Działania Instytutu Pamięci Narodowej oparte są na prawie; w demokratycznym państwie wszyscy obywatele powinni podlegać temu samemu prawu - powiedział we wtorek, w krótkim oświadczeniu, prezes IPN Janusz Kurtyka.

Odniósł się w ten sposób do faktu, iż Instytut w katalogu osób prześladowanych w czasach komunizmu nie umieścił do tej pory nazwiska b. prezydenta Lecha Wałęsy.

Kurtyka zaznaczył, że Instytut nigdy nie podważał historycznych zasług Lecha Wałęsy w latach 80. oraz faktu, że Wałęsa był zatrzymywany, inwigilowany, wyrzucany z pracy, że jest historycznym przywódcą "Solidarności".

Prezes IPN przypomniał, że według ustawy Instytut ma obowiązek przygotowania katalogów osób, wobec których zachowały się dokumenty, że organy bezpieczeństwa zbierały o nich informacje, a wobec tych osób nie stwierdzono istnienia dokumentów świadczących, że byli pracownikami, funkcjonariuszami lub współpracowali z organami bezpieczeństwa państwa. Dodał, że przed umieszczeniem w katalogu należy uzyskać zgodę osoby, której dane dotyczą.

"Jeżeli IPN ma działać zgodnie z prawem, to według zacytowanego przepisu i stanu zachowanych akt, IPN nie może działać wbrew tym zapisom i robić to, co było kategorycznym życzeniem części mediów" - powiedział Kurtyka.

Katalogi zostały opublikowane 25 września ubiegłego roku

Według prezesa, jeśli IPN ma pisać propagandową wersję historii, to "będziemy ryzykowali, że popadniemy w kompletny chaos w naszych debatach publicznych".

"Katalogi zostały opublikowane 25 września ubiegłego roku, dlaczego na kilka dni przed 31 sierpnia i świętem "Solidarności" akurat ten problem został wywołany" - pytał Kurtyka.

Jak napisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza", w opublikowanym przez Instytut katalogu prześladowanych w czasach komunizmu nie ma Lecha Wałęsy, są za to jego główni adwersarze zarzucający mu, że był agentem - m.in. Andrzej i Joanna Gwiazdowie czy Anna Walentynowicz.

Gazeta postawiła tezę, że na nieumieszczenie Wałęsy w katalogu wpływ ma fakt, iż za przygotowanie danych do zbioru w Gdańsku odpowiada Sławomir Cenckiewicz, szef biura udostępniania archiwów IPN, a w Warszawie - Piotr Gontarczyk (wiceszef pionu lustracyjnego IPN) - historycy, autorzy książki pt. "SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii".

"To ich sprawa, oni są śmieszni"

Lech Wałęsa odnosząc się do tej informacji i działań IPN powiedział w poniedziałek: "To ich sprawa, oni są śmieszni". Z kolei premier Donald Tusk ocenił, że fakt nieumieszczenia Wałęsy w katalogu "musi świadczyć o złej woli, bo przecież nie o braku wiedzy; trzeba mieć w sobie coś bardzo małego, żeby tak postępować".

Katalog rozpracowywanych przez komunistyczne służby specjalne to jeden z czterech wykazów osobowych, które Instytut ma obowiązek publikować na swej stronie internetowej. Gdy archiwiści IPN uznają, że ktoś był prześladowany, a jednocześnie nie współpracował z bezpieką i nie był jej funkcjonariuszem, wpisują go do katalogu. Według stanu na wtorek jest w nim 2129 nazwisk.