Wytwarzanie i sprzedaż dopalaczy będą zakazane – takie rozwiązanie przyjął wczoraj rząd. Każdy, kto złamie przepis, zapłaci od 20 tys. do 1 mln zł. Karę będzie nakładał inspektor sanitarny.
W projekcie zmian, które przygotowało Ministerstwo Zdrowia, dopalacze, nazywane dziś przedmiotami kolekcjonerskimi, zostaną objęte definicją środków zastępczych. Resort proponuje, by objąć tą kategorią psychoaktywne substancje pochodzenia naturalnego i syntetycznego.
Gdy rząd przyjmuje ustawę, prokuratura już walczy ze sprzedawcami dopalaczy. Z danych Prokuratury Generalnej wynika, że obecnie w Polsce toczy się 19 takich śledztw. Zdaniem śledczych to dopiero początek fali postępowań. Ze statystyk wynika, że najczęściej zatrucia i śmierć powodują dopalacze Voo Doo, Coco Power, Tajfun, Melanż oraz Masakrator.
Obecnie śledztwa przeciwko sprzedawcom dopalaczy prowadzą prokuratury rejonowe podległe pięciu prokuraturom apelacyjnym. Na Podlasiu najnowsze wszczęto we wrześniu. Pięciu licealistów zatruło się specyfikiem o nazwie Voo Doo. Dwa inne postępowania dotyczą spraw, w których sprzedawcy oprócz dopalaczy nielegalnie handlowali narkotykami. Jeden z nich dorobił się na tym 17 tys. euro.
Prokuratorzy z Katowic prowadzą dwa śledztwa. Pierwsze wszczęto 4 października. Wtedy na imprezie u przyjaciół zmarł Patryk K. Świadkowie zeznali, że brał on nieznane dopalacze. W pewnym momencie dostał drgawek i zasnął w fotelu. Już się nie obudził. Drugie postępowanie dotyczy dwóch nastolatków z Tarnowskich Gór. 1 października zatruli się oni także dopalaczem Voo Doo. Podobnie wyglądają sprawy z innych rejonów Polski.
To nowe zjawisko, dlatego te wszystkie śledztwa toczą się dopiero od kilku tygodni. Jednak zjawisko zatruć i śmierci po spożyciu dopalaczy przybiera na sile. – Coraz bardziej przypomina to walkę z handlarzami narkotyków – tłumaczy prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej.
Dodaje jednocześnie, że w przypadku zatruć sprzedawcom grozi do 3 lat więzienia. Zaś w przypadku śmierci ofiary handlarzom grozi kara do 5 lat.
Tymczasem z inicjatywy polskich europarlamentarzystów problemem dopalaczy zajmie się Komisja Europejska.
– Zabiegamy o unijny zakaz produkowania i sprzedaży środków psychoaktywnych. Problem handlu tymi substancjami ciągle narasta, przekracza granice. Brakuje ram wspólnego zarządzania problemem – mówi Bogusław Sonik, wiceszef komisji zdrowia i środowiska w PE.