Rozmawiamy z marszałkiem Sejmu BRONISŁAWEM KOMOROWSKIM - NIK nie może być instytucją, która kontroluje wszystkie organy państwa, a sama nie podlega żadnemu nadzorowi. Konieczna jest kontrola wydawania publicznych pieniędzy, także przez NIK.
Panie marszałku, które ustawy po przerwie wakacyjnej powinny być jak najpilniej uchwalone przez Sejm?
– Nie ma projektów, które musiałyby być w trybie bardzo pilnym rozstrzygane z wyjątkiem ustawy o finansach publicznych. Jest ona podstawą do przygotowania budżetu na 2010 rok i musi być uchwalona jeszcze w sierpniu. Prawdopodobnie drugie czytanie ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli zostanie przesunięte na kolejne posiedzenie. Trwają bowiem rozmowy cyzelujące projekt między przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej a prezesem NIK. Sprzyjam tym rozmowom.
Dzięki nowelizacji ustawy o NIK pan marszałek dostanie większe niż do tej pory uprawnienia w obsadzaniu stanowisk kierowniczych w Izbie. Przedstawiciel marszałka Sejmu ma zasiadać w komisji konkursowej na stanowiska dyrektorskie. Czemu służy taka zmiana?
– Do tej pory formalna podległość NIK parlamentowi była iluzoryczna. Nie stanowiła rzeczywistej podległości. Niewątpliwie, jeśli wejdzie w życie nowelizacja ustawy o NIK w kształcie proponowanym przez posłów, to nastąpi wzmocnienie roli marszałka i pośrednio także roli parlamentu w wykonywaniu rzeczywistego nadzoru nad Izbą. Jest problemem ustrojowym kwestia, czy może istnieć instytucja, która kontroluje wszystkie organy państwa i samorządu terytorialnego, a sama nie podlega żadnemu nadzorowi, nawet w sprawach dotyczących wydawania publicznych pieniędzy. A przy tym nie pochodzi z wyboru i nie jest reprezentacją narodu.
Czyli zwiększy się pana władza?
– Powiedziałbym raczej, że propozycja dotyczy poszerzenia uprawnień marszałka w stosunku do wiceprzewodniczących Izby. Dzisiaj marszałek może tylko powoływać wskazanych przez prezesa NIK wiceprezesów. Propozycja poselska natomiast pozwala marszałkowi samodzielne powoływać wiceprezesów, jeśli propozycja prezesa Izby nie byłaby satysfakcjonująca.
Kiedy propozycje prezesa Izby w sprawie obsady jego zastępców mogą nie zadowalać marszałka Sejmu?
– Wtedy gdy ustępująca opcja polityczna, mając większość, powołuje ludzi z nominacji czysto partyjnych, bez żadnego doświadczenia w zakresie kontroli.



Prezes Jacek Jezierski buntuje się przeciw ingerencjom w sprawy personalne. Twierdzi, że to jest wotum nieufności wobec szefa NIK.
– Rozmawiałem z prezesem Jezierskim i jedyne jego poważne zastrzeżenie dotyczyło zakresu przeprowadzania audytu w Izbie. Ustaliliśmy, że audyt realizowany przez firmę zewnętrzną nie może dotyczyć zakresu samych prac kontrolnych, tylko finansów. Odpowiednią poprawkę w tym zakresie złożyłem w komisji. Nie sądzę też, by komukolwiek przeszkadzał fakt, że marszałek Sejmu będzie mógł powoływać jednego członka komisji konkursowej. W wyniku prac tej komisji mają być wyłaniane osoby sprawujące kierownicze stanowiska w NIK.
Co to będzie oznaczało w praktyce?
– Będzie to wgląd marszałka w sprawy polityki kadrowej w Izbie, a nie podejmowanie decyzji kadrowych. Dlatego że jeden głos niczego nie przesądza, a dostarcza wiedzy.
Czy uważa pan, że Najwyższą Izbę Kontroli należy przewietrzyć, gdyż jest zbyt skostniała?
– W interesie Izby leży, aby funkcjonowały tam mechanizmy zachęcające do wewnętrznej weryfikacji, zarówno jeśli idzie o politykę kadrową, jak i o system kontroli w wymiarze polityki finansowej. Nie sądzę, aby obecne propozycje poprawek zmniejszyły skuteczność przeprowadzanych kontroli inspektorów NIK czy ograniczyły niezależność tej instytucji. Tworzymy mechanizm zachęcający do realnej, dobrej współpracy.
W maju Sejm wprowadził do konstytucji zakaz wyboru osób skazanych do parlamentu. Przepis ten wymaga zmiany kilku ustaw, między innymi ustawy o sprawowaniu mandatu posła i senatora. Kto przygotuje stosowną ustawę? Rząd czy posłowie?
– W związku z tym, że inicjatywa była poselska, to i dostosowanie prawa należy do zadań komisji sejmowych. Sądzę, że projektodawcy wiedzą o przygotowaniu odpowiednich projektów. Przypomnę im o tym po przerwie wakacyjnej.



W ostatnim wywiadzie udzielonym Gazecie Prawnej minister Maciej Berek, szef Centrum Legislacyjnego Rządu, stwierdził, że należałoby wprowadzić limit możliwych poprawek do projektów rządowych. Czy pan marszałek się z tym zgadza?
– Nie wydaje mi się, aby pomysł był ustrojowo poprawny. Sejm nie może być skrępowany w zakresie oceny projektów rządowych, a wnoszenie poprawek jest formą wyrażania opinii. Ta forma bywa nadużywana, zwłaszcza przez opozycję, która zgłasza ogromne liczby poprawek.
Jednak jest to rodzaj troski o tworzenie lepszego prawa.
– Rozumiem tę troskę, jednak nie sądzę, żeby to było realne. Odwrotnym postulatem posłów byłoby, aby rząd przedstawiał propozycje idealne, niewymagające poprawek.
Czy i w tym roku zrobi pan marszałek remanent projektów opozycyjnych i podda je wszystkie pod głosowania na posiedzeniu plenarnym?
– Nie trzymam w lasce marszałkowskiej nadmiernie długo nawet najmniej dojrzałych projektów. Większość sejmowa ocenia je i głosuje za lub przeciw. Ważne jest, aby opozycja nie mogła narzekać bezpodstawnie, że jej projekty są przetrzymywane.
Cokolwiek pan zrobi, będzie narzekać, że Sejm to maszynka do głosowania.
– Na tym polega demokracja. Trudno sobie wyobrazić, aby większość działała pod dyktando mniejszości. Opozycja przegrała wybory i nie musi być traktowana na wyjątkowych zasadach.
BRONISŁAW KOMOROWSKI
historyk, wybrany na szóstą kadencję do Sejmu RP został marszałkiem Izby Niższej, w latach 2000–2001 był ministrem obrony narodowej