Definicja korupcji z ustawy o CBA, zapisy pozwalające Biuru gromadzić dane, które nie są konieczne do bieżącego śledztwa, na oględziny mieszkania osoby kontrolowanej oraz rozporządzenie, na mocy którego CBA może bez ograniczeń korzystać z baz danych - są sprzeczne z konstytucją i konwencjami europejskimi dotyczącymi korupcji - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny.

Skargę na całą ustawę o CBA złożyli posłowie Lewicy. Jednocześnie stawiali zarzuty sprzeczności z konstytucją i konwencjami europejskimi poszczególnym jej przepisom. Trybunał uznał, że SLD nie przedstawiło argumentów za niekonstytucyjnością całej ustawy i zakwestionował kilka przepisów, stwierdzając, że będzie potrzebna "kompleksowa nowelizacja" ustawy, na którą rząd i parlament mają 12 miesięcy.

"Dobrze by było, gdyby CBA już teraz - mimo że wyrok jeszcze formalnie nie obowiązuje - uwzględniło postanowienia Trybunału i nie realizowało tego, co zostało uznane za niekonstytucyjne" - dodał wiceprezes TK Janusz Niemcewicz.

"Definicja korupcji zapisana w ustawie o CBA sprawia wrażenie rozbudowywanej w trakcie prac legislacyjnych" - zauważył sędzia sprawozdawca prof. Marian Grzybowski. TK uznał ją za niekonstytucyjną z dwóch powodów: ponieważ godzi w swobodę działalności gospodarczej pozwalając CBA badanie także takich jej przejawów, które dotyczą sektora prywatnego i nie wiążą się z gospodarowaniem publicznymi środkami oraz dlatego, że jest ona "sprzeczna z zasadą określoności i miejscami nielogiczna".

"Korupcją, w rozumieniu ustawy, jest obiecywanie, proponowanie, wręczanie, żądanie, przyjmowanie przez jakąkolwiek osobę, bezpośrednio lub pośrednio, jakiejkolwiek nienależnej korzyści majątkowej, osobistej lub innej, dla niej samej lub jakiejkolwiek innej osoby, lub przyjmowanie propozycji lub obietnicy takich korzyści w zamian za działanie lub zaniechanie działania w wykonywaniu funkcji publicznej lub w toku działalności gospodarczej" - tak brzmi inkryminowana definicja, którą zakwestionował Trybunał.

Sędzia Grzybowski wyjaśniał w ustnym uzasadnieniu wyroku, że w definicji sporządzonej przez ustawodawcę są "istotne niedostatki" - choć Trybunał docenia starania zdefiniowania tego zjawiska. "Słówko +lub+ występuje w niej siedem razy - po razie na każdy dzień tygodnia" - mówił potem na konferencji prasowej.

"O ile w zadaniach CBA akcentuje się zwalczanie korupcji w sektorze państwowym, publicznym oraz na styku sektora publicznego i prywatnego, definicja korupcji mówi już o sektorze prywatnym. (...) Zatarła się granica między postrzeganiem korupcji a swobodą gospodarczą" - mówił prof. Grzybowski.

TK zauważył też, że definicja korupcji nie spełnia konstytucyjnego wymogu określoności, zaś użyte w niej niejasne pojęcie obiecywania, proponowania czy wręczania "korzyści majątkowej, osobistej lub innej", którego nie udało się wyjaśnić na rozprawie - to w języku prawa "błąd logiczny amfibologii".

Zdaniem reprezentującego Sejm Andrzeja Dery (PiS) pisanie od nowa definicji korupcji "to próba granicząca z niemożliwością". "Nikomu się jeszcze nie udało tak sformułować tej definicji, by nie była ona zakwestionowana" - uważa.

Być może jednak nie ma takiej konieczności. Według wiceprezesa TK Janusza Niemcewicza możliwe jest istnienie ustawy o CBA bez definicji korupcji, bo w ustawie wskazano przestępstwa z Kodeksu karnego, ściganiem których CBA ma się zajmować - tego przepisu TK nie zakwestionował.

