Zastępca prokuratora generalnego Andrzej Pogorzelski powtórzył dziś przed komisją śledczą ds. nacisków, że nie wywierał nielegalnego wpływu na postępowanie dyscyplinarne wobec byłej szefowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie Elżbiety Janickiej.

Pogorzelski został wezwany przed komisję ponownie po swym lipcowym przesłuchaniu. Zakończenie tamtego przesłuchania Pogorzelskiego przez szefa komisji Andrzeja Czumę (PO) wywołało protest posłów PiS, którzy chcieli zadawać dalsze pytania.

Dziś posłowie PiS Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski powtarzali pytania, które były już zadawane Pogorzelskiemu w lipcu. Przesłuchiwany zaprzeczył, by ktokolwiek bezprawnie wpływał na niego w sprawie "dyscyplinarki" Janickiej.

Dodał, że jego zdaniem prowadzący postępowanie rzecznik dyscyplinarny prokuratora generalnego Mieczysław Tabor postanowił skierować sprawę Janickiej do sądu dyscyplinarnego - co miało miejsce w poniedziałek - kierując się materiałem dowodowym. Pogorzelski podkreślił, że spotykał się z Taborem jedynie służbowo.

Zastępca prokuratora generalnego ocenił, że dla niego decyzja o postawieniu Janickiej przed sądem dyscyplinarnym dzień przed posiedzeniem komisji "nie jest dziwnym zbiegiem okoliczności".

W opinii Kurskiego i Mularczyka kilkakrotne wznawianie sprawy Janickiej - gdy poprzedniczka Tabora na funkcji rzecznika dyscyplinarnego Elżbieta Rafałko odmawiała wszczęcia postępowania - jest czymś niezwykłym. Sebastian Karpiniuk (PO) odpierał, że Rafałko była w prokuraturze człowiekiem Zbigniewa Ziobry, więc nic dziwnego, że odmawiała wszczęcia sprawy Janickiej.

Mularczyk chciał się dowiedzieć od Pogorzelskiego, czy zastępcy prokuratora generalnego, obecni na styczniowej konferencji prasowej, podczas której zostały przedstawione sprawy prowadzone przez prokuraturę za rządów PiS, mieli pisemną zgodę od prowadzących śledztwa na ujawnienie ich szczegółów.

Po trwających około 30 minut utarczkach słownych przewodniczący komisji Andrzej Czuma (PO) uchylił to pytanie jako niezgodne z aktualnym przedmiotem jej prac.

Jacek Kurski (PiS) pytał, czy zastępcy prokuratora generalnego dysponowali pisemną zgodą na ujawnienie informacji w sprawie Centralnego Ośrodka Sportu, którą także omówili podczas konferencji. Pogorzelski odpowiedział, że nie dysponował wówczas aktami sprawy, ale notatkami sporządzonymi przez prokuratorów w sprawach, które prowadzili.

Kurski podkreślił, że to stwierdzenie Pogorzelskiego "unieważnia akt oskarżenia" wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który miał nielegalnie pokazać materiały prokuratury szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Czuma w odpowiedzi pytał posłów PiS, czy nie widzą różnicy między obiema sprawami.

Posłowie głosowali nad wnioskiem o wezwanie na świadków prokuratorów W. Miłoszewskiego i E. Szatałowicz-Szmidt

Po przesłuchaniu Pogorzelskiego - który poinformował, że przesłał już sejmowej komisji akta sprawy dyscyplinarnej Janickiej - posłowie głosowali nad wnioskiem Kurskiego o wezwanie na świadków prokuratorów Wojciecha Miłoszewskiego z Krakowa i prok. Ewy Szatałowicz-Szmidt z Płocka. Miłoszewski, gdy w 2005 r. prowadził śledztwo w sprawie mafii paliwowej, był przez Ziobrę (wówczas ministra w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza) wezwany do Warszawy, by udostępnić Jarosławowi Kaczyńskiemu (wtedy prezesowi PiS, członkowi prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego) akta, w których świadkowie mieli zeznawać o m.in. udziale ludzi lewicy w nielegalnym procederze.

Gdy w maju Karpiniuk ujawnił tę sprawę na komisji, a śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Płocku, Miłoszewski - jak mówił mediom - został wezwany przez prok. Szatałowicz-Szmidt do złożenia zawiadomienia o przestępstwie dokonanym przez Ziobrę. Jak powiedział, odmówił, bo nie widział w całej sprawie przestępstwa. Wtedy od pani prokurator miał usłyszeć, że musi ona wykonać wydane jej polecenie, a przeciwnym razie "ześlą ją do prokuratury w Gołdapi".

W ocenie posłów PiS, to "koronny dowód nacisków na prokuraturę" obecnie, która tak ma prowadzić śledztwa, by wykazać, że to za rządów PiS były naciski. "Może większości w komisji starczy honoru, by przegłosować ten wniosek" - apelował Kurski.

"To panu nie starczyło czasu, by przeczytać uchwałę o naszej komisji, która dotyczy okresu do listopada zeszłego roku. Przeraża mnie pańska bezczelność i tupet, skoro odwołuje się pan do honoru" - replikował mu Czuma. "Nie dziwię się panu Miłoszewskiemu, który powiedział, że nie chce, by dorabiać mu "gębę" PiS-u" - dodał Karpiniuk.

Poparty przez Mularczyka i Kurskiego wniosek przepadł we wtorkowym głosowaniu, ale sprawa może powrócić, bo - jak powiedział Stanisław Chmielewski (PO) - nad wezwaniem prokuratorów Miłoszewskiego i Szatałowicz-Szmidt komisja będzie mogła się zastanowić, gdy przystąpi do badania sprawy udostępnienia Jarosławowi Kaczyńskiemu akt sprawy paliwowej.