Uchylenia decyzji umarzającej śledztwo w sprawie zabójstwa pacjenta przez doktora Mirosława G. - b. ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA - chce rzecznik Praw Obywatelskich. W poniedziałek złożył on kasację do Sądu Najwyższego.

1 grudnia 2008 r. stołeczny sąd okręgowy utrzymał w mocy postanowienie prokuratury, która umorzyła śledztwo przeciwko kardiochirurgowi w części dotyczącej zgonów trzech pacjentów. Lekarz usiłował ich ratować, a nie zabijać - mówiła sędzia Renata Kopacz uzasadniając decyzję. 1 czerwca to ostatni dzień, w którym RPO lub Prokurator Generalny mógł odwołać się od tego prawomocnego rozstrzygnięcia.

W poniedziałek Marta Kukowska z biura Rzecznika potwierdziła PAP, że Janusz Kochanowski zdecydował się złożyć tę kasację. Na razie nie są znane jej szczegóły. Wiadomo, że o kasację zabiegał mec. Rafał Rogalski, reprezentujący w sądzie rodziny pacjentów dr. G., którzy zmarli po operacjach. Adwokat twierdził, że wynikało to z błędów lub zaniechań lekarza - sąd obalił jednak jego twierdzenia.

Już wtedy mec. Rogalski zapowiadał, że w tej sytuacji będą pozwy cywilne przeciw lekarzowi z zarzutem błędu w sztuce

Już wtedy mec. Rogalski zapowiadał, że w tej sytuacji będą pozwy cywilne przeciw lekarzowi z zarzutem błędu w sztuce. Twierdził, że prokuratura nie zbadała sprawy wszechstronnie, a opinia biegłego prof. Zbigniewa Religi wskazywała na błąd w sztuce.

W rzeczywistości były trzy opinie Religi - pierwsza bez takiego zarzutu, druga uzupełniająca, która nie wykluczała, że doszło do błędu i trzecia, ze stwierdzeniem, że doszło do błędu. Ma ona jednak status "opinii prywatnej", bo została sporządzona przez Religę po zamknięciu śledztwa i wtedy złożona do akt przez Rogalskiego.

Zarazem Rogalski zapowiedział, że zamierza skierować skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, z zarzutem naruszenia przez Polskę prawa jego klientów do rzetelnego procesu (nie wyjaśnił, na czym miałoby polegać jego naruszenie), a także powtórzył, że będą cywilne pozwy przeciw dr. G. o błąd w sztuce.

Prokuratura po półrocznym śledztwie umorzyła postępowanie w "wątkach medycznych"

Zarzut zabójstwa pacjenta i sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia dla życia dwóch innych prokuratura przedstawiła dr. G. w lutym 2007 r., po jego zatrzymaniu przez CBA. "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" - mówił po aresztowaniu lekarza ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej z szefem CBA Mariuszem Kamińskim. Kardiochirurg prawomocnie wygrał proces z Ziobrą w sprawie tej wypowiedzi.

Prokuratura po półrocznym śledztwie umorzyła postępowanie w "wątkach medycznych", wycofując się z zarzutu zabójstwa pacjenta przez doktora G.

"Prokuratura miała kompletny materiał, który oceniono prawidłowo stwierdzając, że brak dowodów na popełnienie przez lekarza zbrodni zabójstwa pacjenta - bo działał, by ratować jego życie. Nie wykazano też, by ewidentny błąd w sztuce, jakim było pozostawienie gazy w ciele operowanego Jerzego G., miał bezpośredni związek z jego śmiercią trzy miesiące później" - mówiła w grudniu zeszłego roku sędzia Renata Kopacz.

Podobnie sąd zaakceptował ustalenie prokuratury, że opuszczenie sali operacyjnej przez dr. G. po zakończeniu tej fazy operacji, w której wstawiał on choremu bypassy, a przed "zamknięciem pacjenta" naraziło go na utratę życia - pacjent zmarł na zawał w wyniku komplikacji, jakie stosunkowo często zdarzają się w podobnych przypadkach i nie ma tu winy lekarza.

"Czuję wielką satysfakcję. Teraz wszyscy - w tym rzesze jego pacjentów"

Sąd uznał, że najbardziej wiarygodna, kompletna i wszechstronna jest ekspertyza, jaką prokuratura zasięgnęła u prof. Rolanda Hetzera, sławy kardiochirurgii z Berlina. Wskazywał on zarówno na okoliczności niekorzystne dla dr. G - np. błąd z gazą, jak i na to, co korzystne - np. że zrobił wszystko, by błąd naprawić, nie ryzykując bez potrzeby. O opinii prof. Zbigniewa Religi, której wiarygodności - jako zmiennej - odmówił prok. Wasilewski, sąd wypowiadał się niewiele.

"Czuję wielką satysfakcję. Teraz wszyscy - w tym rzesze jego pacjentów. Etyka zawodowa nie pozwala mi oceniać wystąpienia mego przeciwnika. Uważam, że sąd rozstrzygnął sprawę prawidłowo" - mówiła dziennikarzom po posiedzeniu mec. Magdalena Bentkowska, obrońca lekarza.

Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa toczy się natomiast proces kardiochirurga w sprawie przyjmowania łapówek od pacjentów i mobbingowania podwładnego personelu. Lekarz nie przyznaje się.