Były wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek, któremu radomska prokuratura przedstawiła zarzuty korupcyjne, chce nadzoru Prokuratury Krajowej nad śledztwem w jego sprawie. W czwartek zaapelował o to do prokuratora generalnego.

"Prokuratura Krajowa będzie rozważać argumenty pana Grzegorka, jeśli dostanie od niego odpowiednie pismo uzasadniające ustanowienie takiego nadzoru" - powiedziała PAP rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Piotrowska.

B. wiceminister zdrowia powiedział w czwartek na konferencji prasowej w Kielcach, że w toczącym się w jego sprawie śledztwie dochodzi do "przecieków" tajemnic do mediów.

Grzegorek uważa, że nad śledztwem w jego sprawie "dominuje polityka", a przecieki są tego koronnym dowodem. Oświadczył, że nie będzie więcej składał wyjaśnień przed prokuratorem. Zapowiedział też ewentualne złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez prokuraturę, jednak nie sprecyzował kiedy, i kogo konkretnie taki zarzut miałby dotyczyć.

Dał do zrozumienia, że nie ma zaufania do nadzorującego postępowanie w jego sprawie prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, "zaufanego człowieka poprzedniego ministra sprawiedliwości", odwołanego przez obecnego ministra ze stanowiska szefa lubelskiej prokuratury apelacyjnej.

Radomska prokuratura okręgowa postawiła Grzegorkowi siedem zarzutów

Grzegorek poinformował dziennikarzy, że gdy 2 czerwca uczestniczył w programie telewizyjnym "Teraz My", pokazano mu kopie faktur, które stanowiły materiał dowodowy w jego sprawie. Posiadanie tych dokumentów przez przedstawicieli środków masowego przekazu polityk uznał za "niedopuszczalne".

W związku z tym zaapelował do ministra sprawiedliwości o ustanowienie nadzoru Prokuratury Krajowej nad śledztwem w swojej sprawie.

Grzegorek skierował jednocześnie pytanie do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego: czy osoba podejrzana w sprawie może uczestniczyć w nieoficjalnych rozmowach w prokuraturze? Sugerował przy tym, że Andrzej G., który najpierw go pomówił, a później odwołał to, przebywał w minionym tygodniu kilka godzin w budynku radomskiej prokuratury, a mimo to w aktach sprawy nie ma protokółu z ewentualnego przesłuchania.

Podejrzany o korupcję b. wiceminister dodał, że gdy we wtorek złożył przed prokuratorem w Radomiu obszerne wyjaśnienia, jeszcze tego samego dnia dwaj dziennikarze śledczy ujawnili część tych wyjaśnień Andrzejowi G. Podczas spotkania z nim w Starachowicach obiecali mu również załatwić pracę - mówił były wiceminister.

Radomska prokuratura okręgowa postawiła Grzegorkowi siedem zarzutów; cztery z nich dotyczą korupcji, a pozostałe trzy - nakłaniania innych osób do poświadczania nieprawdy w dokumentach. Zarzuty korupcyjne dotyczą lat 2002 i 2003, kiedy Grzegorek był dyrektorem ds. lecznictwa w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej (Świętokrzyskie). Miał wtedy przyjąć 22 tys. zł od przedstawicieli firmy Johnson&Johnson w zamian za doprowadzenie do zakupu przez skarżyski ZOZ materiałów medycznych tej firmy.

Do sądów trafiły już trzy pierwsze akty oskarżenia w sprawie tzw. afery korupcyjnej w służbie zdrowia

Grzegorek nie przyznał się do zarzuconych mu czynów. Złożył wyjaśnienia, które mają być weryfikowane przez prokuraturę.

Śledztwo przeciw Grzegorkowi jest w końcowej fazie. Prokurator uznał, że nie ma potrzeby występowania do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie podejrzanego, ponieważ dzięki zebranym dowodom nie ma niebezpieczeństwa, iż będzie on np. próbował wpływać na zeznania świadków.

Według rzeczniczki radomskiej prokuratury Małgorzaty Chrabąszcz, wkrótce ma być przesłuchany Andrzej G., jeden z podejrzanych w aferze korupcyjnej w służbie zdrowia, który najpierw oskarżył Grzegorka o korupcję, a niedawno złożył w prokuraturze oświadczenie, w którym odwołał swe oskarżenia.

Do sądów trafiły już trzy pierwsze akty oskarżenia w sprawie tzw. afery korupcyjnej w służbie zdrowia. Prokuratura Okręgowa w Radomiu od września 2006 r. prowadzi śledztwo dotyczące przyjmowana korzyści majątkowych od firmy Johnson&Johnson i innych firm medycznych przez dyrektorów, ordynatorów i innych pracowników ponad 100 szpitali w Polsce. W latach 2001-2006 osoby te miały przyjmować łapówki w wysokości od 500 zł do 200 tys. zł w zamian za "ustawianie" przetargów na zakup sprzętu medycznego. Niektórzy z nich w ramach łapówki mieli finansowane wyjazdy zagraniczne i sympozja naukowe.