Zapis jednoznacznie zakazujący stosowania kar cielesnych, zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka pozostanie w projekcie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie - zdecydowali posłowie z sejmowej Komisji polityki społecznej i rodziny.





W czwartek komisja kontynuowała rozpoczęte we wtorek prace nad projektem. Posłowie rozpatrzyli poprawki zgłoszone podczas drugiego czytania i zaakceptowali ustawę w całości. Zdaniem przewodniczącego komisji Sławomira Piechoty, jest szansa, by ustawa została przyjęta na następnym posiedzeniu Sejmu.

Projekt, nad którym Sejm pracuje już od ponad roku, wzbudza liczne kontrowersje. Główne założenia ustawy to zakaz bicia dzieci, wzmożone działania profilaktyczne i skuteczna separacja sprawców przemocy od ofiar, np. przez nakaz opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania. Przeciwnicy ustawy obawiają się jednak, że jej wprowadzenie może doprowadzić do nadmiernej ingerencji w życie rodziny i stwarza pole do nadużyć.

Klub PiS zaproponował zmianę zapisu zakazującego bicia dzieci. Klub chciał, by miał on formę: "władza rodzicielska obejmuje w szczególności obowiązek i prawo rodziców do wykonywania pieczy nad osobą i majątkiem dziecka oraz do wychowywania dziecka z poszanowaniem jego godności i praw, w tym prawa do życia bez przemocy".

Zdaniem posłanki PiS Teresy Wargockiej, taki zapis spełnia oczekiwania tych, którzy chcą zakazać bicia dzieci. Przypomniała, że zapisy chroniące nietykalność cielesną są już w prawie polskim.

Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) podkreśliła, że choć jest zdecydowaną przeciwniczką bicia dzieci, to zakaz w zaproponowanej formie, budzi jej wątpliwości. "Są dwie grupy rodziców, którzy biją dzieci. Jedna nie dba o dzieci, nie radzi sobie ze swoimi problemami () i dla nich ten zapis będzie martwy, bo tak jak oni teraz prawa nie szanują, tak i potem nie będą. () Druga grupa rodziców, która używa tej przemocy - od klapsów po formy drastyczniejsze - kocha swoje dzieci, ale uważa, że to jest dobra metoda wychowawcza. I tej grupie bardziej niż ten zapis, który przynieść może efekty najwcześniej za kilkanaście lat, potrzebna jest edukacja i dobre wzorce" - przekonywała.

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak zaapelował jednak, by zakaz bicia dzieci pozostał w formie zaproponowanej przez podkomisję. "To jest ogromnie ważne, by wprowadzić dosłowny zakaz bicia dzieci. Inne kraje już to wprowadziły i nic złego się nie stało" - przekonywał. Jego zdaniem, choć zakaz jest zapisany w innych dokumentach, także w konstytucji, to w Polsce trzeba powiedzieć wyraźnie, że dotyczy on też małoletnich; w przeciwnym razie nie wszyscy będą sobie to uświadamiać.

Za pozostawieniem zapisu opowiedziała się też przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka Mirosława Kątna. "Żaden sprawca, który zakatował na śmierć swoje dziecko, nie chciał go zabić. Każdy mówił, że chciał dyscyplinować. Tylko pozornie ta granica jest daleka. Dziecko musi być wychowywane w systemie nagród i kar, ale kara nie może być karą fizyczną, my dorośli też się tak nie karzemy" - przekonywała.

Psycholog Dorota Zawadzka zwróciła uwagę, że rodzice mają prawo karać i nagradzać dzieci, ale nie mogą w tym celu używać bicia. "To powinno być napisane wprost - dziecka nie wolno bić, tak jak nikomu nie wolno bić drugiej osoby" - mówiła.

Wiceminister pracy i polityki społecznej Jarosław Duda przypomniał, że ten zapis jest wspólnie wypracowanym kompromisem, który akceptuje rząd.

Ostatecznie komisja odrzuciła poprawkę PiS, przychylając się do zapisu, jaki zaproponowała podkomisja.

