Roman Giertych, b.wicepremier, a wcześniej szef sejmowej komisji ds. służb specjalnych (dziś adwokat) potwierdził w czwartek, że był przesłuchany w tajnym śledztwie ws. domniemanych więzień CIA w Polsce.

Według informacji PAP z zastrzegającego sobie anonimowość dobrze zorientowanego źródła w prokuraturze, niewykluczone, że po przesłuchaniu Giertycha śledczy zechcą też wezwać innych członków speckomisji z lat 2005-07, gdy badała ona sprawę.

"W wielu elementach powoływałem się na obowiązującą mnie tajemnicę państwową, z zachowania której nikt mnie nie zwolnił" - powiedział PAP Giertych, potwierdzając informacje Radia ZET, że stołeczny wydział Prokuratury Krajowej przesłuchiwał go w czwartek przez dwie i pół godziny. Nie wykluczył, że w tej sytuacji prokuratura podejmie kroki, by zwolnić go z tajemnicy i wezwie ponownie.

Zarazem Giertych podkreślił, że nie był przesłuchiwany jako autor doniesienia do prokuratury, co początkowo przypisywały mu media. "Żadnego zawiadomienia nie składałem. Nie jest natomiast tajemnicą, że sejmowa speckomisja pod moim kierownictwem badała tę sprawę" - dodał. Także prokuratura informowała ostatnio, że śledztwo zostało wszczęte z urzędu, bez niczyjego zawiadomienia.

Podania jakichkolwiek szczegółów całej sprawy, nawet potwierdzenia, że w czwartek przesłuchiwano Giertycha, odmówił PAP prok. Robert Majewski, naczelnik wydziału stołecznego Prokuratury Krajowej. "Śledztwo jest w całości tajne" - dodał, pytany o doniesienia radia RMF FM, jakoby prokuratorzy chcieli się zwracać do USA o udzielenie pomocy prawnej w sprawie, np. przez przesłuchanie zagranicznych świadków.

Według medialnych doniesień, w śledztwie mieliby zostać przesłuchani byli członkowie najwyższych władz

Według medialnych doniesień, w śledztwie mieliby zostać przesłuchani byli członkowie najwyższych władz, w tym b. prezydent Aleksander Kwaśniewski, który - jak pisano - jest jedną z osób, która miałaby wyrazić zgodę na utworzenie w Polsce rzekomych tajnych więzień CIA, gdzie przy użyciu tortur przesłuchiwano podejrzanych o terroryzm. Mianoby też przesłuchać także b. premiera Leszka Millera i b. szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego.

"Dziennik" pisał niedawno, że w kręgach PO mówi się, iż całą sprawę znali bracia Kaczyńscy, ale ukrywali ją, by utrzymać dobre stosunki z USA.

O tym, że w Polsce mogą być tajne więzienia CIA, w których rzekomo byli przesłuchiwani muzułmańscy terroryści mówiono w 2005 r. Broniąca praw człowieka organizacja Human Rights Watch ogłosiła raport, według którego CIA w kilku krajach europejskich, m.in. w Polsce i Rumunii, ma do dyspozycji bazy, w których przetrzymuje więźniów z Al-Kaidy.

Według Human Rights Watch, w Polsce takie więzienie miało się znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach, gdzie kilkakrotnie miały lądować samoloty CIA z więźniami al Kaidy na pokładzie. Polska konsekwentnie temu zaprzeczała. Dochodzenie w sprawie europejskich więzień CIA prowadziła Rada Europy, jednak nie potwierdziło ono prawdziwości zarzutów.

Pierwszy raz te zarzuty - po publikacjach "Washington Post" - badała w 2006 r. polska rządowa komisja i oświadczyła, że są bezpodstawne. Potem analizowała to specjalna komisja Parlamentu Europejskiego, która badała przypadki wydawania ludzi al Kaidy w ręce amerykańskie na terenie całej Europy.

W marcu 2007 r. Polska znalazła się w raporcie komisji jako kraj, w którym "przypuszczalnie w latach 2002-05" działało "co najmniej jedno tajne więzienie", właśnie w Szymanach. Miano w nim przetrzymywać dziesięciu członków al Kaidy. Strona polska znów odrzuciła te twierdzenia, powtarzając, że w Szymanach odbywały się tylko międzylądowania samolotów USA. W czerwcu 2008 r. informacje o polskich więzieniach CIA powtórzył "New York Times".