Prokurator Krajowy Edward Zalewski jest jednym z dwóch kandydatów na prokuratora generalnego. Chce wyznaczenia konkretnych kryteriów awansu w prokuraturze i podtrzymuje zamiar wprowadzenia okresowych ocen pracy prokuratorów, które - jego zdaniem - będą stanowić dobre kryterium awansowe.

Nowy prokurator generalny będzie pierwszą od 20 lat osobą pełniącą tę funkcję po jej oddzieleniu od stanowiska ministra sprawiedliwości. Kontrkandydatem Zalewskiego jest sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie Andrzej Seremet. Obu przedstawiła prezydentowi Krajowa Rada Sądownictwa. Spośród wszystkich 16 osób, które zgłosiły KRS chęć ubiegania się o funkcję prokuratora generalnego, Zalewski miał drugi wynik po Seremecie. Głosowało na niego 13 spośród 24 członków Rady.

Zalewski jest wrocławianinem. Tam w 1981 r. skończył studia na wydziale prawa i administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Po studiach podjął pracę w prokuraturze w Legnicy. W 1990 r. został wiceszefem tamtejszej prokuratury wojewódzkiej. Rok później został szefem grupy śledczej, która zajmowała się śledztwem dotyczącym wydarzeń lubińskich. Mianem tym określa się zdarzenia z 31 sierpnia 1982 r., kiedy od kul milicyjnych na ulicach miasta zginęli przypadkowi przechodnie: 31-letni Andrzej Trajkowski, 25-letni Mieczysław Poźniak i 28-letni Michał Adamowicz.

"Ja organizowałem grupę prokuratorów, która prowadziła śledztwo i ja tej grupie szefowałem. Później przez 11 lat oskarżałem w procesie lubińskim trzech b. milicjantów i ostatecznie doprowadziłem do ich skazania" - mówił Zalewski. Podczas procesu lubińskiego na ławie oskarżonych zasiadali: Bogdan G., b. z-ca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy, Jan M., b. z-ca komendanta miejskiego MO w Lubinie oraz Tadeusz J., b. dowódca plutonu ZOMO. Byli oni oskarżeni o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa trzech osób w czasie solidarnościowej demonstracji pokojowej w stanie wojennym. Do więzienia trafili: Bogdan G., skazany na rok i trzy miesiące więzienia, Tadeusz J., skazany na 2,5 roku więzienia oraz Jan M., skazany na 3 i pół roku więzienia.

W 1992 r. Zalewski został szefem Prokuratury Wojewódzkiej w Legnicy. W 1999 r. otrzymał nominację na prokuratora prokuratury apelacyjnej. W 2006 r. - za rządów PiS - odwołano go ze stanowiska prokuratora okręgowego w Legnicy i Zalewski został szeregowym prokuratorem PA we Wrocławiu.

W 2008 r. powołany na naczelnika wydziału 11. Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, która m.in. prowadzi śledztwo dotyczące korupcji w polskiej piłce nożnej. Pytani przez PAP wrocławscy prokuratorzy twierdzą, że Zalewski to szef, który "ma twardą rękę wobec podwładnych".

W marcu 2008 r. Zalewski zastąpił zdymisjonowanego prokuratora krajowego Marka Staszaka, który stracił funkcję wraz z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim i częścią kierownictwa resortu po tym, jak samobójstwo w więzieniu popełnił Robert Pazik, skazany na dożywocie morderca Krzysztofa Olewnika.



Zalewski jest przekonany, że po 31 marca - gdy rozdział ministerstwa od prokuratury zacznie obowiązywać - politycy, z natury rzeczy mający skłonność do podporządkowywania sobie kolejnych dziedzin życia, zaczną "punktować niezależną prokuraturę" i wytykać jej każdy błąd. "Prokuratura jest najbardziej poniewieraną instytucją w mediach jako usłużna wobec władzy i nieprofesjonalna. To nieprawda, bo w prokuraturze pracuje wielu znakomitych fachowców. Po 31 marca za niezależnością będzie musiała pójść odpowiedzialność. Nie będzie można mówić o błędzie prokuratury, ale błędzie konkretnego prokuratora" - zaznaczył prokurator krajowy.

Chce on wyznaczenia konkretnych kryteriów awansu w prokuraturze i podtrzymuje zamiar wprowadzenia okresowych ocen pracy prokuratorów, które - jego zdaniem - będą stanowić dobre kryterium awansowe. "Pyta się mnie, skąd wezmę na to pieniądze. A prokurator niższego szczebla delegowany do wyższego kosztuje więcej niż prokurator z nominacją" - dodał. W wywiadzie dla PAP Zalewski podkreślał, że kierownicze stanowiska w prokuraturze zarezerwowane są dla prokuratorów wyróżniających się wiedzą merytoryczną i zdolnościami organizacyjnymi. Istotny jest także autorytet we własnym środowisku zawodowym, odwaga cywilna, a nadto rzetelność i uczciwość.

Za "wielki problem" uznaje on sytuację, w której do sądu przychodzą prokuratorzy nieznający sprawy, a nie ci, którzy przygotowywali akt oskarżenia. Podkreślał też, że nie ma dobrego rozwiązania sytuacji, w której podsłuchuje się rozmowy podejrzanego z adwokatem - jeśli podsłuch procesowy jest założony na telefon tego podejrzanego. Opowiedział się też przeciwko "polityce aresztowej". "Ona w ogóle nie powinna istnieć. Są konkretne sprawy, w których prokurator musi stosować Kodeks postępowania karnego, kierować się prawem i dowodami. A jeśli śledztwo prowadzi przewlekle, powinien się liczyć z tym, że sąd aresztu nie przedłuży" - powiedział.