Komisja nie przyjęła także poprawki PiS mówiącej, że zabranie dziecka z domu i ograniczenie praw rodzicielskich nie może być spowodowane złą sytuacją materialną rodziny. Ta propozycja została zgłoszona jako wniosek mniejszości.



Zaakceptowano natomiast poprawkę PO, która pozwala zastosować środki separujące sprawców przemocy od ofiar - w tym także nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania - nie tylko w przypadku przemocy wobec najbliższych, ale także - osób niespokrewnionych, ale wspólnie mieszkających, np. dzieci konkubentów.

Komisja przychyliła się do poprawki PiS, mówiącej, że w przypadku zabrania dziecka z domu w sytuacji zagrożenia jego życia, sąd rodzinny musi "niezwłocznie" podjąć decyzję o jego dalszych losach.

Na poprzednim posiedzeniu komisji posłowie wprowadzili do projektu poprawki, które m.in. złagodziły artykuł 12a, którego zapisy najbardziej niepokoją przeciwników ustawy. Wprowadza on możliwość zabrania dziecka z domu przez pracownika socjalnego - przy udziale lekarza, ratownika medycznego, pielęgniarki lub policjanta - w sytuacjach, gdy zagrożone jest jego życie lub zdrowie, np. gdy jego opiekunowie są nietrzeźwi.

Posłowie doprecyzowali ten zapis, podkreślając, że pracownik socjalny w szczególnych sytuacjach zobowiązany jest "zapewnić dziecku bezpieczeństwo" i powinien umieścić je u innej niezamieszkującej wspólnie osoby z rodziny, a jeśli to niemożliwe - w rodzinie zastępczej bądź placówce. Poprawka mówi także, że decyzja taka nie może być podejmowana jednoosobowo, ale wspólnie z funkcjonariuszem policji i przedstawicielem służby zdrowia. Daje także rodzicom prawo do odwołania się od tej decyzji.

Inną sporną kwestią było tworzenie zespołów interdyscyplinarnych, zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy, w skład których mieliby wchodzić przedstawiciele jednostek pomocy społecznej, gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, kuratora, szkoły, służby zdrowia oraz organizacji pozarządowych. Ten zapis budzi emocje, ponieważ członkowie zespołów będą mieli dostęp do danych osobowych - także tych wrażliwych - sprawców i ofiar przemocy.

Posłowie zdecydowali, że zespoły interdyscyplinarne będą mogły zbierać dane osobowe ofiar i sprawców przemocy także bez ich zgody; zobowiązane będą jednak do zachowania poufności. Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) wnioskowała, aby dane ofiar przemocy mogły być zbierane tylko za ich zgodą. Ta propozycja nie zyskała jednak poparcia i została zgłoszona jako wniosek mniejszości. Z kolei Filip Libicki (Polska Plus) proponował wykreślenie całego artykułu mówiącego o tworzeniu zespołów. Ponieważ posłowie go nie poparli, zgłosił go jako wniosek mniejszości.

Dyskusję wywołał także przepis zobowiązujący organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą ofiarom do niezwłocznego zawiadomienia policji lub prokuratora o podejrzeniu o popełnieniu przestępstwa z użyciem przemocy w rodzinie. Posłowie zaakceptowali poprawkę PO mówiącą, że zapis ten stosuje się w przypadku przestępstw ściganych z urzędu, nie poparli natomiast poprawki PiS, która uzależniała zawiadomienie od zgody pokrzywdzonego.

Posłowie zdecydowali także, że ustawa nie zmieni nazwy na "Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy domowej".

Propozycję zmiany tytułu - zastąpienie sformułowania: "przemocy w rodzinie" sformułowaniem "przemocy domowej" - zgłosił Libicki. Poparli ją posłowie PiS. Przedstawiciele biura legislacyjnego zwrócili jednak uwagę, że projekt jest nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2005 r., a tytuł nowelizacji musi być zgodny z tytułem ustawy zmienianej. Posłowie nie poparli tej poprawki, jednak koło poselskie Polska Plus zdecydowało się zgłosić propozycję zmiany tytułu jako wniosek mniejszości.