Na straży polskiej cyberprzestrzeni ma stanąć nowy, specjalnie powołany urzędnik. Będzie koordynował pracę wszystkich jednostek, które dziś zajmują się bezpieczeństwem informatycznym w Polsce, ale nie współpracują ze sobą.
Pełnomocnik rządu ds. ochrony cyberprzestrzeni ma skoordynować pracę najważniejszych jednostek rządowych: ministerstw, policji, Straży Granicznej, a nawet służb specjalnych, i podlegać będzie tylko premierowi Dołączy tym samym do innych pełnomocników m.in. ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, ds. osób niepełnosprawnych, ds. wprowadzenia euro czy ds. spraw walki ze zbędną biurokracją. Wprawdzie eksperci przyznają, że kwestie cyberbezpieczeństwa są niezwykle ważne, ale zastanawiają się, czy nowy urząd jest rzeczywiście niezbędny.

To science fiction

Sieciowych zagrożeń jest rzeczywiście coraz więcej. Tylko w ostatnim roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdziła aż 185 poważnych cyberataków na instytucje administracji państwowej, a na zbadanych przez ABW 78 witrynach należących do 46 urzędów wykryto aż 462 dużych, łatwych do wykorzystania przez przestępców dziur. I dlatego właśnie Rządowy Program Ochrony Cyberprzestrzeni na lata 2011 – 2016 przygotowywany w MSWiA przy współudziale resortu obrony narodowej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straży Granicznej oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK) planuje całkiem odmienić dotychczasowy sposób dbania o bezpieczeństwo informatyczne w Polsce.
Dziś podmiotem odpowiedzialnym za zapewnienie bezpieczeństwa teleinformatycznego państwa jest departament bezpieczeństwa teleinformatycznego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Komórki zajmujące się tą tematyka są jednak także w MSWiA, MON, a nawet resorcie infrastruktury. – To powoduje bałagan decyzyjny, a przecież dziś cyberataki to już nie jest science fiction, tylko realne zagrożenie, i konieczna jest koordynacja, by skutecznie je zwalczać – mówi Mieczysław Koczkowski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Ochrony Informacji Niejawnych. I właśnie pełnomocnik ds. cyberprzestrzeni wraz z kierowanym przez siebie międzyresortowym zespołem koordynującym mają zadbać o bezpieczeństwo w tym sektorze.
W skład MZK wejdzie 11 jednostek rządowych: pięć ministerstw, komendy główne policji, Straży Granicznej i straży pożarnej, ABW, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i kontrwywiad wojskowy. – Ma to być rodzaj rady nadzorczej nad tym, co w tych wszystkich urzędach w dziedzinie bezpieczeństwa sieciowego się dzieje. Od MEN i polityki edukacyjnej aż po służby specjalne – tłumaczy Michał Chrzanowski, dyrektor NASK, jeden z autorów tej koncepcji.
Pełnomocnik ma dbać o to, by ta problematyka znajdowała zrozumienie wśród innych resortów. To on np. ma przekonywać ministra finansów, by przekazywał na nią odpowiednie środki. – Ma też oceniać, czy dane wydarzenie niesie ze sobą konkretne i poważne zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, i jak nie dopuścić do kolejnych – dodaje Chrzanowski.

Kolejny urząd

Eksperci jednak ostrzegają by nowy urząd nie rozrósł się do kolejnego biurokratycznego monstrum. – Wprawdzie cyberzagrożenia niosą ze sobą coraz większe koszty, więc warto zainwestować, by je w przyszłości zmniejszyć. Ale jeżeli pełnomocnik w praktyce zamieni się w duży urząd, to zamiast oszczędności będą tylko kolejne pensje do wypłacania – mówi Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.