TK uchylił też część art. 22 ustawy, dotyczący zasad gromadzenia i przetwarzania przez CBA danych osobowych. Musi się to wiązać bezpośrednio z prowadzonymi postępowaniami, nie można gromadzić tzw. danych wrażliwych jedynie jako "potencjalnie przydatnych" - podkreślił Trybunał uznając ten przepis za niezgodny z konstytucyjną zasadą ochrony prywatności i z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz Konwencją nr 108 Rady Europy o Ochronie osób w związku z automatycznym przetwarzaniem danych osobowych.

Sędzia Grzybowski podkreślił, że CBA ma prawo gromadzić dane osobowe - także tzw. dane wrażliwe (np. o zdrowiu, poglądach politycznych czy orientacji seksualnej), lecz tylko takie, które ściśle wiążą się z prowadzonymi postępowaniami. Ale trudno sobie wyobrazić, by np. poglądy religijne czy filozoficzne mogły być uznane za takie dane, więc - zgodnie z przepisami - muszą być komisyjnie niszczone.

Do tej części wyroku zdanie odrębne zgłosiła sędzia Ewa Łętowska, podkreślając, że za mało jest gwarancji ochrony praw i wolności obywatelskich. Przypomniała, że osoba podsłuchiwana - jeśli z podsłuchu nie wyniknie żadna sprawa karna - nawet się nie dowie, że ją podsłuchiwano; nie ma szans się o tym dowiedzieć także rozmówca podsłuchiwanego. Wskazała, że w Niemczech, po tym jak sąd zezwoli na założenie komuś podsłuchu i okaże się, że ta osoba była "w porządku" - także o tym trzeba zawiadomić sąd.

Zarazem TK uznał za sprzeczne z konstytucyjną ochroną prywatności i nienaruszalności miru domowego przepis pozwalający CBA dokonywać oględzin nieruchomości wskazanych w oświadczeniach majątkowych osób publicznych.

Według Trybunału ten przepis nie chroni w żaden sposób prywatności osób współzamieszkujących nieruchomości z osobą publiczną, składającą oświadczenie majątkowe, które z mocy prawa kontroluje CBA. Sędzia Grzybowski podkreślił też, że ustawa o CBA nie określa sposobu i zasad przechowywania danych uzyskanych w wyniku tych oględzin.

Sędzia Grzybowski - pytany po wyroku, czy ustawa o CBA mogłaby działać, jeśli nawet parlament nie zdążyłby jej znowelizować przez rok (o tyle TK odroczył wejście w życie wtorkowego wyroku) - odparł, że jest to możliwe, choć nowelizacja jest potrzebna - na pewno w części dotyczącej uchylonego przez TK rozporządzenia, wydanego jeszcze przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Według TK, rozporządzenie "reguluje materię zastrzeżoną dla ustawy" i dlatego musiało zostać uznane za niekonstytucyjne.

To rozporządzenie pozwalało CBA zawierać umowy z administratorami baz danych (takich jak ZUS) i mieć stały dostęp do takich baz - bez zachowania zasady, że o każde dane należy wystąpić z osobnym wnioskiem.

Minister Jacek Cichocki, sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych powiedział mediom po wyroku, że rozpoczyna prace nad nowym rozporządzeniem, w czym wyrok TK pomógł, wskazując kierunek nowelizacji.

"Co chcieliśmy, dostaliśmy" - mówił PAP po wyroku Ryszard Kalisz (SLD), przedstawiciel skarżących. Chcieli oni uznania za niekonstytucyjną całej ustawy o CBA, ale - jak podkreślił Kalisz - Trybunał zakwestionował najważniejsze punkty ustawy. "Jestem adwokatem, musiałem wniosek sformułować tak, żeby Trybunał mógł się wypowiedzieć o całej ustawie" - dodał.

Poseł Dera podkreślał po orzeczeniu, że TK nie uchylił całej ustawy i w wielu miejscach dał wykładnię, jak ją rozumieć. "Teraz rozpoczynamy prace w parlamencie" - dodał.