje, że mieszkańcy najczęściej skarżą się, że ktoś zajął ich miejsce parkingowe lub zostawił samochód w miejscu, gdzie jest to zabronione.

Donos goni donos

Ukarani kierowcy twierdzą, że straż miejska jest nadgorliwa. Niektórzy są zdziwieni tym, że mają oni w ogóle prawo do tego, by w takich miejscach karać kierowców. Tymczasem zgodnie z prawem o ruchu drogowym od 4 września 2010 roku policja i straż miejska mogą egzekwować przepisy wynikające ze znaków i sygnałów drogowych także na osiedlach. Oznacza to, że jeżeli w danym miejscu jest zakaz postoju czy koniec strefy parkowania, to kierowca, który nie zastosuje się do tych znaków, musi się liczyć z tym, że zapłaci mandat.
Jacek Pietraszewski przyznaje, że najczęściej niezadowoleni są kierowcy, którzy parkują na osiedlach, gdzie spółdzielnia mieszkaniowa wyznaczyła 40 miejsc parkingowych, a pojazdów jest np. 60. W takich miejscach prośbę o egzekwowanie przepisów kierują do straży prezesi spółdzielni.
– Każdy kierowca, który zostaje ukarany mandatem, uważa, że jesteśmy nadgorliwi – podkreśla Monika Niżniak z warszawskiej straży miejskiej. Dodaje jednak, że to nie wina straży, że deweloper zapomniał, iż na osiedlu potrzebne są parkingi.

Między młotem a kowadłem

Częściej skargi mieszkańców dotyczą jednak braku interwencji niż nadgorliwości strażników. Przyczyną jest brak dwóch rozporządzeń dotyczących znaków strefy ruchu i zasad ustanawiania takiej strefy na drogach wewnętrznych. Zgodnie z przepisami ruchu drogowego, gdy zarządca drogi wewnętrznej ustanowi strefę ruchu, to kierowcy będą karani nie tylko za niestosowanie się do znaków drogowych. Zostaną ukarani za każde inne naruszenie przepisów ruchu drogowego – także za jazdę bez pasów, włączonych świateł czy brak dokumentów. Nie wiadomo jednak, kiedy rozporządzenia będą gotowe.
– Projekty tych rozporządzeń znajdują się w uzgodnieniach międzyresortowych – mówi Jakub Dąbrowski z resortu infrastruktury.
Jednak strażnicy miejscy zgodnie podkreślają, że wielu mieszkańców, słysząc o tym, że zmieniły się przepisy ustawy – Prawo o ruchu drogowym, chce, by funkcjonariusze egzekwowali wszystkie przepisy na osiedlach. Tłumaczenia, że do czasu wydania rozporządzeń mogą tylko karać za łamanie znaków drogowych, odbierają jako wymówkę.