Były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha poinformował w piątek, że jego syn wynajmuje mieszkanie, na zasadach rynkowych, od października 2006 r; miesięczna opłata za wynajem wynosi ok. 1200-1300 zł.

W czwartek media podały, że biznesmeni, którzy lobbowali u Piechy za wpisaniem iwabradyny na listę leków refundowanych, załatwili mieszkanie jego synowi.

Śledztwo w sprawie domniemanej korupcji przy wpisywaniu iwabradyny na listę leków refundowanych prowadzi zamiejscowy wydział Prokuratury Krajowej w Krakowie. Sprawą zajmuje się także CBA.

W piątek po południu o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w sprawie Piechy szef klubu PiS Przemysław Gosiewski zwrócił się do zespołu ds. etyki życia politycznego działającego w PiS. Pracami zespołu kieruje poseł Ryszard Terlecki.

"Muszę podkreślić, że nie otrzymałem żadnych korzyści finansowych, a już na pewno nie otrzymałem żadnego mieszkania" - oświadczył Piecha na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie.

W jego ocenie "nieprawdziwe informacje" na jego temat są próbą "zdyskredytowania stanowiska PiS-u w sprawie ustaw, które reformują system opieki zdrowotnej, a dotyczą prywatyzacji szpitali".

"Nigdy nie ukrywałem, że jestem przeciw prywatyzacji szpitali"

"Nigdy nie ukrywałem, że jestem przeciw prywatyzacji szpitali, próba dyskredytowania (mnie) jest próbą obniżenia wiarygodności" - uważa Piecha.

Poseł podkreślał, że dwupokojowe mieszkanie wynajmowane przez jego syna, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, znajduje się na dziesiątym piętrze w bloku na obrzeżach Krakowa. Jak zaznaczył, opłaty za mieszkanie dokonywane są przelewami na konto.

"Nie znam osoby, która jest właścicielem mieszkania, z którą (syn - PAP) sobie wynegocjował określoną kwotę" - powiedział Piecha. Podkreślił, że jego syn mieszka z dwoma kolegami.

Poseł odpierał również zarzuty, że iwabradyna została wpisana na listę leków refundowanych w "ostatniej chwili".

Piecha stwierdził, że "nawet purysta, jeśli chodzi o procedurę", były minister zdrowia Marek Balicki (SdPl), który "miał może zastrzeżenia do procedury, powiedział, że (lek) nie został dopisany (w ostatniej chwili - PAP) ponieważ procedura objęcia refundacją leku legalnie zarejestrowanego jest procedurą długotrwałą".

Poseł zaznaczył, że proces "dochodzenia do wpisywania" na listę leków refundowanych trwał 20 miesięcy. Iwabradyna, jak mówił, była umieszczona w projekcie rozporządzenia w sprawie leków refundowanych, który przyjęło kierownictwo ministerstwa zdrowia.

Piecha podkreślił, że wśród pozytywnych opinii o iwabradynie była m.in. opinia krajowego konsultanta z dziedziny kardiologii mówiąca o tym, że "lek jest pewnej grupie pacjentów rekomendowany i powinien być refundowany". Przyznał jednak, że były też jedna lub dwie opinie negatywne.

Piecha podkreślił, że Zbigniew Religa - który był ministrem zdrowia, gdy on był wiceministrem - wielokrotnie uczestniczył w posiedzeniach kierownictwa ministerstwa, brał także udział "w normalnych, roboczych dyskusjach dotyczących leków, w tym iwabradyny".

Czwartkowy "Dziennik" napisał, że Piecha m.in. nie zapoznał Religi z opiniami resortowego departamentu polityki lekowej i farmacji na temat iwabradyny. Według gazety, urzędnicy przestrzegali, że umieszczenie tego leku na liście spowoduje ogromne zagrożenie dla planu finansowego NFZ, bo refundacja iwabradyny miała spowodować wzrost wydatków o "nawet 265 mln zł".

Piecha podkreślał, że koszty refundacji iwabradyny przez siedem miesięcy tego roku wyniósł, według producenta, 1,1 mln zł; według NFZ - niecałe 3 mln zł. "Gdyby to pomnożyć razy dwa, mamy kwotę 6 mln zł i jak to się ma do kwoty 265 mln zł rocznie?" - powiedział.

Poseł zaznaczył, że erratę do rozporządzenia dotyczącego kształtu listy leków refundowanych podpisywał również jako sekretarz stanu w resorcie pod kierownictwem Ewy Kopacz. Piecha powiedział, że iwabradyna, pomimo tego, iż rewizja list leków refundowanych musi odbywać się co trzy miesiące, nadal jest na liście.

B.wiceminister podkreślił, że w jego sprawie nie toczy się żadne postępowanie karne. "Jeżeli jakiekolwiek zajdą sytuacje, pozostaję do dyspozycji właściwych organów państwa" - powiedział Piecha.

Poseł przyznał, że zna biznesmena Wiesława Likusa; nie wykluczył również, że mógł w rozmowie z nim wspomnieć o poszukiwaniach mieszkania dla swojego syna. Zaznaczył jednak, że nie zna osoby, która wynajmuje mieszkanie jego synowi, a z samym Likusem jest na "pan" i nie utrzymuje z nim żadnych kontaktów ani biznesowych, ani towarzyskich.

RMF FM i "Newsweek" informowały w czwartek, że iwabradyna pojawiła się na liście leków refundowanych w połowie listopada 2006 roku - wkrótce po spotkaniu przedstawicieli firmy Servier - producenta iwabradyny - i krakowskiego biznesmena Wiesława Likusa z Bolesławem Piechą w jednej z warszawskich restauracji.

Według tych mediów, kilka miesięcy wcześniej Piecha miał zadzwonić do Likusa z prośbą o znalezienie mieszkania dla syna, który w październiku miał zacząć studia w Krakowie. Biznesmen miał skontaktować go ze swoją znajomą, która użyczyła mieszkania młodemu Piesze.