Za prawo do sądu w sporach o zamówienia przedsiębiorcy zapłacą nawet 5 mln zł. Nie będzie można blokować przetargów setkami pytań do specyfikacji. Wykonawca będzie miał możliwość posłużenia się wiedzą i doświadczeniem podwykonawców.
Przedsiębiorców czeka radykalny wzrost kosztów zaskarżania orzeczeń w sprawach zamówień publicznych. Kwestionowanie przed sądem wyroków arbitrów z Krajowej Izby Odwoławczej będzie kosztować nawet 5 mln zł. Dziś to jedynie 3 tys. zł. Na taką podwyżkę zgodzili się w piątek posłowie, uchwalając proponowaną przez rząd tzw. antykryzysową nowelizację prawa zamówień publicznych. Teraz zmianami zajmie się Senat.
– W przypadku tak wysokiej opłaty skorzystanie z sądowej kontroli będzie fikcją – uważa Jarosław Jerzykowski, radca prawny z kancelarii Jerzykowski i Wspólnicy.
Taką opinię potwierdzają również inni prawnicy.
– Przepis zostanie szybko zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego, który już nieraz kwestionował tworzenie iluzorycznych uprawnień, a możliwość zaskarżenia wyroku KIO za cenę 5 mln zł jest iluzoryczna – uważa Dominik Wojcieszek, prawnik w Kancelarii Prawnej Jerzy T. Pieróg.
Posłowie, którzy w piątek przegłosowali rządowe propozycje, są jednak innego zdania.
– Zmiana w żadnym stopniu nie narusza prawa do sądu – uważa Tomasz Piotr Nowak (PO), poseł sprawozdawca.
Jego zdaniem, wysokość opłaty wnoszonej przez skarżącego wynosi obecnie 3 tys. zł niezależnie, czy sprawa dotyczy zamówienia wartego 100 tys. zł, czy zamówienia wartego 100 mln zł. Prowadzi to do sytuacji, w której skarżący nadużywają swych uprawnień przez wnoszenie skarg w sprawach oczywiście niezasadnych – uważa poseł.

Bajońskie opłaty

Jeśli zmiany wejdą w życie, wykonawcy zapłacą za skargę opłatę stałą w wysokości pięciokrotności wpisu wniesionego od odwołania (tj. 37,5 tys. zł, 50 tys. zł, 75 tys. zł albo 100 tys. zł). Jednak jeżeli skarga będzie dotyczyć czynności podjętych po otwarciu ofert, opłata wzrośnie już do 5 proc. wartości przedmiotu zamówienia, jednak nie więcej niż 5 mln zł. Chodzi więc o spory o odrzucenie oferty czy wybór oferty najkorzystniejszej.
– Trudno mi wyobrazić sobie przedsiębiorcę, który wpłaca 5 mln opłaty sądowej, mając świadomość, że i tak nie uzyska zamówienia – ocenia Dominik Wojcieszek.



Cudze doświadczenie

Nowelizacja rozszerza także możliwość powoływania się przez wykonawców na potencjał osób trzecich. Już dziś wykonawcy mogą powoływać się na potencjał techniczny i personel innych przedsiębiorców. Nowością w nowelizacji jest możliwość posłużenia się także wiedzą i doświadczeniem podwykonawców.
– To ciekawe rozwiązanie. Obecnie instrumentem, który to umożliwia, jest konsorcjum. Nowa regulacja uelastycznia współpracę wykonawców i dlatego jest dla nich korzystna – ocenia Dominik Wojcieszek.
Według niego istnieje jednak pewne ryzyko, że zamówienia będą wykonywane przez podmioty, które robią to po raz pierwszy.
– Zmiana powinna ułatwić wykonawcom spełnienie warunków udziału w postępowaniu – ocenia Aldona Kowalczyk, szef działu Zamówień Publicznych w kancelarii Salans.
Z drugiej jednak strony może to oczywiście w praktyce doprowadzić do tego, iż wykonawcy będą jedynie pośrednikami między faktycznym wykonawcą a zamawiającym, przykładowo będą powstawać firmy bez doświadczenia, kapitału itp. nastawione jedynie na wykonanie jednego zamówienia.
W efekcie nowelizacji wykonawcy nie będą już blokować przetargów setkami pytań do specyfikacji przetargowej.

Zadawanie pytań

– Wykonawcy będą mogli składać pytania do końca dnia, w którym upływa połowa wyznaczonego terminu do składania ofert, przy czym przedłużenie terminu do składania ofert nie będzie powodować przedłużenia terminu do składania wniosków o wyjaśnienie treści specyfikacji – wskazuje poseł Tomasz Nowak.
– To zła zmiana. Po co istnieją kilkutygodniowe terminy składania ofert, skoro pytania można zadawać tylko w pierwszej połowie tego okresu? – pyta Dominik Wojcieszek.
Jego zdaniem w interesie obu stron jest wymieniać się informacjami.
OPINIA
JACEK SADOWY
prezes Urzędu Zamówień Publicznych
Opłaty od odwołań do I instancji wynoszą teraz w przetargach od 7,5 tys. do 20 tys. zł. Za skargę, czyli II instancję, strony płacą natomiast jedynie 3 tys. zł. Należy sobie zadać pytanie – dlaczego w sprawach gospodarczych opłata może wynosić nawet 100 tys. zł, a dzisiaj w zamówieniach tylko 3 tys. zł. W obecnie obowiązującym stanie prawnym tak niska opłata wręcz zachęca do skarżenia orzeczeń, niezależnie od tego, czy faktycznie istnieje ku temu podstawa. Chciałbym zwrócić uwagę, że w Niemczech opłata za skargę na wyrok pierwszej instancji wynosi 5 proc. wartości zmówienia, bez wskazywania górnej granicy, a więc przyjęto jeszcze dalej idące rozwiązanie niż w projekcie.
Antykryzysowa nowelizacja prawa zamówień publicznych / DGP