Do Sejmu trafi ustawa znosząca zakaz sprzedaży niskoprocentowych alkoholi podczas meczów.
Właściciele browarów liczą na milionowe zyski, kluby liczą na zwiększenie wpływów z reklam.
Jeśli na stadion przyjdzie 20 tys. kibiców i jedna czwarta z nich kupi kubek piwa, to w ciągu dwóch godzin sprzeda się ich 5 tys. Jeżeli część sympatyków futbolu po meczu zostanie na stadionie, to browar może liczyć na dziesiątki tysięcy zysków, bo na każdym kubku zarabia ok. 2 zł. Gdy tę liczbę przemnoży się razy 8 meczów w kolejce i 30 kolejek w czasie rozgrywek, widać, że gra toczy się o wielką stawkę. – Liczymy na korzyści bezpośrednie: możliwość zaistnienia podczas zawodów, w klubie, na stadionie i w świadomości kibiców – powiedział nam Sebastian Tołwiński, rzecznik Grupy Żywiec.
Jak ustalił „DGP”, także Ekstraklasa SA, która zrzesza najlepsze kluby w Polsce, od dawna lobbuje za zniesieniem prohibicji.
– To da klubom dodatkowy zysk ze sprzedaży piwa, z tytułu nowych umów sponsorskich z browarami oraz zwiększy frekwencję. Kibic, który ma ochotę obejrzeć mecz przy piwie, przyjdzie na stadion zamiast do pubu – mówi w rozmowie z „DGP” Ireneusz Trąbiński, dyrektor zarządzający Ekstraklasy.
Prohibicję na stadionach wprowadzono z powodów bezpieczeństwa. Od kilku lat wybryki chuligańskie zdarzają się głównie poza stadionami.
– Jeśli sprzedaż niskoprocentowego alkoholu będzie się odbywać zgodnie z procedurami, to nie wpłynie to na zmniejszenie się poziomu bezpieczeństwa – mówi Sławomir Michalczyk, koordynator ds. bezpieczeństwa Euro 2012.
rup